Jacek Kurski, były współpracownik Jarosława Kaczyńskiego, dzisiaj członek partii Zbigniewa Ziobry, przekonuje, że PiS znowu stało się niewybieralne. Z jednej strony ogranicza ich Adam Hofman, z drugiej Antoni Macierewicz. – Po prostu nie wiem dlaczego Kaczyński nie schowa Macierewicza, bo to jest politycznie nieracjonalne. Może emocje związane ze Smoleńskiem są silniejsze od kalkulacji politycznej – mówi w "Bez autoryzacji" Jacek Kurski.
Obserwujemy silne wewnętrzne tarcia w partii, która od czasu waszego wyjścia wydawała się jednolita. Z jednej strony mamy Antoniego Macierewicza, który zawłaszcza przekaz medialny, z drugiej jest Adam Hofman i grupa Adama Lipińskiego. Jarosław Kaczyński stał się od nich zależny?
Jacek Kurski: Tu się nic nie zmieniło, Kaczyński na pewno rządzi i dzieli i jego pozycja jest niezagrożona. Natomiast smutne są te bieguny, które dzisiaj wyznaczają ramy przekazu PiS-u. Macierewicz jest niestrawny dla mainstreamu i wyborcy centrowego, Hofman jest niestrawny po swoich wyczynach na Podkarpaciu dla elektoratu katolicko-narodowego.
W tym dla "Naszego Dziennika", który poświęcił mu kilka artykułów.
Nie ma się co dziwić, tym bardziej, że po Warszawie, po tej klęsce, Kaczyński nie ukarał Hofmana, czyli autoryzował jego pozycję i jego wygraną z Bielanem w staraniach tego drugiego o powrót. I to jest dzisiaj problem w PiS-ie: wrócił szklany sufit, wróciły skrajności, wróciło poczucie bycia partią niewybieralną, niezdolną do rządzenia.
I to dzisiaj realny problem, a jednocześnie takie uporczywe trwanie prezesa w okopaniu się na skrajnościach, skrajnościach negatywnych. Zarówno Macierewicz, jak i Hofman mają konotacje negatywne dla tych części elektoratu, na których Kaczyńskiemu zależy, czyli od narodowo-katolickiego do centrowego.
Dlaczego więc Kaczyński nie schowa Macierewicza, jak przez kilka miesięcy, kiedy sondaże PiS rosły?
Nie wiem dlaczego. Po prostu nie wiem, bo to jest politycznie nieracjonalne. Może emocje związane ze Smoleńskiem są silniejsze od kalkulacji politycznej.
Czy atak na Kubę Wojewódzkiego to znak, że takie ataki będą zdarzały się częściej, czy przeciwnie – to jednostkowy przypadek i nie należy z niego wyciągać wniosków?
Wydaje mi się, że jednostkowy. W kraju, w którym doszło do mordu politycznego, z nienawiści politycznej, na Marku Rosiaku, przez człowieka, który miał na swojej liście proskrypcyjnej Kaczyńskiego, Ziobrę i Kurskiego, czyli mówiącego te słowa, to wybryk, który się przydarzył Wojewódzkiemu jest moim zdaniem mało istotny. Zwłaszcza, że on sam go za taki uznał nie idąc na policję, ale jadąc do domu. Pewnie są tacy, którzy chcieliby zrobić z tego serię faszyzmu w Polsce, ale to kabaret, a nie faszyzm.
PO się rozpadnie? Albo raczej zostanie rozerwana przez walkę Tuska ze Schetyną?
To co się dzieje to raczej przygrywka do utrzymania statusu quo. To znaczy Schetyna utrzyma kilka województw, moim zdaniem wygra na Dolnym Śląsku. Nie sądzę, żeby tak doświadczony polityczny wyżeracz i zakapior jak Schetyna przystępował do rozgrywki o Dolny Śląsk bez pewności, że tam wygra.
Protasiewicz, który więcej czasu spędza w Brukseli i w Warszawie moim zdaniem nie przypilnuje sobie tyłów. A to oznacza, że Białystok w postaci Tyszkiewicza, Dolny Śląsk, Halicki na Mazowszu, czyli kilka realnych ośrodków Schetyna utrzyma i to potwierdzi jego mandat do pozycji numer dwa czy trzy w Platformie, czyli utrzyma status quo.
To będzie nadal pozbawiony znaczenia I wiceprzewodniczący, czy jednak pozycja wzmocnionego sekretarza generalnego?
Nie, na pewno Tusk mu nie da sekretarza generalnego. Tusk nie jest idiotą, żeby oddawać klucze do sejfu z nazwiskami liderów i podpisami. Przecież sekretarz generalny to sam nerw, samo serce organizacyjne partii. Tusk nie ma czasu na organizację, więc na tym stanowisku musi być jego konfrater, dyspozycyjny człowiek. Moim zdaniem ludzie się emocjonują za bardzo tym, czy wygra Tusk czy Schetyna.
W większości regionów wygra Tusk, w niektórych Schetyna i będzie taki układ sił, jaki jest – okopanie się Schetyny do czasu wyborów w 2015 roku. Natomiast jeśli Tusk przegra wybory w 2015 r., to Schetyna zęby ostrzy i skoczy Tuskowi do gardła. Nigdy nie zapomni tego despektu i upokorzenia, jakiego doznał po zczyszczeniu go po aferze hazardowej. To czuć i widać, ale mylą się ci, którzy myślą, że to będzie tu i teraz. To będzie kolejna taka pomostowa rozgrywka przed tą właściwą za dwa lata.