
Na dowód cytuje wypowiedź samego "Zośki", który w ten sposób opisywał dni po uwolnieniu "Rudego":
Wziął moją rękę w swoją dłoń i trzymał mocno. Mówił: +Tadeusz, ach Tadeusz, gdybyś wiedział...+. Skarżył się na ból i mówił: +Tadeusz, jak rozkosznie, jak przyjemnie...+. (...) Jęczał z bólu, jednocześnie mówiąc, jak jest szczęśliwy i jak jest rozkosznie. Na chwilę zasnął. Koło 12 Janek obudził się, zawołał mnie, kazał usiąść obok siebie i uścisnąć serdecznie. Te chwile wynagradzały nam wszystko. Potem opowiadaliśmy sobie nawzajem jeden przez drugiego, a bliskość nasza była dla nas prawdziwą rozkoszą. Wreszcie kazał mi się położyć obok siebie, objął mocno głowę i zasnął (...). Mówił, że już będziemy szczęśliwi, że będziemy wreszcie mieszkać razem, że pojedziemy na wieś, gdzie w lecie spędzaliśmy dwa niezapomniane, szczęśliwe dni. (...) Gdy byliśmy razem przyjemność mu sprawiało, gdy trzymałem go za ręce lub gładziłem ręką po głowie. Rozmowa była wtedy była otwarta, szczera i żaden z nas nie krył wtedy swojej niewysłowionej radości i przyjaźni.
Janicka podsumowuje: – Uważam, że to jeden z najpiękniejszych tekstów o miłości nieznającej granic, zaś cała wiedza na temat relacji bohaterów świadczy o niespotykanej sile i głębi tego uczucia.
Pani doktór Janicka dopatrująca się podtekstów erotycznych w scenie pożegnania umierającego przyjaciela, wystawiła świadectwo tylko samej sobie. Niechaj doczyta sobie, jakim językiem posługiwano się w czasach, gdy słowa „miłość”, „rozkosz” i „bliskość” nie wywoływały brudnych skojarzeń.
Do grona zaskoczonych można zaliczyć Jana Wróbla, nauczyciela historii i dyrektora I Społecznego Liceum Ogólnokształcącego w Warszawie. Jak mówi w rozmowie z naTemat, nigdy nie spotkał się z podobną interpretacją relacji "Zośki" i "Rudego" i nic podobnego nie przyszłoby mu do głowy. – To jest chyba jakiś kompletny wymysł. Nie ma żadnych powód, by wierzyć w taką tezę – stwierdza.
Taka praca z fragmentami tekstu może doprowadzić do paranoi. Teza pani doktor jest nie do przyjęcia.