17.03.2013 Kraków. Marsz w obronie jedności rodziny – wyraz solidarności z rodziną Bajkowskich, którym sąd odebrał i umieścił w domu dziecka trójkę dzieci.
17.03.2013 Kraków. Marsz w obronie jedności rodziny – wyraz solidarności z rodziną Bajkowskich, którym sąd odebrał i umieścił w domu dziecka trójkę dzieci. Fot. Michał Łepecki / Agencja Gazeta

Najpierw sprawa rodziny Bajkowskich, teraz tragedia w Suwałkach – po raz kolejny pojawia się pytanie, czy sądy nie decydują zbyt pochopnie o odbieraniu rodzicom ich dzieci. – Bieda nigdy nie może być powodem takiej decyzji – mówi rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu. Zaznacza jednak, że każda taka sprawa to dla sędziów trudny, a nawet dramatyczny wybór. I o brzemienną w skutki pomyłkę nie jest trudno.

REKLAMA
W miniony weekend media donosiły o tragedii, do której doszło w suwalskim Miejskim Centrum Interwencji Kryzysowej. 16-letni chłopak popełnił samobójstwo po tym, gdy dowiedział się, że zostanie odebrany matce i przeniesiony do placówki opiekuńczo-wychowawczej.
Polskie Radio

Chłopak był najstarszy z czwórki rodzeństwa. Jego siostrami i rocznym niemowlęciem opiekowała się tylko matka. Kobieta nie radziła sobie z utrzymaniem dzieci, a ojcowie nie byli nimi zainteresowani. Pod koniec grudnia sąd zadecydował, że troje dzieci trafi do placówki opiekuńczo-wychowawczej, a najmłodsze zostanie oddane pod opiekę rodziny zastępczej. CZYTAJ WIĘCEJ


Po suwalskiej tragedii na lokalnych sędziów, urzędników i pracowników społecznych posypały się gromy. Sprawę bada prokuratura, a także Rzecznik Praw Obywatelskich. Po raz kolejny palące stało się też (podnoszone wielokrotnie przy okazji tzw. sprawy Bajkowskich) pytanie o to, czy sądy nie podejmują tego typu dramatycznych decyzji zbyt pochopnie: czy samobójstwo chłopca spowodowane rozstaniem z matką nie przeczy opinii sądu, który stwierdził, że jest ona “niewydolna wychowawczo”?
Decyzje zbyt pochopne?
– To mogło przytrafić się właściwie każdej normalnej rodzinie – mówił kilka miesięcy temu o głośnej sprawie odebrania dzieci państwu Bajkowskim z Krakowa Grzegorz Mika z inicjatywy "Nie niszczcie rodziny". Wraz z wieloma innymi rodzicami protestował on przeciwko temu, jak brutalnie i pochopnie sędziowie (wsparci opiniami pracowników socjalnych) ingerują w życie kochających rodzin, tylko dlatego, że panuje w nich bieda. Czy w Suwałkach znów powtórzył się ten sam scenariusz?
– Bieda nigdy nie może być powodem do odbierania rodzicom ich dzieci – mówi zdecydowanie Lidia Leońska, rzeczniczka Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Poznaniu. Podkreśla, że jeśli tylko rodzice kochają i szanują swoje pociechy, a także siebie nawzajem, ich status materialny powinien dla sądu sprawą drugorzędną. – Co do zasady, nawet kiedy któreś z rodziców dotyka długotrwała choroba czy bezrobocie, rodzina przy zewnętrznym wsparciu ma szansę egzystować i dawać sobie radę – zauważa Leońska, choć zaznacza, że trudno jej oceniać konkretny przypadek z Suwałk.
Psycholożka Ewa Lubianiec jest prezesem fundacji "Pomóż Dorosnąć", wspierającej dzieci dotknięte bolesnymi doświadczeniami wynikającymi z ich trudnych historii rodzinnych i życiowych. Jej zdaniem, sposób, w jaki sędziowie podejmują decyzje o odebraniu dzieci rodzicom, w wielu przypadkach pozostawia wiele do życzenia.
Ewa Lubianiec
psycholog, prezes fundacji "Pomóż Dorosnąć"

Bywam na tego typu rozprawach sądowych jako psycholog i jestem przerażona niekompetencją sądów. Czasem decyzje podejmowane są pochopnie, z kolei innym razem niezwykle opieszale.


Lubianiec zwraca też uwagę, że kuratorzy, na których opiniach w dużej mierze opierają się sędziowie, mają bardzo słabe przygotowanie psychologiczne. – Nie winię ludzi, ale system, który jest niestety ubogi w specjalistów, a także mało wydajny – spraw jest po prostu zbyt dużo – ocenia psycholożka. W efekcie dużo jest też błędów: czasem dzieci odbierane są rodzicom zbyt szybko i bez powodu, innym razem powołując się na biologiczną więź zupełnie niepotrzebnie rozważa się ich powrót z rodzin zastępczych do biologicznych, gdzie czeka je tylko ciężki los.
“Dramatyczny wybór” i kierunek zmian
Opinię Ewy Lubianiec podziela też poseł Stanisław Szwed z PiS, wiceprzewodniczący Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Jego zdaniem sędziowie często bazują na pojedynczej opinii lub zeznaniu świadka. – Jest wiele bulwersujących przypadków i uważam, że jest to problem systemowy, z którym należałoby się zmierzyć na poziomie ustawy. Nie wszystkie instytucje działają tak, jak powinny – ocenia Szwed. Jego zdaniem kluczową sprawą jest sprawienie, by decyzje były oparte na mocnych podstawach.
Lidia Leońska zwraca jednak uwagę, że sprawa oczywista jest tylko w teorii: – Nie zawsze udaje się rozpoznać wszystkie okoliczności. Czasem niektóre deficyty czy dysfunkcje nie są możliwe do zdiagnozowania w pierwszych kontaktach nawet dla doświadczonych pracowników socjalnych, czasem trudno przewidzieć, jaką wrażliwość ma dziecko i jak przyjmie decyzję o odłączeniu od rodziców – mówi.
Nasza rozmówczyni dodaje jednocześnie, że życie pisze czasem takie scenariusze, w których nawet absolutnie pełna wiedza o danej rodzinie nie pozwoliłaby podjąć “dobrej” decyzji: – Jeśli samotna, upośledzona matka ma 11 dzieci, to nawet przy najlepszych chęciach nie będzie w stanie zapewnić im bytu. Sąd staje w takiej sytuacji wobec naprawdę dramatycznego wyboru – zauważa Leońska.
Dlatego też doświadczona pracowniczka poznańskiego MOPR-u przyznaje, że takich tragedii, jak ta z Suwałk, niestety nigdy nie wyeliminujemy do końca: żadne systemowe działania nie będą w 100 proc. skuteczne. – Modlę się, żeby coś takiego już nigdy się wydarzyło, ale niestety nie mamy takiej gwarancji – mówi Leońska.
Zgadza się z nią także Stanisław Szwed. Dodaje jednak, że choć dobra dzieci nie da się nigdy zagwarantować zapisem w ustawie, warto bacznie przyglądać się wadom obecnego systemu pomocy rodzinie: – Ważne jest to, by nie udawać, że wszystko jest w porządku. Musimy mówić o tym, co należałoby poprawić, że by takich tragedii jak ta w Suwałkach było jak najmniej – podsumowuje.