![[url=http://shutr.bz/1brUcXi]"Tłuste dzieciństwo" nigdy się nie kończy. Dorota Zawadzka:[/url]](https://m.natemat.pl/c29521a088d756044b7b062158e20db9,1680,0,0,0.jpg)
Większość z nas zmaga się lub zmagało z otyłością, czy zbędnymi kilogramami, które nękają nas przez lata. Czytając zdania o kąpaniu się w koszulce doskonale Pana rozumiem i po części spadł mi kamień z serca. Niekiedy jest bardzo ciężko, bo wciąż jesteśmy słabymi istotami, które są podatne na uzależnienia i różnego rodzaju pokusy. Głównie dlatego walkę z odchudzaniem zaczynamy po raz n i wierzymy, że się uda.
Pani Jolanta ma nadzieję, że nigdy nie zgotuje swoim dzieciom podobnego losu. – Żadna przyjemność patrzeć na dziecko w wieku 9 lat, które ma piersi większe niż dorosła kobieta, a jego waga przekracza 80 kg przy 110 cm wzrostu – pisze w dalszej części nasza czytelniczka.
Grube dzieci pozostają nimi na zawsze. Nawet jak się "wyciągną", co wielu rodzicom wydaje się być jedynym sposobem na walkę z nadwagą swoich dzieci, byciem grubym za młodu na zawsze pozostanie w świadomości człowieka. – Znam sporo dorosłych ludzi którzy wyrośli, ale w głowie są dalej grubi. To zostaje z dzieciństwa, czy nam się podoba, czy nie – mówi Dorota Zawadzka.
Nasza czytelniczka wyznaje, że dziś ceni sobie lekkie i wartościowe jedzenie. Pomimo to, nadal zdarza jej się wracać do "śmieciowego" odżywiania. – Głównie z winy rodziców – stwierdza po latach pani Jolanta. Zdaje sobie sprawę z tego, że jest osobą dorosłą i sama odpowiada za własne zdrowie. Twierdzi jednak, że nawyki z dzieciństwa wpojone przez rodziców nadal kierują jej żywieniowymi wyborami.
Grubszy uczeń jest gorszy
Gdy zadzwoniłem dziś do Doroty Zawadzkiej, spacerowała właśnie po plaży. – Spoglądam na dzieci i większość z nich to toczące się kuleczki. Jeszcze nie otyłe, ale już z nadwagą – mówi psycholog rozwojowy. Blogerka naTemat wspomina, gdy była psychologiem na kolonii dla dzieci z otyłością. Największą przeszkodą w zrzuceniu kilogramów podopiecznych byli ich rodzice. – Najbardziej dramatyczne było to, że dowozili swoim dzieciom słodycze podczas odwiedzin. Oni wychodzą z założenia "jest głodny, to niech zje". A jak dziecko ma rozciągnięty żołądek, obowiązkiem rodzica jest powiedzenie stanowczo "NIE" – mówi Dorota Zawadzka.