
– Ściągam filmy nałogowo. Muszę obejrzeć, zanim inni to zobaczą. Po prostu tak mam. Muszę zobaczyć pierwszy i już. Jakość się nie liczy. Kino? Szkoda mi kasy – mówi Marcin, który ogląda filmy jeszcze zanim te pojawią się w polskich kinach. Adam, który tylko czyha na pirackie wersje tuż po premierze, dodaje zaś: – Nie umiem ci tego wyjaśnić, po prostu nie chce mi się czekać, a nie jestem aż takim fanem filmów, żeby przejmować się jakością.
Jak zwykle Polaczki rzuciły się na gó*****ą kopię, z beznadziejnym lektorem, tylko po to, by móc powiedzieć, że oni już oglądali, tacy są do przodu.
Kinówki – jakościowy dramat
To niesamowite zjawisko, bo najczęściej – z różnych względów – takich kopii nie da się oglądać. To znaczy: nikt normalny nie chciałby tak marnować swojego wolnego czasu. Grzechów "kinówek" (filmów nagrywanych kamerą w kinie) i innych wczesnych kopii można wymieniać bez liku. Najczęściej obraz jest po prostu słabej jakości (niska rozdzielczość, kiepskie światło itd.). Co prawda, w dobie kamer HD jakość "kinówek" zdecydowanie się polepszyła, ale nawet jeśli obraz jest w nich znośny, to dźwięk już przyprawia o ból uszu. Standardem są trzaski, słaba jakość, czasem po prostu brakuje niektórych fragmentów dźwięku. Pracownicy kina starają się wyłapywać osoby z kamerami, ale jak widać wszystkich złapać się nie da.
Niestety, chińskich napisów nie da się wyłączyć, ale nadal da się oglądać. Są dwie poziomie linie na dole i u góry ekranu, których jednak możecie nie dostrzec, jeśli się na to nie zwróci uwagi. Dźwięk zacina się tu i tam, dużo trzasków, audio mogło być lepsze. Mimo wszystko, świetny torrent, kciuki w górę dla uploadującego i czekam na wersję Blu Ray.
Są też inne wersje, na przykład z obrazem nagrywanym kamerą, ale dźwiękiem zgranym z materiału źródłowego. Nierzadko też do sieci wypływają wersje dla recenzentów czy wersje niedokończone – przed ostatecznymi szlifami i poprawkami. Wszystkie cieszą się niesłabnącą popularnością wśród piratów na całym świecie. I wszystkie mają mankamenty, które w zasadzie uniemożliwiają normalne oglądanie.
Osobiście znam tylko dwie osoby, które ściągają w ten sposób filmy. To normalni dwudziestoparolatkowie. Obaj pracują, mają dziewczyny. Jak mówi mi jeden z nich, Marcin, do kina nie chodzi, bo i po co, skoro wszystko może ściągnąć z internetu. I to w tym samym czasie, kiedy inni wydają 20 złotych na bilet.
– Szkoda mi kasy. Filmy ściągam nałogowo. Muszę obejrzeć, zanim inni to zobaczą. Po prostu tak mam – wyjaśnia mój rozmówca. Znamy się nie od dziś, więc dopytuję go: po co, dlaczego. Przecież to bez sensu, oglądać film w takiej jakości.
Obraz taki sobie, dźwięk ujdzie, ale napisy do bani. Jak ktoś zna angielski to może śmiało oglądać, bo z tymi napisami to masakra. Ogólnie film rewelka, ale lepiej poczekać na lepszą jakość i lektora.
I tak obejrzę jeszcze raz
Adam podobnie podchodzi do sprawy. Jak przyznaje, nie umie wyjaśnić, czemu ma taką potrzebę ściągania i oglądania jak najszybciej. – Jakość nie ma dla mnie w sumie wielkiego znaczenia. Chodzi o to, żeby zobaczyć, czy w ogóle film jest fajny. Nie chce mi się czekać aż do dobrych wersji blu ray, a na kino szkoda mi pieniędzy. I co z tego, że obejrzę w fatalnej jakości, przecież jak mi się spodoba, to ściągnę jeszcze raz później, tylko w lepszej – wyjaśnia 27-latek. – Dzięki temu przynajmniej mogę podyskutować ze znajomymi o najnowszych premierach, których inaczej bym nie zobaczył – dodaje.
Taką postawę za naturalny odruch internautów uważa Przemysław Pająk, założyciel serwisu SpidersWeb. – To kwestia tego, że przez lata była kultura piractwa. Skoro czegoś nie ma, to ściągamy – mówi nam Pająk. Jednocześnie podkreśla, że wśród ściągających słabej jakości filmy czy muzykę jest po prostu sporo fanów danej serii, reżysera czy zespołu. – Oni czekają z niecierpliwością i chcą mieć to jak najszybciej – wyjaśnia nasz rozmówca.

