Ludwik Dorn pytany o Jarosława Kaczyńskiego odpowiada, że 'nie jest kaczologiem".
Ludwik Dorn pytany o Jarosława Kaczyńskiego odpowiada, że 'nie jest kaczologiem". Fot. Wojciech Olkuśnik / Agencja Gazeta
Reklama.
Ludwik Dorn kompleksowo podsumował niemal 24 lata, jakie minęły od częściowo wolnych wyborów w 1989 roku. Były wicepremier sceptycznie ocenia kształt jaki nadano państwu. – Zabrakło silnego ośrodka władzy – diagnozuje. Część wątków poruszonych w "Anatomii słabości" rozwinął podczas spotkania autorskiego, którego współorganizatorem było naTemat.
Polityk ocenił, że czasie ustalania się ustroju najważniejsi politycy nie mieli jasnej wizji państwa, a jedynymi, którzy nie bali się jej przedstawić był Jarosław Kaczyński i Adam Michnik. O tym pierwszym jednak Dorn mówił niechętnie.
– Proszę mnie o to nie pytać. Nie jestem kaczologiem – odpowiadał wyraźnie podirytowany. Wcześniej jednak ocenił, że pokolenie przywódców partyjnych, do którego należą zarówno Jarosław Kaczyński, jak i Donald Tusk prowadzą destrukcyjną dla ich formacji politykę niszczenia młodych polityków, którzy w przyszłości mogliby zostać ich sukcesorami.
Według Dorna nie należy się dziwić powrotowi do czynnej polityki Aleksandra Kwaśniewskiego. – To polityk ze sporymi osiągnięciami, dużym doświadczeniem, a jednocześnie jeszcze w sile wieku – argumentował. Ocenił, że u byłego prezydenta działa mechanizm opisany przez Tony'ego Blaira. – Blair powiedział, że czuje się jednocześnie wolny i sfrustrowany bezczynnością. Myślę, że Kwaśniewski mierzy się właśnie z czymś takim – zawyrokował Ludwik Dorn.

Poprzednie spotkanie z Leszkiem Millerem w ramach tej samej serii odbiło się sporym echem.

Wydawać by się mogło, że opinia publiczna zapomniała Aleksandrowi Kwaśniewskiemu występy w Charkowie, kiedy Kwaśniewski chwiał się i mówił niewyraźnie. Dopiero po latach przyznał, że pił wtedy alkohol. O sprawie przypomniał Leszek Miller, który przyznał, że dzięki zabiegom u szefów telewizji wyemitowano tylko najdelikatniejsze fragmenty. CZYTAJ WIĘCEJ