
Zbytnio nie uśmiechała mi się ekstrakcja kodeiny z Antidolu, więc doszedłem do wniosku, że zakupię po prostu Neoazarinę, która to oprócz samego fosforanu kodeiny zawiera jedynie ziele tymianku i substancje pomocnicze. Niestety już w samej aptece spotkał mnie gorzki zawód. Okazało się bowiem, że w asortymencie apteki zabrakło upragnionego specyfiku. Sytuacja powtórzyła się w kilku kolejnych aptekach. Po krótkiej kalkulacji, w myśl przysłowia - lepszy rydz niż nic, zażyczyłem sobie od niechcenia opakowanie Sudafedu.
To początek jednego z wielu dostępnych w internecie “trip raportów”, w których młodzi najczęściej ludzie opisują swoje doświadczenia związane z substancjami psychoaktywnymi, także tymi, które zawarte są w dostępnych bez recepty lekach. Odurzanie się z ich pomocą jest ostatnio coraz popularniejsze (problemem o którym pisaliśmy, jest także zażywanie mieszanki alkoholu, leków takich jak benzodiazepiny i kokainy).
W cieniu dyskusji o szkodliwości marihuany, która wybuchła po samobójczej śmierci 16-letniego Stasia i na obrzeżach trwającej wciąż “wojny z dopalaczami”, niedostrzegalnie dla większości z nas narasta kolejne groźne zjawisko. Terapeuci uzależnień mówią już o wyraźnym trendzie: mniej więcej od kilkunastu miesięcy w poradniach pojawia się coraz więcej młodych ludzi uzależnionych od spożywanych w ogromnych ilościach farmaceutyków. Dodajmy, że farmaceutyków całkowicie legalnych, reklamowanych w telewizji, tanich i dostępnych bez recepty (przeczytaj też o niebezpiecznym połączeniu: UroFuraginum i alkoholu).
Nyk przyznaje, że poradnia nie prowadzi statystyk, które pozwoliłyby powiedzieć dokładnie, o jaką liczbę osób chodzi. Poziom finansowania ośrodka ledwo pozwala na realizowanie jego podstawowych celów. Jest jednak pewien, że mamy do czynienia z trendem: w ostatnich kilkunastu miesiącach do poradni trafia coraz więcej uzależnionych od leków. – Potwierdzają to osoby z innych poradni, z którymi jestem w kontakcie. Co drugi, co trzeci terapeuta spotyka się ostatnio z tym problemem – mówi Nyk.
Igor Radziewicz-Winnicki, podsekretarz Stanu w Ministerstwie Zdrowia, zapytany o kwestię pseudoefedryny przyznaje, że resort monitoruje to zjawisko: – Problem z pseudoefedryną dotyczy nie tylko młodzieży, która może odurzać się za jej pomocą. Znacznie poważniejszym wyzwaniem jest fakt, że tej substancji używa się do produkcji metamfetaminy. Dlatego leki, które zawierają pseudoefedrynę są masowo kupowane przez grupy przestępcze, głównie z zagranicy. Zjawisko dotyka zwłaszcza terenów leżących przy granicy z Czechami – mówi Radziewicz-Winnicki. W Republice Czeskiej dostęp do pseudoefedryny jest ograniczony, dlatego tamtejsi przestępcy kupują w Polsce ogromne ilości leków.
Jestem farmaceutą. Pracuję w aptece w mieście położonym blisko granicy Polski. Zdarza się, że sąsiedzi z zagranicy przyjeżdżają do naszej apteki, by kupić preparaty z pseudoefedryną. Jest ona pochodną narkotyku; kupują ją tamtejsi narkomani, ponieważ w swoim kraju musieliby na takie środki uzyskać receptę. Czy mnie, jako sprzedającemu, grożą jakieś konsekwencje prawne za sprzedawanie dużej ilości środków z tą substancją? Czy mogę zostać pozbawiony uprawnień? CZYTAJ WIĘCEJ
Sprawa hurtowego niemal handlu lekami dostępnymi w aptekach na południu Polski zainteresowała nie tylko media, ale i Izbę Aptekarską.
Nakreślona powyżej nienormalna koniunktura dotycząca gwałtownego wzrostu zapotrzebowania na preparaty posiadające w swoim składzie pseudoefedrynę, postawiła wielu kierowników aptek przed dylematem – czy bez względu na wszystko, nie oglądając się za siebie wykorzystać nadarzającą się okazję i w sposób szybki poprawić często nadwątloną kondycję ekonomiczną apteki, czy też może podejść do sprawy „zdroworozsądkowo”, mając na uwadze wszystkie związane z tym zagadnieniem zagrożenia i ograniczać jednostkową sprzedaż do poziomu dającego się wytłumaczyć względami terapeutycznymi. CZYTAJ WIĘCEJ
– Mimo że czeska polityka narkotykowa jest znacznie bardziej postępowa od obowiązującej u nas, obrót narkotykami wciąż uznaje się za przestępstwo. Zakup substancji wiąże się z pewnym ryzykiem karnym, a także winduje w górę ceny. Dlatego wiele osób woli zadać sobie trud przyjazdu do Polski, gdzie tanio i bez recepty można kupić leki używane jako substytut narkotyków – mówi Marcin Chałupka, publicysta “Krytyki Politycznej” zajmujący się zagadnieniem polityki narkotykowej.
Ministerstwo Zdrowia ma jednak inny pomysł na rozwiązanie problemu pseudoefedryny. Zamiast legalizacji marihuany, będą dalsze restrykcje. Trwają już prace nad wprowadzeniem ograniczenia dostępności leków zawierających tę substancję. Przy okazji obostrzenia dotkną także przeciwkaszlowych farmaceutyków z dekstrometorfanem, który w dużych ilościach działa euforyzująco i halucynogennie.
Pseudoefedryna powinna być na receptę - mówi Bolesław Piecha (PiS), szef sejmowej komisji zdrowia. Tego samego zdania jest Marek Balicki (SLD): - Ograniczenie sprzedaży mogło sprawdzić się w Wielkiej Brytanii czy Niemczech, tam szanuje się prawo. U nas nie. Pseudoefedryna była już kiedyś na receptę. By to przywrócić, wystarczy decyzja ministra, nie potrzeba nowelizacji ustawy. CZYTAJ WIĘCEJ
Czy i tym razem pomysł zyska przychylność opozycji? Nie wiadomo, natomiast Adam Nyk nie pokłada dużych nadziei w politycznych decyzjach: – Nie żartujmy. Zagadnieniem uzależnień na poziomie decydentów w ogóle nie zajmują się eksperci, specjaliści, praktycy. Wszystko odbywa się wedle logiki partyjnej – mówi.
Marcin Chałupka krytykuje Ministerstwo, sugerując, że recepty utrudnią chorym dostęp do możliwości leczenia . – Recepty nie są dobrym pomysłem. W sytuacji, w której na przyjęcie do lekarza pierwszego kontaktu trzeba czasem czekać po 2-3 dni, nie można odcinać ludzi od podstawowych leków – mówi. Podobnego zdania jest dr Marek Jędrzejczak, wiceprezes Naczelnej Rady Aptekarskiej: – Wprowadzanie recept na leki przeciw przeziębieniom utrudni życie wszystkim pacjentom. To wylewanie dziecka z kąpielą - ocenia.