"Ni to, ni tamto" - tak Małgorzata Świętochowicz pisała w najnowszym "Newsweeku" o polskich biseksualistach, twierdząc, że "stoją w rozkroku" i cierpią na "wieczny brak satysfakcji", i "poczucie niespełnienia". Na szczęście rzeczywistość biseksualistów nie jest aż tak dołująca, a jedyne co może martwić to medialne powielanie stereotypów.
W najnowszym numerze "Newsweeka" ukazał się artykuł Małgorzaty Świętochowicz “Dwubiegunowi”, który miał przedstawić charakterystykę bardzo luźnej zbiorowości, jaką są polscy biseksualiści. Z tekstu dowiadujemy się, że to najbardziej wykluczona grupa społeczna - nie są akceptowani zarówno przez homo- jak i heteroseksualistów, muszą kryć się ze swoimi preferencjami przed całym światem, a - co gorsza - zasilają liczne grono frustratów, którzy cierpią ze względu na “brak przynależności” do określonej grupy. Czy tak jest naprawdę?
Świętochowicz pisze o biseksualistach tak: “ni to, ni tamto, jedną nogą w większości seksualnej, drugą w mniejszości”. To ogromnie wykluczające stwierdzenie, w dodatku o wybitnie pejoratywnym wydźwięku, zrównujące “dwubiegunowość” seksualnej fascynacji z wiecznym niezdecydowaniem, zagubieniem i niestałością emocjonalną.
Autorka arbitralnie stwierdza, że “biseksualizm to permanentny brak satysfakcji”. – Kiedy jest się z kobietą, pragnie się mężczyzny i na odwrót. W łóżku z kobietą, docenia się jej delikatność, zmysłowość, z mężczyzną jest inaczej, choć też dobrze - pisze. To stwierdzenie zawiera w sobie wszystkie stereotypy, jakie krążą wokół ludzkiej seksualności, pożądania i pragnienia bliskości realizowanej z drugim człowiekiem. Czy według Małgorzaty Świętochowicz biseksualistka pozostająca w wieloletnim związku z kobietą “nieustannie” marzy o seksie z jakimkolwiek mężczyzną?
Permanentna niestałość?
W omawianym artykule biseksualizm został potraktowany jako permanentna niestałość, na którą składają się wycieńczające poszukiwania i męczące, nieosiągalne pragnienie uzyskania “satysfakcji”. To “zaburzona seksualność”, realizowana głównie poprzez zdrady, kiedy kobiety “mają dość swoich mężów” a “gra wstępna z facetem to kuriozum” a mężczyźni, gdy “cierpią na depresję i mają myśli samobójcze”. To smutny obraz - na szczęście jednostronny i nie mający zbyt wiele wspólnego z rzeczywistością.
Biseksualizm to pełnoprawna orientacja psychoseksualna, realizująca się poprzez pociąg seksualny odczuwany zarówno w stronę mężczyzn, jak i kobiet. Oprócz fascynacji erotycznej to również pragnienie bycia z drugą osobą, gotowość do wejścia w relację, chęć realizacji potrzeby bliskości i intymności.
Dlaczego budzi aż tyle emocji? – Osoby biseksualne postrzegane są jako niezdecydowane, dlatego że istnieją normy społeczne, które chciałyby maksymalnie uprościć ludzką seksualność, najlepiej w stronę heteroseksualności - mówi Lech Uliasz z Kampanii Przeciw Homofobii. – Osoby biseksualne łamią te normę i do tego komplikują ją jeszcze bardziej niż homoseksualiści, co dla wielu jest bardzo trudne do zrozumienia - dodaje.
Seksualność jako deklaracja tożsamości
Według Justyny Kowalskiej z Codziennika Feministycznego, biseksualizm nie zawsze musi oznaczać równe zainteresowanie kobietami i mężczyznami. – Niektórym osobom mogą bardziej się podobać np. relacje z mężczyznami, jednak są również fizycznie otwarte na kobiety - mówi. – Czasem nie musi się to w ogóle wiązać z seksem, przez jakieś okresy w swoim życiu mogą po prostu z różnych powodów bardziej lgnąć do jednej bądź drugiej płci - dodaje.
- Bycie hetero- lub homoseksualistą/ką jest też uważane za pewną deklarację tożsamościową, która determinuje nasze zachowanie, miejsce w społeczeństwie, często też poglądy na różne sprawy - uważa Kamila Kuryło, również z Codziennika. – Jak wszystkie gotowe "przepisy na życie" niesie za sobą niebezpieczeństwo zamknięcia się w ramach ograniczeń, zaniku indywidualizmu, nie uwzględnia złożoności ludzi na różnych etapach ich życia. A biseksualizm to przełamywanie tabu - dodaje.
Czy biseksualiści, jak podkreślała wielokrotnie Małgorzata Świętochowicz, są sfrustrowani bardziej niż hetero czy homoseksualiści? Według Justyny Kowalskiej nie da się tego jednoznacznie określić. – Każda osoba biseksualna jest inna, a stopień zadowolenia płynący z relacji fizycznych czy romantycznych zależy wyłącznie od danego przypadku, nie zaś od orientacji seksualnej - mówi. – Jednak frustracja niektórych osób biseksualnych na pewno może wiązać się z brakiem zrozumienia ze strony otoczenia, tak heteroseksualnego, jak i homoseksualnego - dodaje.
Kamila Kuryło słusznie zauważa, że homoseksualizm jest ciągle stygmatyzowany, a biseksualiści częściej boją się dyskryminacji jako “w połowie” homoseksualiści niż jako osoby zainteresowane obydwoma płciami.
Homoseksualizm dalej wyklucza
– Geje i lesbijki, jako te wykluczone z tradycyjnego, patrialchalnego modelu rodziny, wolą trzymać się razem. To nie jest sprawiedliwe, ale panuje przekonanie, że bi, nawet jeśli zakocha się w osobie swojej płci to nie zdecyduje się na deklaracje bycia w jednopłciowym związku tylko wybierze ten bezpieczny, heteronormatywny - mówi Kuryło. – Możemy zgadywać, że gdyby wyeliminować dyskryminację i uprzedzenia z naszego społeczeństwa to osoby biseksualne wchodziłyby w związki jednopłciowe z większym entuzjazmem - dodaje.
Panuje przekonanie, że biseksualizm jest bardziej popularny wśród kobiet, niż wśród mężczyzn. – To prawda, nie znam zbyt wielu bi - mówi Arek, zdeklarowany gej, student Akademii Teatralnej. Czy umówiłby się z biseksualistą? – Jasne, nie widzę problemu, chociaż bałbym się, że mam większą konkurencję – żartuje. – Niewielu mężczyzn przyznaje się do swojego biseksualizmu, wolą zdeklarować się bardziej “na stałe”. Za to dziewczyn sypiających z mężczyznami i kobietami znam naprawdę wiele - dodaje.
– O tym, ze jestem bi dowiedziałam się stosunkowo późno, bo dopiero w wieku 29 lat: wcześniej próbowałam związywać się z mężczyznami, ale żaden z nich nie zainteresował mnie na tyle, żeby stworzyć dłuższy związek - mówi Agnieszka, obecnie mieszkająca w Warszawie. – Dopiero kiedy okazało się, ze istnieje kobieta, która mnie pociąga, okazało się również, ze mogę z nią stworzyć poważną relację.
Czy czuje się w jakikolwiek sposób “usunięta” ze społeczeństwa? – Tak, ale raczej jako osoba, która jest również w pewnym sensie homoseksualna, obecnie w związku z kobietą. I to chyba jest kwestia wykluczająca, a nie moja biseksualność.
– Czuję się wykluczona społecznie dokładnie tak jak znaczna część homoseksualistów, tzn. przykro mi, że polskie prawo nie daje mi w homo-związku takich przywilejów, jakie daje parom hetero, które mogą się pobrać - mówi biseksualna Ania z małego miasta na południu Polski, obecnie mieszkająca w Warszawie. – Chodzi tu o podstawy bytowania, czyli prawo do dowiadywania się o stan zdrowia partnera lub partnerki jak jest w szpitalu, prawo do decydowania w trudnych przypadkach, które wymagają osoby trzeciej, czy też prawo do dziedziczenia - dodaje. Jak wygląda historia jej związków? – Bardzo prosto, bo ja się wiążę na lata: najpierw byłam trzy lata z chłopakiem, potem przez pięć lat z kolejnym, a teraz - z dziewczyną - jestem już szósty rok - mówi Ania.
Polityka nadmiaru?
– Większość ludzi uważa, że skoro osobom biseksualnym podobają się obie płcie, to znaczy, że na pewno stale im czegoś brakuje, a skoro tak, to znaczy, że będąc np. w związku z mężczyzną tęsknią za kobietami – mówi Justyna Kowalska z Codziennika Feministycznego. – Obiegowo sądzi się, że osoby biseksualne nie mogą się zdecydować na żaden dłuższy związek z jedną płcią i w efekcie skaczą z kwiatka na kwiatek, są wiecznie sfrustrowane: nic bardziej mylnego! - dodaje. – Osoby biseksualne, które znam - łącznie ze mną - zwracają po prostu większą uwagę na czyjąś osobowość niż na płeć, w związku z czym – jeśli zmieniamy partnera/kę – to nie dlatego, że brakuje nam osoby przeciwnej płci, tylko z tych wszystkich innych powodów, dla których związki między ludźmi się rozpadają - dodaje.
Justyna Kowalska zwraca uwagę, że nie może się wypowiadać w imieniu wszystkich “bi”, po czym dodaje, że generalizacja o “niezdecydowaniu” biseksualistów kreuje krzywdzący stereotyp.
O negatywnym stereotypie wspomina również Agnieszka, która uważa, że wrzucanie wszystkich ludzi do jednego worka jest nieprawdziwe: to zakłada jakiś jeden wzorzec i dopasowywanie do niego ludzi. – Na szczęście ludzie są bardzo różni. Ja nie mam problemu z niezdecydowaniem, zawsze wiedziałam, kiedy moje uczucia są autentyczne, a kiedy nie i dlatego też często bardzo szybko rezygnowałam z różnych relacji - mówi Agnieszka. – Wydaje mi się, że "niezdecydowanie" to raczej kwestia charakteru czy dojrzałości, nie jest spowodowane biseksualnością - wyjaśnia.