Cała Polska żyje dziś tragedią w Kamieniu Pomorskim, gdzie pijany kierowca zabił sześć osób. Politycy debatując nad zmianą prawa prześcigają się w pomysłach na jego zaostrzenie. Jednak prawdziwą karą dla osoby, która zabiła drugiego człowieka prowadząc po alkoholu jest życie ze świadomością tego, co zrobiła. – Nazywam się Jessica Rasdall i zabiłam swoją najlepszą przyjaciółkę – mówi Amerykanka, która prowadziła auto po pijanemu.
25 lutego 2006 roku był ostatnim dniem, który Jessica Rasdall i Lara Gorman spędziły wspólnie. I choć dla przyjaciółek miał on upłynąć pod znakiem świetnej zabawy, wszystko zmieniła jedna, dramatyczna w skutkach decyzja.
Jessica i Lara znały się już od przedszkola. Były wręcz nierozłączne, a ich znajomość miała szansę przetrwać do końca życia. Łączyła je bowiem nie tylko przyjaźń, ale także miłość do tańca. Dlatego właśnie piątkową noc spędziły wspólnie pijąc i tańcząc, aż do trzeciej nad ranem. Wtedy właśnie postanowiły opuścić imprezę. Pomimo wypitego wcześniej alkoholu, Jessica wsiadła za kółko.
Dziewczyny miały wtedy po osiemnaście lat. – Pamiętam, jak Lara powiedziała "kocham tę piosenkę" – wspomina. Bez problemu udało im się zdobyć alkohol, mimo że nie miały ukończonych 21 lat. Mężczyzna, który podawał im drinki był zainteresowany bardziej numerem telefonu do dziewczyn, niż ich wiekiem czy zdrowiem.
Jessica wspomina, że w czasie drogi powrotnej z klubu słuchały muzyki i śpiewały. Kolejne obrazy z jej pamięci stanowią już jedynie krew i potłuczone szkło. Wspólna podróż przyjaciółek zakończyła się na jednym z drzew w Petersburgu na Florydzie, niedaleko akademika, w którym mieszkała Lara. Nigdy jednak do niego dotarła – w wyniku poniesionych obrażeń poniosła śmierć na miejscu. Jessica została ranna znacznie lżej, ale do dziś nie może pozbyć się obrazów z tamtej nocy.
– Nie potrafię znaleźć sposobu na to, aby zmyć z pamięci obrazy z tego dnia. Nie potrafię uciec od bólu, poczucia winy i żalu. Do dziś zdarza mi się podnieść słuchawkę telefonu z myślą, by zadzwonić do Laury – mówiła Amerykanka.
Zabiłaś kogoś!
Brandy Graff nie pamięta momentu, który na zawsze zmienił jej życie. Po całym dniu imprezowania, wsiadła za kółko i zabiła dwie dziewczyny. Przytomność odzyskała dopiero w szpitalu, gdy ktoś trzymając ją za ramiona powiedział "Zabiłaś kogoś!". Wtedy ponownie straciła przytomność, bo uświadomiła sobie, jak będzie wyglądało jej przyszłe życie.
A 20 kwietnia 2005 roku dla Brandy Graff zaczął się wyjątkowo dobrze. Prognoza pogody zapowiadała słońce. Po godzinie 9.00 rano wsiadła za kółko mazdy swojego ojczyma i udała się w kierunku plaży. Spędziła na niej kilka godzin.
– Piliśmy już w samochodzie będąc w drodze na plażę – wspomina Graff. Około godziny 15.30 postanowiła wsiąść za kółko i wracać do miasta.
W tym samym czasie, lecz kilka miejscowości dalej, 95-letnia Theodora Mastracchio oraz jej 86-letnia siostra Victoria Riccio bawiły się na potańcówce w lokalnym klubie seniora. Tuż po niej, wraz z córką Theodory, wsiadły do samochodu. Pech chciał, że na dwupasmowej drodze znalazły się w tym samym czasie, co Brandy Graff. Ta zaś zjechała na lewy pas, uderzając czołowo w samochód sióstr. – To było jak w zwolnionym tempie – wspomina
Dzień później Graff obudziła się w szpitalnym łóżku, do którego była przykuta kajdankami. Została oskarżona o wiele przestępstw, w tym o spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Jak wspomina, po wszystkim co się wydarzyło, miała ochotę zapaść się pod ziemię. Jednym z trudniejszych momentów w jej życiu był widok materiału telewizyjnego o wypadku, który spowodowała będąc pod wpływem alkoholu.
Zadawała sobie pytanie, czy możliwe jest, aby była odpowiedzialna za śmierć kogokolwiek. – Były chwile, kiedy chciałam umrzeć. Kiedy zrobi się coś takiego, jak to, co ja zrobiłam, ma się ochotę znaleźć jakieś rozwiązanie, aby to naprawić. Niestety, tego już nie da się odwrócić – mówiła Brandy Graff, która w dniu wypadku miała 18 lat.
Marcinowi S. grozi do 15 lat więzienia
Marcin S., który spowodował wypadek w Kamieniu Pomorskim, usłyszał zarzut spowodowania katastrofy w ruchu drogowym. Mężczyzna przyznał się do winy oraz do tego, że w dniu, w którym doszło do wypadku, spożywał alkohol. Grozi mu kara do 15 lat pozbawienia wolności.
Tymczasem rząd Donalda Tuska zapowiedział, że we wtorek, 7 stycznia, przedstawi "pakiet rozwiązań na rzecz walki z pijanymi kierowcami". CZYTAJ WIĘCEJ
Nie mógł żyć w kłamstwie
Najlepszym przykładem tego, jak trudne jest życie ze świadomością, że zabiło się kogoś jadąc po pijanemu jest głośny przypadek Matthew Cordle'a. Ten 21 letni Amerykanin nagrał film, który umieścił później w internecie. Wyznał na nim, jak pijany do nieprzytomności wsiadł za kierownicę i spowodował śmiertelny wypadek.
Wszystko wydarzyło się 22 czerwca 2013 roku. Tego dnia, wjechał pod prąd na drogę i zabił 61-letniego Vincenta Canzano. Trzy miesiące później zdecydował się przyznać, zamieszczając filmik na YouTube. Poinformował w nim, że nie zamierza szukać sposobów na uniknięcie odpowiedzialności.
Amerykanin przeprosił także rodzinę tragicznie zmarłego oraz zaapelował do innych kierowców, aby nie powtarzali jego błędów i nie siadali za kółko po spożyciu alkoholu.
Jednak czy te, lub jakiekolwiek inne historie osób, które wsiadły za kółko po wypiciu alkoholu cokolwiek zmienią? Trudno stwierdzić. Pewne jest natomiast, że czas na myślenie jest teraz, dziś, a nie w momencie, gdy kolejna osoba straci życie.
Spowodowała wypadek prowadząc po alkoholu i zabiła swoją najlepszą przyjaciółkę
Nigdy nie sądziłam, że będzie to ostatni dzień wspólnej zabawy. Nigdy nie myślałam, że tej nocy po raz ostatni zrobimy makijaż i będziemy robić sobie głupie zdjęcia przed lustrem. Nigdy nie myślałam, że piątek 25 lutego 2006 roku okaże się dniem, kiedy zabiję swoją najlepszą przyjaciółkę. CZYTAJ WIĘCEJ
Matthew Cordle
sprawca wypadku
Zabiłem człowieka. Byłem z przyjaciółmi, popiliśmy naprawdę ostro. Chodziliśmy z baru do baru, próbując się dobrze bawić i straciłem kontrolę. Czasami piję, bo mam depresję, z którą zmagam się każdego dnia. (…) Tamtej nocy popełniłem błąd, bo wsiadłem do mojego samochodu.