Piotr Ogiński, którego Sokołów pozwał na 150 tys. zł za recenzję na YouTube: To mnie przerosło
Michał Mańkowski
27 sierpnia 2013, 08:50·5 minut czytania
Publikacja artykułu: 27 sierpnia 2013, 08:50
Strzał w stopę – tak z PR-owego punktu widzenia można ocenić działania firmy Sokołów, która pozwała vlogera za recenzję swoich produktów na YouTube. Mimo gigantycznej fali krytyki w internecie, producent żywności nie spuszcza z tonu i od Piotra Ogińskiego domaga się sądowo 150 tysięcy złotych. Sam zainteresowany nie ukrywa, że jest całą sytuacją wprost przerażony i najchętniej poszedłby na ugodę. Problem w tym, że – jak mówi – nikt z przedstawicieli Sokołowa nie chce z nim rozmawiać. – Jak zobaczyłem pozew, to dosłownie zbielałem – opowiada autor programu "Kocham gotować".
Reklama.
150 tysięcy złotych... Dużo, nawet baaardzo.
To jest dla mnie abstrakcyjna kwota. Nie wiem, co mam robić. Jak sobie tylko o tym pomyślę, to mi nogi miękną.
Słyszę, że jesteś autentycznie przestraszony.
Postaw się na moim miejscu. Jestem tylko pojedynczym człowiekiem, który musi to wszystko dźwignąć na swoich barkach. Nagrałem filmik, czyli zrobiłem to, co robię. A skończyło się tak pozwem na 150 tys. złotych i aferą na cały internet. Wszyscy o tym mówią i piszą, wokół całej sprawy jest sporo szumu, ale w całej sytuacji, to ja jestem na najgorszym miejscu i czuję się w tym po prostu zagubiony. Ostatecznie to ja dostałem pozew. Trochę jak taka szara myszka, która przypadkiem sporo namieszała.
Podobno wysłałeś do Sokołowa informację, że chcesz opublikować taki film.
Dokładnie tak. W marcu 2012 roku po raz pierwszy wrzuciłem taką informację na ich Facebooka, wysyłałem też kilka maili. Były zdjęcia i informacja, że tak wygląda tatar z ich firmy. Spytałem, co do niego dodają, bo nie wygląda to naturalnie.
Dałeś do zrozumienia, że chcesz to opublikować?
Tak, ale film opublikowałem dopiero w lutym 2013 roku. Mieli 11 miesięcy na reakcję, ale nikt się przez ten czas do mnie w tej sprawie nie odezwał.
Często wysyłasz do firm takie informacje?
Tylko w naprawdę skrajnych przypadkach. Jeśli robię test kilku produktów, to jest to moja subiektywna opinia i tyle. Kiedyś robiłem test keczupów, powiedziałem, że Tortex jest najsłabszy. W komentarzach internauci się zbuntowali i powiedzieli, że według nich jest on najlepszy (śmiech). Przecież smaki i gusta są względne.
Po publikacji ludzie z Sokołowa próbowali się skontaktować?
Właśnie nie. Nie dostałem żadnego ostrzeżenia z drugiej strony, od razu zaatakowano mnie ciężką artylerią. Dostałem sądowe pismo, z którego wynika, że muszę usunąć z YouTube moje dwa filmy: test tatara i parówek. A poza tym nie mogę w kolejnych nagraniach do 2014 roku używać produktów Sokołowa.
Usunąłeś.
Tak, od razu. To pierwszy raz, gdy miałem do czynienia z taką sytuacją. Autentycznie się wystraszyłem. Nie robiłem wokół tego żadnego zamieszania, wolałem zostawić całą sprawę w spokoju. Filmy szybko usunąłem i myślałem, że będzie po wszystkim, że to koniec sprawy. Skoro nagrania, które się im nie podobały zniknęły, to wszystko w porządku i temat zakończony. Nie jestem prawnikiem tylko kucharzem…
To nie wystarczyło?
Potem przyszło drugie pismo, z którego wynika, że 18 września mam rozprawę w sądzie w Gliwicach. Sokołów domaga się ode mnie 150 tysięcy złotych. Jak to wszystko zobaczyłem, to aż zbielałem.
W Gliwicach? Przecież na co dzień mieszkasz i pracujesz jako kucharz w Anglii.
Tak, ale teraz akurat musiałem być w Polsce i załatwić kilka spraw biznesowych. Przez tę rozprawę pobyt trochę się przedłuży.
Masz już jakiegoś prawnika?
Na razie jestem na etapie wybierania i pojedynczych konsultacji prawnych. Bardzo pomaga mi też znany bloger Maciej Budzich z mediafun.pl.
Co planujesz zrobić?
Najgorsze jest to, że nikt z Sokołowa, ani obsługującej ich kancelarii nie chce ze mną rozmawiać. Ja najchętniej poszedłbym na ugodę i zamknął cały temat. To strasznie stresujące i niepotrzebne. Zwłaszcza, gdy pojedynczy człowiek musi walczyć z wielką firmą. Tam są dziesiątki osób, które pracują nad tą sprawą. A z drugiej strony jestem ja – zwykły kucharz, który nie wie gdzie się zgłosić i co zrobić.
Mówią, że jeśli nie możesz kogoś pokonać, przyłącz się do niego. Może to jest jakieś rozwiązanie. Moglibyśmy na przykład zrobić teraz jakąś wspólnie fajną akcję. Wszyscy byliby zadowoleni: ja, oni i internauci. Mógłbym na przykład pojechać do nich do fabryki i zobaczyć, jak produkują jedzenie. Jest cała masa opcji, ale nikt od nich nie próbuje rozmawiać. Kancelaria pokazała mi tylko pełnomocnictwo i tyle. Ja czekam na ruch z ich strony, ale jeśli nic się nie zmieni, to sam będę musiał spróbować.
Na razie próbują internauci. To, co dzieje się na Facebooku Sokołowa, to prawdziwy festiwal hejtu.
Co ciekawe, ja nie miałem z tym nic wspólnego. Nawet nie poinformowałem widzów o całej sprawie. Oni sami zaczęli dopytywać, gdzie są filmiki z testem tatara i parówek. Dopiero wtedy odpisałem w komentarzach, co się stało, ale nie podałem nazwy firmy. Internauci na własną rękę ustalili o kogo chodzi. I wtedy ruszyła cała afera. To jak włożenia kija mrowisko. Widzisz, co się teraz dzieje? Nigdy o mnie tyle nie pisano. Jak widzę gdzieś markę Sokołów, to już wymiękam. Przerosło mnie to.
Kazali usunąć dwa filmy, ale przecież mocno krytyczny jest tylko jeden z nich. Ten z tatarem. Drugi to test parówek, w którym jest też sporo innych marek.
Wydaje mi się, że chcieli upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Zaczęli przeglądać mój kanał, zobaczyli, że jest jeszcze jeden film, gdzie przewija się ich firma i doszli do wniosku, że też ma zniknąć.
W ogóle we wszystkich artykułach na temat całej sprawy jest jedno ważne przekłamanie. Wszyscy piszą, że zwymiotowałem po teście ich produktów. Ja ich tatara nawet nie spróbowałem! Test polegał na tym, żeby sprawdzić, co po 25 dniach stanie się z tatarem ich firmy i jeszcze jednym. Ich był w stanie niemal nienaruszonym, więc musieli używać sporo chemii, o czym powiedziałem. Natomiast drugi naturalnie całkowicie się zepsuł i to właśnie po jego powąchaniu miałem odruchy wymiotne i wybiegłem z kadru.
Postanowienie oraz uzasadnienie sądu
Sokołów sam sobie zaszkodził. Przecież gdyby olali filmik, to on gdzieś by tam sobie krążył, ale bez większej popularności. Tymczasem oni na własne życzenie doprowadzili do tego, że o sprawie dowiedziała się wielokrotnie większa grupa ludzi. Nawet takich, którzy Twojego kanału nie kojarzyli. Teraz nie tylko mają minusa za produkty, ale i za reakcję.
Oni sobie sami namieszali, można było to zrobić w inny sposób. Pod ich wpisami na Facebooku pojawia się tyle negatywnych komentarzy, ile nigdy chyba nie mieli. Filmy cały czas krążą w sieci, internauci wygrzebują je i celowo publikują. Można się tylko spodziewać, co się stanie po ewentualnym wyroku sądu.
Gdyby okazało się, że przegrasz, internauci, którzy tak bardzo ciebie popierają mogliby zrobić zrzutkę. Może nie na 150 tys., ale mniejszą kwotę. Masz ponad 170 tys. subskrybentów na YouTube. Wspomniany Maciek Budzich sugeruje, że byłby to ciekawy test dla social mediowej społeczności.
Tego nie chcę. Nie mam zamiaru żebrać, ani wyciągać pieniędzy od widzów w taki sposób. Nie tędy droga. Jeśli coś takiego by się stało może poszukałbym jakiegoś sponsora, z którym moglibyśmy coś zrobić. Na pewno nie mam zamiaru żebrać.
Firmy często się do Ciebie zgłaszają w sprawie filmików?
Nie. Chociaż raz miałem ciekawą historię z Hortexem. Testowałem ich groszek, ale był – nazwijmy to – dziwny. Film wrzuciłem i firma odezwała się do mnie w błyskawicznym tempie. W przeciwieństwie do Sokołowa zrobili to w normalny sposób. Spytali gdzie i o której godzinie go kupowałem. Chcieli nawet paragon, ale go już nie miałem. Oni to zmonitorowali, przeprosili i jeszcze chcieli przesłać mi jakieś soki czy podarunki. Nie chciałem ich i poprosiłem, żeby przesłali to wszystko na jeden z domów dziecka. Firma to zrobiła, dogadaliśmy się, że skoro tak fajnie udało się sprawę rozwiązać, to ja film usunę. Internauci, którzy byli oburzeni nagraniem, zrozumieli całą sprawę. Naprawdę szacunek za reakcję firmy. Jak widać można załatwić takie sprawy normalnie.
Niektórzy krytykuję cię za nieco ostry styl prowadzenia programu. Nie myślisz, że mógłbyś wyluzować?
Ale styl prowadzenia programu jest moim stylem bycia. Ja taki jestem i taka forma przekazu mi odpowiada. Jestem młody i energiczny i to pokazuję. Nie chcę się zmieniać. Z czasem może forma programu ewoluuje, ale nie mogę udawać kogoś innego.
Po całej akcji nie masz strachu przed nagrywaniem filmików?
Na razie odpuściłem testy, reszta idzie zwyczajnie, ale cała ta afera zabiła moją kreatywność. Spędzam czas na myśleniu o rozwiązaniu sprawy i stresowaniu się rozprawą, a nie gotowaniu.