Duma polskiej zbrojeniówki, transporter opancerzony Rosomak, nie ma szans na podbój amerykańskiego rynku. Teraz może też zostać wyparty z naszego
Duma polskiej zbrojeniówki, transporter opancerzony Rosomak, nie ma szans na podbój amerykańskiego rynku. Teraz może też zostać wyparty z naszego Fot. Iwona Burdzanowska / Agencja Gazeta
Reklama.
Polskie władze podpisały i są o krok od ratyfikacji umowy, która rażąco osłabi polski przemysł zbrojeniowy. Chodzi o "Memorandum o Porozumieniu (…) o wzajemności w ramach zamówień obronnych", które Tomasz Siemoniak podpisał we wrześniu 2011 roku. Zakłada ono, że znikną wszelkie narodowe preferencje i wzajemna dyskryminacja przy zakupach uzbrojenia. Pod koniec lutego wysłał ją Donald Tusk z informacją, że nie ma potrzeby ratyfikowania jej przez Parlament i przy braku sprzeciwu w przeciągu 30 dni, podpisze ją prezydent. Pomimo sprzeciwu Biura Analiz Sejmowych, które powoływało się na Konstytucję, komisja spraw zagranicznych bez głosu sprzeciwu wśród posłów zgodziła się z premierem i wkrótce zacznie ona obowiązywać.
Piotr Schramm
ekspert prawa międzynarodowego

Memorandum to umowa przed umową czy też umowa przedwstępna, coś na kształt uzgodnień międzyresortowych, które nie wymuszają zmiany prawa krajowego.

Wydawać by się mogło, że to jedna z wielu umów międzynarodowych, które dotyczą spraw mniej lub bardziej ważnych i praktycznie niezauważone przechodzą przez Sejm. Jednak jak wskazują eksperci, Memorandum może mieć ogromne konsekwencje dla polskiego przemysłu zbrojnego. - To bardzo podobne do ACTA - ktoś coś po cichu zrobił, a później niemal nie będzie szansy tego odwrócić. O ile amerykanie nadal będą dotować swoje zakłady zbrojeniowe to w Polsce, przez regulacje unijne, jest to zabronione. Stany Zjednoczone mają za duży potencjał przemysłu obronnego, by dopuścić kogokolwiek na swój rynek - mówi nam analityk sektora zbrojeniowego.
logo

logo

logo

- Realnie oceniając zapisy tego Memorandum nie można stwierdzić, że polski sprzęt zyska preferencje na amerykańskim rynku czy, mówiąc inaczej, amerykańskie uzbrojenie je straci - ocenia w rozmowie z naTemat mec. Piotr Schramm, ekspert prawa międzynarodowego. W jego opinii nie można stawiać znaku równości między zapisami prawa a realnym działaniem. I rzeczywiście historia naszych kontaktów z przemysłem zbrojeniowym Stanów Zjednoczonych nie jest dla nas pomyślna. Do rangi symbolu urosła umowa offsetowa podpisana przy zakupie samolotów F-16. Zakładała ona liczne inwestycje w polską zbrojeniówkę i uzbrojenie ją w nowoczesne technologie zza oceanu. Choć wyznaczony w umowie termin upływa w 2013 roku a kwota 6 mld dolarów najprawdopodobniej zostanie osiągnięta, to spodziewanego skoku cywilizacyjnego nie widać.
Pochodzący z 1933 roku "Buy American Act" nakazuje wręcz faworyzowanie amerykańskich firm zbrojeniowych. - Działa do czołgu Abrams są to europejska konstrukcja, ale przez te przepisy muszą być produkowane w USA - mówi nam Wojciech Łuczak, ekspert do spraw wojskowości. Jednym tchem wymienia kolejne przykłady działania tej regulacji a wśród nich skórzane lakierki noszone do munduru galowego, które były produkowane w Stanach. Po upadku ostatniej firmy, która się tym zajmowała Kongres musiał przyjąć specjalną uchwałę wyłączającą buty spod zapisów tej ustawy. - Po przyjęciu tego memorandum grozi nam to, czego doświadczyły państwa europejskie w latach 80. Domagały się wtedy dwukierunkowej, a nie jednokierunkowej autostrady w kontaktach zbrojeniowych - dodaje rozmówca z naTemat.
W uzasadnieniu przesłanym do Sejmu czytamy, że zawarciem Memorandum żywotnie były zainteresowane firmy zza Oceanu a jako jeden z powodów podaje się kłopoty w eksporcie kabin śmigłowcowych z zakładów w Mielcu. To mimowolne przyznanie kto odniesie korzyści po wejściu umowy w życie - polskie firmy nie mają szansy w starciu z takimi gigantami jak Boeing, Lockheed Martin czy Northrop. Tym bardziej bez wsparcia urzędników.

Fragment Memorandum

Strony zobowiązują się bowiem do zniesienia preferencji krajowych w odniesieniu do zamówień obronnych. Może to potencjalnie osłabić pozycję polskich przedsiębiorstw zbrojeniowych z uwagi na potencjał przemysłu amerykańskiego. Jednakże korzyści związane z otwarciem rynku amerykańskiego na produkty przemysłu zbrojeniowego powinno to zagrożenie z naddatkiem skompensować.


- Podpisując taką umowę międzynarodową wychodzi się z założenia dobrej woli - jeśli taka umowa jest podpisywana to zakładamy, że będzie realizowana - mówi naTemat Agnieszka Oleksiak, prawniczka z Ministerstwa Obrony Narodowej. Jednak żadne dotychczasowe umowy i doświadczenia innych państw nie wskazują by amerykanie mieli porzucić swoją ustawę nakazującą preferowanie w przetargach rodzimego uzbrojenia. - W Stanach prezes wielkiej firmy produkującej sprzęt wojskowy odwiedza gabinet sekretarza obrony, gratulują sobie, pokazuje to telewizja. U nas gdy pracownik MON spotka się z kimś ze zbrojeniówki, nawet w ramach obowiązków związanych na przykład z modernizacją, od razu jest posądzany o korupcję - mówi nam analityk rynku. Starcie polskich sił zbrojeniowych z amerykańskimi gigantami można porównać do starcia Dawida z Goliatem. Tym razem jednak z innym zakończeniem.