Ciasnota, bałagan i współlokatorzy. Bohaterowie seriali mieszkają tak jak my
Marta Wawrzyn
28 stycznia 2014, 17:04·4 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 stycznia 2014, 17:04
Ciasne klitki, bałagan, gnieżdzenie się po kilka osób na niewielkiej przestrzeni. Składane łóżka, zbyt głośni sąsiedzi, nie najlepsze dzielnice. Bohaterowie współczesnych seriali coraz częściej mieszkają tak, jak zwykli ludzie. Tak jest w "Dziewczynach", tak jest w "Dwóch spłukanych dziewczynach", tak samo jest w "Banshee" czy "Justified".
Reklama.
Partnerem sekcji jest HBO
Wielki salon z kanapą, na której zmieści się cała grupa przyjaciół, do niedawna był sitcomowym standardem – od "Przyjaciół", przez "Jak poznałem waszą matkę", aż po "Teorię wielkiego podrywu". I choć nigdy mieszkania bohaterów seriali komediowych nie przypominały luksusowych apartamentów, pewnego standardu się trzymano. Wszyscy mieli sporo przestrzeni i nie zastanawiali się w co drugim odcinku, skąd wezmą pieniądze na czynsz. Kiedy Stany Zjednoczone weszły w kryzys gospodarczy, standardy trzeba było obniżyć. Bohaterowie współczesnych produkcji z zazdrością patrzą na Monicę Geller i jej kolorowe mieszkanko.
"Dziewczyny", czyli jak przeżyć w wielkim mieście
Mieszkanie, które wynajmuje Hannah (Lena Dunham) z "Dziewczyn" jest małe, ciasne i sprawia klaustrofobiczne wrażenie. Znajdują się w nim dwie sypialnie, które dzieli bardzo cienka ściana. Hannah oczywiście nie może sobie pozwolić na samodzielny wynajem (bywały czasy, kiedy nie mogła pozwolić sobie nawet na płacenie połowy czynszu), więc pojawiają się współlokatorzy.
Kiedyś dziewczyna mieszkała z Marnie, w trzecim sezonie wprowadził się do niej Adam. Co dla widzów oznacza pożegnanie z jego ciemną, niezbyt czystą i niespecjalnie przystosowaną do jakichkolwiek wizyt norą, do której zaglądaliśmy co jakiś czas w poprzednich sezonach. A trzeba przyznać, że klimat tam panował specyficzny. Można było znaleźć rozklekotaną kanapę, starą wagę lekarską (poważnie, przy drzwiach wejściowych), rozrzucone narzędzia stolarskie, rowery, niedokończone projekty, a czasem nawet i wiosła oraz domowej roboty tratwę. Teraz to miejsce będzie miało nowego lokatora, Raya, i można spodziewać się, że sporo się zmieni.
Tymczasem Marnie przeprowadziła się do własnej klitki, którą zdążyła już porządnie wyszorować, co jednak tylko trochę poprawiło wrażenie. Ale nawet jeśli mieszkaniu bohaterki granej przez Allison Williams daleko do pałacu, młodzi Polacy z Warszawy czy Krakowa raczej by nim nie pogardzili. Bo przecież ona pracuje teraz jako kelnerka i może sobie pozwolić na wynajem kawalerki! Jak jej nie zazdrościć?
Max i Caroline – dziewczyny jeszcze bardziej spłukane
Jeśli dziewczyny (i chłopaki) z serialu HBO mają kiepską sytuację mieszkaniową, to co powiedzieć o bohaterkach "Dwóch spłukanych dziewczyn", które próbują otworzyć w Nowym Jorku własną knajpkę z muffinkami? Jedna sypialnia, otwarta na salon miniaturowa kuchnia, w której często do późnych godzin nocnych bądź nawet wczesnych porannych wre praca, łóżko Caroline schowane w ścianie. Na podwórku koń, wsadzający czasem łeb do mieszkania.
A do tego nie najlepsza okolica na Brooklynie i hałaśliwa sąsiadka z Polski, która uprawia seks tak dziki, że czasem sufit nie wytrzymuje. Niby bywa tu całkiem wesoło i kolorowo, bo Max i Caroline z fantazją zagospodarowują tę niewielką przestrzeń, ale zdecydowanie takie lokum nie jest niczyim szczytem marzeń.
Pokoik nad barem albo gołe ściany, czyli jak mieszkają stróże prawa
Obniżenie standardów mieszkaniowych dotyczy nie tylko szeroko pojętych seriali komediowych. W dramatach widać to samo. O ruderach, w jakich mieszkają drugoplanowi bohaterowie takich seriali, jak "Detektyw" czy "Justified: Bez przebaczenia", można by długo pisać. Amerykańskie Południe w obu serialach (pierwszy dzieje się w Luizjanie, drugi w Kentucky) jest tak biedne, że dla Polaka przyzwyczajonego do myślenia, iż "Ameryka to bogaty kraj", wydaje się to niemal niepojęte. Drewniane baraki, stare kampery, domy pamiętające lepsze czasy – taka jest rzeczywistość na amerykańskiej prowincji.
Już w pilocie "Detektywa" poznaliśmy warunki mieszkaniowe Rusta Cohle'a (Matthew McConaughey), dziwniejszego z serialowych detektywów. Okazało się, że policjant żyje po spartańsku: jedno pomieszczenie, białe ściany, prawie żadnych mebli, trochę książek, pudła w kącie, materac na podłodze. I nic, co by wskazywało, że lokator zamierza tu zostać dłużej niż parę nocy.
Cohle to nie jedyny stróż prawa ze współczesnych seriali, którego sytuację mieszkaniową najlepiej opisuje słowo "tymczasowość". Uroczemu kowbojowi Raylanowi Givensowi z "Justified" zdarzyło się pomieszkiwać w skromnym pokoiku nad barem, podobne lokum ma szeryf Lucas Hood z "Banshee". Mimo że nic poza łóżkiem, kurzem i niezidentyfikowanym bałaganem w takich "mieszkaniach" nie ma, żaden z panów nie narzeka na brak damskiego towarzystwa. A gdyby akurat któryś z nich miał wolny wieczór, wystarczy, że zejdzie na dół, by móc utopić smutki w takim trunku, jaki mu się tylko zamarzy.
Klimatyczne lofty, na które nikogo nie stać
Inna ciekawa tendencja, którą widać ostatnio w serialach, to umieszczanie bohaterów w klimatycznych loftach. Kiedy Ryan Murphy przeniósł część akcji młodzieżowego hitu "Glee" do Nowego Jorku, Rachel z Kurtem zamieszkali w takim właśnie miejscu. Loft był na początku kompletnie zrujnowany i trzeba go było własnymi siłami wyremontować, a do tego dojazd do miasta jest tak fatalny, jak to tylko możliwe. Ale nawet przy tych zastrzeżeniach takie mieszkanie pozostaje fantazją - nie ma mowy, żeby studenci mogli sobie pozwolić na podobne lokum w Nowym Jorku.
Przestronne, fajnie urządzone lofty pojawiły się też w takich serialach, jak "Orphan Black" (Felix), "Plotkara" (rodzina Humphreyów) czy "New Girl". Ich lokatorzy zazwyczaj mają problemy finansowe, o których co jakiś czas opowiadają widzom, stąd też są to wnętrza specyficzne, udekorowane czym się tylko da. Ale prawda jest taka, że gdyby rzeczywiście ledwie wiązali koniec z końcem (jak Nick, życiowy nieudacznik z "New Girl"), nigdy w życiu nie mogliby sobie na te mieszkania pozwolić. Nawet ze współlokatorami.
Popularność loftów to dowód na to, że serialowa bieda jednak nie do końca przypomina tę naszą. Owszem, nie brak produkcji, którym lukrowanie rzeczywistości jest obce - patrz: "Dziewczyny" czy "Dwie spłukane dziewczyny". Ale w innych serialach brak pieniędzy na porządne mieszkanie oznacza, że bohaterowie żyją w kolorowym miejscu, wśród artystów albo młodych ludzi z wielkimi marzeniami. I z tym już przeciętny Polak raczej się nie utożsami.