Konferencja - inauguracja VMI Culinary School, zdj. Ewa Kubicka
Konferencja - inauguracja VMI Culinary School, zdj. Ewa Kubicka
Reklama.
Ma kształcić kulinarną elitę Polski: szefów kuchni, menedżerów restauracji, dziennikarzy i fachowców pracujących w szeroko rozumianym przemyśle gastronomicznym. Będzie mieć charakter studiów wyższych, zatem studenci, poza zajęciami praktycznymi i teoretycznymi z zakresu kulinariów, odbędą wszystkie kursy zwyczajowo realizowane na studiach, m.in. języki obce i wuef. Egzamin licencjacki przewidziany jest jako "culinary show", a sama szkoła w zamyśle jej twórców ma być studiami... artystycznymi. VMI Culinary School to zupełne novum na polskim rynku. Jak narodził się pomysł?
Monika Kucia, szefowa projektu, tłumaczy: "To odpowiedź na potrzebę wyrażaną przez środowisko. W Polsce nie ma odpowiednich norm kształcenia, ludzie po szkołach gastronomicznych nie umieją wiele, poza tym, w istniejących szkołach nauka jest często teoretyczna, odbywa się przestarzałymi metodami". Podobnego zdania jest znany kucharz Grzegorz Łapanowski. Sam jest współtwórcą "Szkoły na widelcu", czyli fundacji, której celem jest promocja edukacji kulinarnej i wiedzy o dobrym jedzeniu i żywieniu. – Jeżeli mówimy o profesjonalnych szkołach kulinarnych, to jest to wciąż nisza na rynku. Jeśli ktoś naprawdę chce się nauczyć gotować, w Polsce nie jest to łatwe, brak u nas takich uczelni, jak Paul Bocuse Institute czy Culinary Institute of America – twierdzi Łapanowski i na pewno wie, co mówi, bo sam studiował nauki polityczne, socjologię oraz… bezpieczeństwo żywności.
logo
Konferencja - inauguracja VMI Culinary School, zdj. Ewa Kubicka

Techno-snacki i inne przysmaki
Wszystko pięknie, pytanie tylko, czym w rzeczywistości jest ów "food design", którego mają uczyć się studenci. Jak pisze w "Dwutygodniku" Klara Czerniewska, przyjmuje się, że pierwszy raz termin został użyty przez Katalończyka Martíego Guixégo. Ów w 1992 roku w jednej z barcelońskich galerii stworzył "futurystyczny bar tapas" i serwował w nim zaprojektowane przez siebie techno-snacki. Jego działanie miało zwrócić uwagę, że jedzenie można potraktować jak produkt, który należy zaprojektować pod względem funkcjonalności i estetyki, który ma wywołać reakcję odbiorcy.
Choć w bardziej powszechnym ujęciu food design dotyczy po prostu całego doświadczenia związanego z przygotowaniem jedzenia i konsumpcją, także w tym "codziennym" wymiarze zachowuje dużo z pierwotnego, "artystycznego" podejścia do tematu. Nie bez powodu twórcy VMI Culinary School podkreślają, że ich studia są kierunkiem artystycznym, bazującym bardziej na wzornictwie niż technologii żywienia. Chodzi o to, żeby powiedzieć "nie" pokarmowej nudzie. Na pewno więc będą tu mogli się "wyżyć" ci wszyscy, którym rodzice w dzieciństwie zabraniali bawić się jedzeniem.
logo
Konferencja - inauguracja VMI Culinary School, zdj. Ewa Kubicka

Wydaje się, że lepszego momentu na stworzenie takiej szkoły nie można sobie wyobrazić. Jakiś czas temu wszyscy tańczyli, dziś – gotują. "Kuchenne rewolucje" z ekranów telewizorów przeszły do "reala". Czy jednak moda, panująca obecnie w Polsce, to nie chwilowy trend? Co, jeśli za chwilę odejdzie do lamusa i ci, którzy zdecydowali się na kulinarne studia, wcale nie będą mogli znaleźć prestiżowej pracy? – Polacy odkrywają, że gotowanie jest ważną częścią życia i raczej nie można mówić tu o krótkotrwałej modzie. Nie zapominajmy, że każda moda to biznes, ogromny rynek, który będzie się rozwijał – uspokaja Grzegorz Łapanowski.
Rekrutacja na studia trwa, ostateczne kwestie dotyczące zarówno kadry, programu, miejsca i systemu działań są jeszcze ustalane. Wiadomo już, że wśród wykładowców znajdą m.in.: Kurt Scheller - szef kuchni i krytyk kulinarny, Piotr Adamczewski - dziennikarz i autor książek kulinarnych, Barbara Adamczewska - pisarka kulinarna, Paweł Oszczyk - szef kuchni w restauracji warszawskiego hotelu Le Régina, Wojciech Bońkowski - krytyk winiarski i Jan Babczyszyn - prezes Stowarzyszenia Polska Akademia Smaku. Karol Okrasa i Adam Chrząstowski będą zaś uczyć specyfiki kuchni polskiej i techniki gotowania. Najbliższe miesiące pokażą, czy projekt ma szansę powodzenia w kraju nad Wisłą. Jego mieszkańcy, to pewne, lubią "dobrze" zjeść.
Pytanie tylko, co znaczy "dobrze"...