Resort Elżbiety Bieńkowskiej nie zabezpieczył dostatecznie procesu konsultacji społecznych w sprawie środków z UE na lata 2014-2020.
Resort Elżbiety Bieńkowskiej nie zabezpieczył dostatecznie procesu konsultacji społecznych w sprawie środków z UE na lata 2014-2020. Fot. Jakub Ociepa / Agencja Gazeta

Ministerstwo Rozwoju Regionalnego zrobiło krok w dobrym kierunku – postanowiło skonsultować z internautami jak wydać prawie 73 mld euro z nowej perspektywy finansowej. Problem w tym, że nie zabezpieczyło strony przed astroturfingiem, czyli dodawaniem komentarzy przez te same osoby pod różnymi tożsamościami.

REKLAMA
Premier Donald Tusk i jego ministrowie nie posiadali się z dumy po uzgodnieniu kompromisu w sprawie unijnego budżetu na lata 2014-2020. Szef rządu chciał nawet wsiąść do Tuskobusa i jeździć po kraju, by w każdym województwie rozmawiać z ludźmi o tym, jak wydać 72,9 mld euro. Z tych planów planów nic nie wyszło, ale Elżbieta Bieńkowska i jej współpracownicy z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego zorganizowali konsultacje społeczne na temat wydatkowania tych środków. To normalna procedura w przypadku tworzenia prawa, ale tym razem swoje zdanie mogli przedstawić też internauci.
Chociaż czas był niepomyślny – środek wakacji – należy uznać za pozytyw otwieranie się administracji rządowej na nowoczesne kanały komunikacji z obywatelami. Jednak na stronie konsultacje.mrr.gov.pl (dzisiaj strona jest nieaktywna) nie było żadnych zabezpieczeń przed tzw. astroturfingiem, czyli dodawaniem komentarzy przez te same osoby, ale pod różnymi tożsamościami.
– Wprowadzenie zabezpieczeń przed tzw. astroturfingiem nie było konieczne ze względu na charakter konsultacji dokumentów, które są otwarte dla wszystkich – poinformował nas Piotr Popa, rzecznik resortu.

Astroturfing?

Działania określane mianem astroturfingu polegają zwykle na udawaniu przez niewielką grupę ludzi rzeszy aktywistów bądź konsumentów. (…) Celem astroturfingu jest wywołanie określonego wrażenia, np. szerokiego poparcia dla danego polityka i jego programu albo dużego zainteresowania pewnym produktem. Zamiarem może być również zyskanie poparcia społecznego dla określonej inicjatywy, lub przeciwnie, zdyskredytowanie jakiejś idei. CZYTAJ WIĘCEJ


za Wikipedią

Rzecznik zapewnia jednak, że każdy głos jest brany pod uwagę. – Opinie i uwagi zgłaszane online mają takie same znaczenie, jak te przedstawione korespondencyjnie czy mailowo – wyjaśnia. Dodaje, że dla urzędników ważniejsza jest nie forma przekazania uwag, ale ich treść. Zapewnia też, że konsultacje społeczne będą przez ministerstwo wykorzystywane w przyszłości.
Dlatego dobrze, aby w przyszłości standardy bezpieczeństwa były na wyższym poziomie. – W sytuacji, kiedy nie wiemy kto mówi, nie wiemy tak naprawdę co mówi – ocenia Piotr Waglowski, prawnik i autor serwisu prawo.vagla.pl. – W debacie publicznej jej uczestnicy powinni być znani z imienia i nazwiska oraz organizacji, którą reprezentują. W jednym miejscu powinien być zapisany przebieg konsultacji społecznych na dany temat – dodaje.
– Im ważniejsze problemy publiczne, tym intensywniej powinny być konsultowane. Potrzebne jest stworzenie mechanizmów konsultacji, które będą jak najmniej narażone na manipulacje – przekonuje Waglowski. Nasz rozmówca przyznaje, że jest entuzjastą stworzonego przez Ministerstwo Gospodarki (a nie resort Rozwoju Regionalnego) portalu konsultacje.gov.pl. – Byłbym szczęśliwy, gdyby wszystkie ministerstwa publikowały ważne projekty ustaw w tym miejscu – postuluje nasz rozmówca.
I ten właśnie portal może służyć za przykład. Internauta ma tylko możliwość przeglądania procesu konsultacji. Swoje uwagi można dodawać jedynie po zarejestrowaniu się w serwisie EPUAP, którego ostatnim etapem jest wizyta w urzędzie i potwierdzenie swojej tożsamości. Niestety dotychczas serwis Ministerstwa Gospodarki nie cieszy się dużą popularnością.
Tymczasem eksperci krytykują wykonanie szczytnej idei. – Tutaj mamy bardzo duże pole do nadużyć – ocenia Bartłomiej Juszczyk, prezes Agencji Marketingu Zintegrowanego w Grupie Adweb. – Staram się dostrzegać pozytywy w działaniach administracji i naprawdę doceniam to, że stara się wyjść do internautów. Ale rzeczywiście nie można nie dostrzegać błędów w przeprowadzaniu konsultacji społecznych. Resorty, jeśli chcą je robić, powinny zatrudnić konsultantów znających się na tym, mogących doradzić jak to zrobić, jak się zabezpieczyć przed np. astrturfingiem. Tymczasem po prostu oddelegowuje się do tego urzędników. Dlatego dobrze, że są konsultacje społeczne, szkoda, że robione nieumiejętnie – podsumowuje.
– W Polsce częściej niż z astroturfingiem spotyka się z lewym marketingiem szeptanym – mówi Juszczyk. – Jeśli to akcje zorganizowane, wystarczy poszukać źródła inspiracji takich wpisów. To wszystko jest tak naiwnie przygotowywane, że potrzeba tylko trochę pracowitości i sprytu, by wykryć taki proceder, bo zawsze jest jakieś słabe ogniwo. Najczęściej też użytkownicy nie mają problemu z rozpoznaniem, które wpisy są dodawane w ramach lewego marketingu – przekonuje ekspert.
W tak ważnych kwestiach jak rozmowa obywateli z urzędnikami powinny być wyeliminowane wszelkie zagrożenia manipulacji. I chociaż rzecznik Ministerstwa Rozwoju Regionalnego zapewnia, że nie odnotowano żadnych prób astroturfingu, władze powinny wyeliminować takie zagrożenie. W końcu to nasze pieniądze.