Niektóre kanały na YouTube już wyłączyły komentarze. Powód: zintegrowanie ich z Google+ i zmiana kilku zasad. Zasad, które doprowadzają do wściekłości użytkowników, a o których internetowe trolle mogły tylko marzyć. Google+ zmienia komentarze na YouTube w wielki śmietnik.
Stało się to, czego wielu fanów YouTube'a się obawiało: komentarze w serwisie zostały definitywnie zintegrowane z Google+. Miało to służyć użytkownikom – wszystko uprościć i sprowadzić do jednego konta, ale Google – jak się okazuje – popełnił wielki błąd. Razem z integracją w życie weszło też kilka nowych zasad dotyczących komentarzy. W efekcie użytkownicy są wsćiekli. "F...ck google+" to jeden z najczęstszych komentarzy, jaki pojawia się przy okazji tego tematu.
Co tak wkurzyło internautów?
1. Obowiązkowa integracja z Google+
Lubiłeś YouTube, ale niekoniecznie Google? Nie masz konta na Google, ale miałeś/aś na YouTube? Cóż, to przeszłość. Teraz po prostu trzeba mieć Google+, żeby komentować. Wiel branżowych serwisów oraz sami użytkownicy są głęboko przekonani, że Google zrobiło to tylko po to, by sztucznie podbić liczbę użytkowników Google+. Biorąc pod uwagę fakt, że reszta zmian jest jeszcze gorsza – wygląda to na całkiem słuszny pogląd.
2. Nielimitowana długość komentarzy
Czy trzeba coś dodawać? Teraz i ty możesz napisać swój esej na YouTube. Podpowiemy tylko, że komentujący zazwyczaj wykorzystują tę nową możliwość nie do wyrażania swojego złożonego zdania na dany temat, ale do zalewania komentarzy bzdurami i spamowania. Taki mały prezent od Google dla trolli. Przykład tutaj.
Za tym idzie możliwość wklejania komentarzy w postaci ASCII – czyli obrazków stworzonych z tekstu. Niestety, na internetowych Da Vinci i Michałów Aniołów nie ma co liczyć – obecnie przeważają penisy we wszelkich formach i odmianach. Wątpliwe by miało być lepiej.
3. Możliwość wklejania linków
Drugi prezent dla trolli i spammerów. Do tej pory nie można było umieszczać linków w komentarzach na YouTube. Oczywiście, użytkownicy to omijali – na przykład wstawiając gwiazdki zamiast kropek w adresach albo zostawiając tam puste miejsca. Teraz już, żeby reklamować porno na YouTube, nie trzeba się tak wysilać – można wklejać linki do woli. I tak też się dzieje, co można zauważyć pod bardzo popularnymi filmikami.
4. Nie można odpowiadać na stare komentarze, zostawione bez Google+
Dyskusji nie będzie – i tyle. Jeśli chcesz odpisać na jakiś komentarz, to tylko na ten stworzony przy użyciu Google+. Niedogodność drobna, ale jednak.
5. YouTube sam wybierze atrakcyjne dla Ciebie komentarze
Facebook, jeśli tak chcemy, może nam pokazywać najbardziej popularne posty. YouTube zaś ma dla nas wybierać komentarze najbardziej atrakcyjne. W pierwszej kolejności – znajomych. O ile ktokolwiek ma jakichś znajomych w Google+.
6. Większa kontrola ze strony kanałów
To chyba jedyna zmiana, która nie budzi jednoznacznego sprzeciwu użytkowników. Właściciele kanałów mogą teraz na przykład banować komentarze, w którym zostało użyte jakieś wskazane przez nich słowo. Teoretycznie więc większa kontrola ma oznaczać większy porządek. Niestety biorąc pod uwagę nielimitowane komentarze i możliwość wklejania linków – administratorzy popularnych kanałów będą pewnie wykonywać syzyfową pracę. O ile w ogóle im się będzie chciało pilnować tego bałaganu.
A użytkownicy wściekli
Branżowe serwisy i wielu znanych vlogerów, którzy mają swoje kanały na Youtube, już zaprotestowali przeciwko tym zmianom.
Kanał TotalBiscuit, który ma ponad milion subskrybentów, w ogóle wyłączył komentarze.
Z kolei Ray William Johnson, jeden z najpopularniejszych vlogerów (ponad 10 mln subskrybentów) stwierdza krótko: "Google+ ssie".
Jeszcze dalej posunęła się vlogerka Emma Blackery, która o nowych zmianach nagrała piosenkę. O Google śpiewa: "Wzięli YouTube i wy.... go w d....". Dosadnie.
Google się zabezpieczył?
Również szef serwisu SpidersWeb Przemysław Pająk krytycznie patrzy na zmiany w komentarzach. – Rozumiem frustrację użytkowników na to, że Google wciska G+ gdzie tylko może i w ten sposób podbija statystyki tego serwisu społecznościowego. Serwisu, który nie odniósł wielkiego sukcesu i nawet w Polsce, gdzie został przyjęty dość ciepło, przypomina miasto duchów. Integrowanie YouTube z G+ jest trochę nachalne – ocenia Pająk.
Jak jednak dodaje, taka polityka koncernów internetowych to standard. – Wszyscy integrują swoje usługi tak, by sprowadzić je do jednego konta. To zrozumiałe, ale forma, w jakiej robi to Google budzi zastrzeżenia – dodaje Pająk.
Nasz rozmówca przyznaje też, że nielimitowana długość komentarzy i możliwość wklejania linków zapewne zwiększą liczbę spamu i trollingu na YouTube. – Na pewno nastąpi taki wzrost, ale mam nadzieję, że Google wprowadzając nowe zasady był świadomy, jakie mogą być tego konsekwencje i opracował odpowiednie mechanizmy obronne, które nie pozwolą na trolling – podkreśla Pająk.
Niestety, póki co wygląda na to, że mechanizmów obronnych nie ma – i trolling trwa w najlepsze. Parafrazując klasyka: Google, YouTube, nie idźcię tą drogą!