Sportową wersję Syreny, jedną z największych legend polskiej motoryzacji, ponad 50 lat temu pogrzebali komuniści, nie dopuszczając do jej seryjnej produkcji. Teraz samochód ten, obwołany swego czasu „najpiękniejszym za żelazną kurtyną”, wskrzesił… producent Żołądkowej Gorzkiej. Za kierownicą siedzieli już m.in. Leszek Kuzaj i Felix Baumgartner, a teraz może usiąść każdy, bo Syrena jest do wygrania w konkursie.
Gdyby losy Syreny Sport potoczyły się tak, jak wieszczyli eksperci motoryzacyjni lat 50. ubiegłego wieku, dziś mogłaby być królową nie tylko polskich szos. Stało się jednak inaczej...
Zawiedziona nadzieja PRL
Obchody Święta Pracy 1 maja 1960 roku w warszawskiej Fabryce Samochodów Osobowych były inne niż zwykle. Pracownicy w ramach tzw. „czynu majowego” zaprezentowali bowiem prototyp pojazdu, nad którym w pocie czoła pracowali od trzech lat. To była Syrena Sport, duma polskiej myśli technicznej, a także - jak się szybko okazało – ludu pracującego miast i wsi.
Stworzona w całości ze sztucznych materiałów, z zastosowaniem innowacji konstrukcyjnych i technologicznych, wzbudziła sporą sensację w kraju i za granicą. W magazynie „Motor” wychwalano zaangażowanie i niezwykłe umiejętności konstruktorów samochodu pod kierownictwem Cezarego Nawrota. Szwajcarski prestiżowy rocznik branży motoryzacyjnej docenił sportową Syrenę zamieszczając na łamach jej zdjęcia, a we włoskim dzienniku „Il Giorno” określono ją nawet mianem „najpiękniejszego auta zza żelaznej kurtyny”.
Nastroje społeczeństwa, dziennikarzy i ekspertów mijały się jednak z celami PRL-owskich władz. Syrena Sport w ich założeniach nie miała wejść do seryjnej produkcji, a jedynie służyć jako platforma testowa dla rozwiązań, które potem zastosowano w klasycznej Syrenie. Decyzji nie zmienił nawet olbrzymi sukces medialny nowego samochodu, a szczególny sprzeciw wobec rozwoju prywatnej motoryzacji deklarował pierwszy sekretarz Władysław Gomułka.
Piękna legenda, szara rzeczywistość
Co stałoby się ze sportową Syreną, gdyby stanowisko ówczesnego reżimu było inne? Taką alternatywną wersję historii stworzył na łamach magazynu „Ramp” dziennikarz motoryzacyjny Piotr R. Frankowski. Według tej wersji, "Syrena Sport mogłaby stać się ważnym towarem eksportowym, pozwalałaby na zdobywanie dewiz z krajów zachodnich, a także trafiałaby do przodowników pracy socjalistycznej w krajach demokracji ludowej".
90 km/h - taką maksymalną prędkość osiągał prototyp Syreny Sport
Ile w tym prawdy? Trudno powiedzieć, ale legenda o wspaniałych możliwościach samochodu wyprodukowanego w Polsce jest przecież dużo bardziej optymistyczna od prawdziwej historii. A ta skończyła się w magazynie w Falenicy gdzieś około 1978 roku. Jak wspominał w wywiadzie dla miesięcznika „Automobilista’ sam Cezary Nawrot, premier Józef Cyrankiewicz osobiście zadzwonił do FSO z poleceniem, by ukryć Syrenę. Potem powołał zaś specjalną komisję, która dopilnowała zniszczenia samochodu. Po prawie 20 latach od głośnego debiutu Syrena Sport po cichu zakończyła swój żywot.
Powrót legendy
Czemu nie dać jej drugiego życia? - takie pytanie kilka lat temu zadali sobie producenci wódki Żołądkowa Gorzka. Zdecydowali, że sfinansują stworzenie sportowej Syreny, która swoim wyglądem będzie jak najwierniej odzwierciedlać jedyny, oryginalny egzemplarz z 1960 roku.
Żołądkowa Gorzka stworzenie repliki legendy polskich szos zleciła wrocławskiej firmie Bojar Tuning. Zanim jednak w połowie 2011 roku rozpoczęto prace, przez kilka miesięcy gorączkowo poszukiwano materiałów, które mogłyby pomóc w rekonstrukcji. Nie było to łatwym zadaniem, bowiem dla samochodu nie powstała żadna kompleksowa dokumentacja techniczna.
- Zbieraliśmy wszystkie możliwe informacje na temat tej maszyny. Artykuły z gazet motoryzacyjnych polskich ale i zagranicznych. Dotarliśmy nawet do egzemplarza miesięcznika "Modelarz" z 1960 roku, gdzie zamieszczony był model mikro Syreny - relacjonował lokalnej "Gazecie Wrocławskiej" Arkadiusz Bojar, właściciel Bojar Tuning. Najcenniejszą zdobyczą okazały się wysokiej jakości zdjęcia (około 50), które wykorzystano do konstrukcji komputerowego modelu maszyny.
Królowa znów na szosie
Piękny pomarańczowy samochód z wiernie odtworzonym kształtem i detalami pierwowzoru - taki jest efekt kilkuletnich przygotowań i prac nad Syreną Sport. Kto był 1 grudniu ubiegłego roku na jubileuszowym 50. Rajdzie Barbórka, ten przekonał się o tym doskonale. Właśnie tam replika sportowej Syreny po raz pierwszy zaprezentowała się w pełnej krasie. Za kierownicą zasiadł rajdowy mistrz Polski Leszek Kuzaj. Piski opon na ulicy Karowej udowodniły zaś, że Syrena naprawdę ma "pazur" sportowego samochodu. - To jedyny taki egzemplarz. Ten, który mamy, jest jedyny w Polsce i na świecie. To zaszczyt, że mnie przyszło dokonać przejazdu podczas tego fantastycznego jubileuszu - komentował na gorąco kierowca.
Syrenę Sport podczas Rajdu Barbórki poprowadził także Felix Baumgartner, skoczek spadochronowy, który w październiku ubiegłego roku skoczył ze stratosfery.
Syrena Sport po debiucie na Rajdzie Barbórka nie zjechała do garażu. Od stycznia do marca będzie można ją zobaczyć w ośmiu miastach (szczegóły na powrotlegendy.pl). Producent Żołądkowej Gorzkiej (firma Stock Poland) nie zamierza zresztą poprzestać na jednej tylko replice legendy polskiej motoryzacji. - Codziennie dostajemy mnóstwo maili i telefonów z gratulacjami i zapytaniem o możliwość kupna naszej repliki. Postanowiliśmy więc zbudować jeszcze jedną replikę Syreny Sport, specjalnie dla naszych Klientów - zapowiada Ewa Markiton ze Stock Polska.
Różnica w porównaniu z pierwszym egzemplarzem polega na tym, że kolejna Syrena nie będzie służyła celom reprezentacyjnym. Samochód zostanie zbudowany dla jednego szczęśliwca, który wygra konkurs organizowany przez sponsora. Wystartował on 10 stycznia, a zakończy się z końcem maja.
- To były lata powojenne, więc każdy gram metalu był bardzo cenny. Polacy postanowili obniżyć koszty produkcji klasycznej Syreny, więc doszli do wniosku, że trzeba zastąpić blachę tworzywem sztucznym. Dlatego w zakładach rozpoczęto doświadczenia i w wyniku takich testów powstała Syrena Sport.