Skończmy z pracą domową
Skończmy z pracą domową Fot. C.Yarb/Flickr/tinyurl.com/och6hqu / CC BY tinyurl.com/dtuu3
Reklama.
Nasz niedawny artykuł wzywający do zrezygnowania z prac domowych, wywołał sporą burzę. Dyskusja toczy się w środowisku nauczycieli, pedagogów, ale przede wszystkim rodziców. To oni nocami robią z dziećmi i dla dzieci prace domowe. Pytają - po co? Czy tak musi być? Twierdzimy że nie. Nie tylko my tak uważamy.
– Wyścig szczurów nie jest dla dzieci. Uczymy je, by pracowały przez 24 godziny na dobę. Wracają po szkole do domu i do nocy siedzą nad książkami. To szaleństwo. Jeśli nie pokażemy im, że warto wypoczywać i mieć swoje zainteresowania, to jest to prosta droga do tego, by w dorosłym życiu „jechały” na Prozacu – mówi Marcin Zaród mianowany niedawno nauczycielem roku.
W naszym tekście napisaliśmy wprost: całkowicie zrezygnujmy z prac domowych. Dzieci z podstawówek i gimnazjów są nimi przygniecione. Nie warto obarczać ich ćwiczeniami, które służą tylko zapełnieniu stron w zeszycie. Nauka sprawia większą przyjemność i jest bardziej efektywna, gdy jest dobrowolna i wynika z wewnętrznej potrzeby ucznia, który chce zgłębiać te tematy interesujące go na lekcjach najbardziej.
Wizja to niemal utopijna i nierealna, ale nie niewykonalna. A z pewnością zmuszająca do refleksji i warta debatowania - widzimy to po liczbie komentarzy i wiadomości, które otrzymaliśmy od naszych czytelników. 
Korepetycje to dziś obowiązek
Skontaktowała się z nami pani Joanna, mama Zosi, która we wrześniu poszła do piątej klasy szkoły podstawowej. Przyznała, że kwestia prac domowych, które nauczyciele zadają uczniom w szkole jej córki to temat-rzeka. Temat, o którym między rodzicami mówi się bez przerwy.
– Czasem mam wrażenie, że nauczyciele w szkole mojej córki są tylko po, by wskazać rodzicom nad czym mają pracować z dzieckiem w domu. Nie ma bowiem wieczoru, podczas którego nie nadrabiamy materiału, z którym nauczyciel nie wyrobił się na lekcji – tłumaczy. Twierdzi także, że nigdy nie zostawia córki samej z lekcjami. – O pewnej godzinie jest już tak zmęczona, że bez mojego wsparcia po prostu zasnęłaby nad książkami. Nadrabiamy więc zaległości we dwie – dodaje.
Banan
komentarz pod artykułem "Zrezygnujmy z prac domowych"

Największy problem polega na tym, że szkoły są nieefektywne. 5-7 godzin lekcji plus te kilka dodatkowych w świetlicy to mnóstwo czasu na zdobycie dużej ilości wiedzy. Niestety, bardzo często jest tak, że te pół dnia spędzone w szkole jest stratą czasu, a popołudnie i wieczór nad książkami w domu mają to zrekompensować CZYTAJ WIĘCEJ


Radek
komentarz pod artykułem "Zrezygnujmy z prac domowych"

Jestem ojcem 10 latka, który rozpoczął naukę w klasie IV, i mam dosyć. Oboje z żoną pracujemy do późna i naprawdę ciężko nam wygospodarować czas żeby młodemu pomóc w lekcjach. Nauka w szkole została scedowana na rodziców - jeśli rodzice "nie odrobią" pracy domowej uczeń dostaje słabe oceny. Przykład? Praca domowa dlaczego gnomon razem z zegarkiem nie pokazuje kierunku tak jak kompas. Takim pytaniem zaskoczył mnie młody o 21.30 po przyjściu z pracy. więc google i nic. Niestety nie odkryłem tajemnicy a młody dostał jedynkę. CZYTAJ WIĘCEJ


Jaki sens ma ślęczenie nad podręcznikami tylko po to, by nauczyciel wyrobił się z programem, a z głowy dziecka "wiedza" wyparowała na drugi dzień po kartkówce lub sprawdzianie? Chora sytuacja prowadzi do wielu absurdów.
Jednym z nich jest kwestia korepetycji. – One dziś są właściwie obowiązkiem – tłumaczy pani Joanna. – Kiedyś brali je uczniowie, którzy nie radzili sobie z jakimś przedmiotem, albo chcieli mieć ponadprogramową wiedzę. Dziś bez korepetycji nie jesteśmy w stanie nadgonić za panią nauczycielką – mówi nasza rozmówczyni.
Nasza córka nie ma nawet czasu chorować. Kiedy nie ma jej dzień-dwa w szkole, bo np. przeziębiła się, jeżdżę do jej koleżanek po zeszyty, a nazajutrz przed lekcjami oddaję je z powrotem. Zosia zamiast odpocząć, wykurować się, uzupełnia notatki – dodaje mama Zosi.
Dzieci pracują na pełen etat
– To zwykłe szaleństwo – mówi krótko Marcin Zaród, nauczyciel języka angielskiego w V LO w Tarnowie. Zaród przed kilkoma dniami, w konkursie zorganizowanym przez MEN i "Głos Nauczyciela", został wybrany Nauczycielem Roku. W rozmowie z naTemat przyznaje, że jest przeciwnikiem zadawania prac domowych, które dla uczniów są często pracą ponad miarę.
– Zgadzam się z tą tezą – powinniśmy dać uczniom więcej czasu na realizację swojej pasji. Policzmy – dziennie dzieci spędzają w szkole około sześciu godzin. Potem dwie godziny w świetlicy, a w domu jeszcze dwie-trzy godziny nad lekcjami. Przecież to już jest praca na pełen etat! – twierdzi.
Zaród jest także zdania, że szkoła w dzisiejszych czasach niemal nie dostarcza wiedzy praktycznej. – Niech mi pan wytłumaczy – pyta – po co nastolatkowi z liceum wiedza, jak przebiega proces legislacyjny w Polsce? A tego uczą nauczyciele na przykład Podstaw Przedsiębiorczości. Szaleństwo. Wyścig szczurów nie jest dla dzieci. Uczymy je, by pracowały przez 24 godziny na dobę. Jeśli nie pokażemy im, że warto wypoczywać i mieć swoje zainteresowania, to jest to droga donikąd. A raczej prosta droga do tego, by w dorosłym życiu „jechały” na Prozacu. To może dobre dla koncernów farmaceutycznych, ale z pewnością nie dla naszych dzieci – kończy.
Magda
Komentarz pod artykułem "Zrezygnujmy z prac domowych"

Skończmy z zadawaniem do domu. To jest dla dzieci mordercze. Uczmy w szkole. Szkoła, jak sama nazwa wskazuje ma szkolić, a nie zadawać, przepytywać i oceniać ucznia. A uczyć tylko na korkach CZYTAJ WIĘCEJ


Anna
Komentarz pod artykułem "Zrezygnujmy z prac domowych"

Mam dwie córki w wieku szkolnym - 3 i 6 klasa SP. Są dni, kiedy nie wyrabiają się z pracą domową, siedzą do 21, młodszej zdarzyło się płakać ze zmęczenia - bo kończyła lekcje o 17.10 (!) a nauczycielka zadała do przerobienia 3 rozdziały z książki. Bo "opóźnienie" Zwalanie rodzicom na głowę ponad połowy szkolnego materiału jest skandaliczne. CZYTAJ WIĘCEJ


"System do wymiany"
– Jeśli edukacja dziecka trwa przez dwanaście godzin każdego dnia, to ja się nie dziwię, że to dziecko jest zniechęcone. Jest problem – zauważa w rozmowie z naTemat były minister edukacji Krystyna Łybacka. – Co jest bardziej istotne? Czy to, by nauczyciel wyrobił się z programem, czy to, by uczeń choć trochę zrozumiał materiał? Później dochodzi do efektu "śnieżnej kuli". Dziecko ma już takie zaległości, że traci w ogóle motywację i chęć do nauki – tłumaczy.
Pani minister skomentowała dla nas także wypowiedź nauczycielki, która twierdzi, że praca domowa to "mus", i że dzieci przytłoczone są komputerem i innymi gadżetami, a nie nauką. Jeśli po lekcjach nie będą się uczyć, zmarnują czas na Facebooka. – Dramatyczna – powiedziała krótki minister Łybacka. – Jeśli rolę nauczyciela przejmuje rodzic, to znaczy, że jest bardzo źle! Oczywiście, sporadycznie powinni pomagać swoich dzieciom, ale sytuacja, w które wieczór w wieczór siedzą z nimi nad książkami jest niedopuszczalna. Nie, po prostu nie! – wyjaśnia.
Michał
Komentarz pod artykułem "Zrezygnujmy z prac domowych"

Zadania domowe od małego uczą, że nadgodziny są czymś dobrym i wskazanym i inaczej się nie da. Czas wolny? Po co to komu? CZYTAJ WIĘCEJ


Jej zdaniem powinniśmy pomyśleć nad systemem niemieckim, gdzie dzieci nie zmusza się do nauki, a pobudza ich emocje, wyobraźnię. – I one się do tej nauki garną – tłumaczy. Jakie warunki musiałyby zostać spełnione byśmy mogli myśleć o zmianie systemu? – Musielibyśmy zmniejszyć klasy. O połowę. Przy grupie 30 dzieci trudno zapanować nad czymkolwiek. Do zmiany też są do przebywania w szkole po lekcjach, świetlica to zwykle "przechowalnia" dzieci, w szkołach nie ma miejsca, w których można byłoby w ciszy popracować nad lekcjami – dodaje Krystyna Łybacka.
Na koniec była minister zachęca, by w sytuacji, w której nauczyciel nagminnie obciąża ucznia pracą domową ponad miarę, pójść z dzieckiem do szkoły, porozmawiać z nauczycielem, dyrektorem. Może wtedy okazać się, że nie jesteśmy z tym problemem sami.
Jak powinna więc wyglądać "idealna" praca domowa? To chyba taka, która zajmie dziecku po kilka minut z każdego przedmiotu, pozwoli utrwalić materiał, przypomnieć sobie coś z lekcji. Niestety - uzupełnianie tabelek, wypełnianie całych stron ćwiczeń nie dość, że nie jest efektywne, to jeszcze może być dla dziecko mordęgą. I karą.