Są rzeczy na niebie i ziemi o których się filozofom nie śniło. A już z pewnością nie tym, którym bliskie są zasady moralne. Te zaś coraz bardziej obce są dla naszych rodaków, gdyż jak informuje CBOS, coraz mniej z nas uważa, że należy mieć wyraźne zasady moralne i nigdy od nich nie odstępować. Coraz częściej za to jesteśmy w stanie dopuścić naginanie ich w "pewnych sytuacjach". Czy naginanie zasad nie wyjdzie nam bokiem?
Niebo gwiaździste nade mną i prawo moralne... No właśnie, gdzie? Gdziekolwiek je mamy, tkwi ono coraz głębiej, a wyniki badań pokazują wyraźnie, że mają dla nas coraz mniejsze znaczenie. Jeszcze w 2009 roku, blisko co trzeci z nas (31 proc.) uważał, że należy mieć wyraźne zasady moralne i nigdy od nich nie odstępować. Dziś niemalże co piąty (22 proc.) myśli w ten właśnie sposób.
Coraz więcej zaś osób twierdzi, że zasady moralne są pożądane, ale w pewnych sytuacjach można je nagiąć. Ten relatywizm wyznaje dziś aż 42 proc. przebadanych przez CBOS Polaków, czyli o trzy procent więcej, niż jeszcze w 2009 roku. Jeszcze gorzej wypadamy pod tym względem w porównaniu do roku 2005, kiedy zaledwie 30 proc. z nas dopuszczało wybiórcze stosowanie zasad moralnych.
"Zindywidualizowana religijność"
Blisko co piąty z nas uważa, że złożoność usprawiedliwia odstąpienie od zasad i nie traktuje tego jako coś złego. 12 proc. zaś uważa, że nasze postępowanie jest całkowicie uzależnione od sytuacji. Zdaniem tej grupy, bezsensowne jest ustalanie reguł odgórnie, skoro każda sytuacja w życiu jest nieco inna, zatem i to co moralne, nie będzie zawsze tym samym.
Dr Rafał Boguszewski z CBOS stwierdza w rozmowie z naTemat, że wzrost relatywizmu związany jest po pierwsze z coraz większą otwartością Polaków na inne kultury i inne systemy wartości, co wynika m.in. z pewnej zmiany w zakresie stylów życia, chociażby częstszym podróżowaniem po świecie. Drugim powodem takich wyników badania mogą być zmiany w zakresie polskiej religijności, która jest religijnością w coraz większym stopniu zindywidualizowaną.
– Polacy, którzy nadal w większości określają się mianem katolików, coraz częściej kontestują zasadność przynajmniej części zasad moralnym propagowanych przez tę religię, a te zasady moralne katolicyzmu, które są w ich przekonaniu słuszne, często uznają za niewystarczające. Tym samym, chcąc usprawiedliwić pewne niekonsekwencje wynikające z wyznawanej przez siebie religii, coraz częściej obierają stanowisko, zgodnie z którym wprawdzie dobrze jest mieś określony system normatywny, ale różne sytuacje życiowe mogą usprawiedliwiać pewne przewartościowania w tym zakresie – uważa dr Boguszewski.
Moralna degradacja?
Wyniki badań CBOS-u bez wątpienia pokazują duża zmianę w naszym społeczeństwie oraz wyraźną tendencję w stronę relatywizmu moralnego, a jak kto woli - upadku. dr Krzysztof Saja z Zakładu etyki Instytutu Filozofii Uniwersytetu Szczecińskiego twierdzi jednak, że najnowsze dane pokazują jeszcze inny problem.
– Sondaż świadczy nie o moralnej degradacji społeczeństwa polskiego, jak ktoś mógłby wnosić z przytoczonych liczb, lecz o braku wśród Polaków elementarnej wiedzy etycznej. Ale skąd mieliby ją posiadać, skoro etyka nie jest nauczana w szkołach – mówi dr Saja, jeden z autorów serwisu etykapraktyczna.pl.
Zdaniem mojego rozmówcy, przekonanie większości respondentów (57%), że rozstrzyganie o tym, co jest dobre i złe, powinno być przede wszystkim wewnętrzną sprawą każdego człowieka, jest zwyczajnie głupie. Dlaczego?
Moralność nie jest światopoglądem
Dr Krzysztof Saja wskazuje konkretne konsekwencje braku elementarnej wiedzy etycznej. Jedną z nich jest właśnie traktowanie moralności jako wyraz prywatnego światopoglądu, który można zmienić, porzucić czy zmodyfikować. – Choć ludzie wyrażają takie opinie, zaprzeczają im w swoim działaniu. Wynika to z medialnego obrazu sporów etycznych jako tych, które generują kłótnie, nieporozumienia i brak możliwości zgody. A przecież podstawowe zasady moralne zapisane są np. w Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela – zauważa ekspert.
Jak mówi dr Saja, również fakt że jedynie 19% osób uważa, że dobrze jest mieć stałe zasady moralne, wynika z dramatycznego braku wiedzy etycznej. Wyjaśnia, że proste reguły, które rodzice przekazują dzieciom w wieku 10 lat, nie sprawdzają się, gdy człowiek ma lat 40. – Rzeczywistość moralna jest bowiem znacznie bardziej złożona niż wychowawcze rady skrojone dla małych dzieci. Na przykład, weźmy zasadę „Nie zabijaj”. Jest ona jedynie uproszczoną wersją drogowskazu, którego w dorosłym życiu należy słuchać z pewną ostrożnością – wyjaśnia.
Wolna wolna
Nasz komentator zauważa, że nauka na temat właściwego postępowania, jaką jest etyka, jest niezbędna do funkcjonowania dorosłego człowieka. Jego zdaniem bowiem, proste zasady wyniesione z domu są natomiast wartościowymi drogowskazami, które wystarczają jedynie w młodości.
Z kolei dr Rafał Boguszewski z CBOS twierdzi, że obserwowane zmiany w stylach życia i związany z nimi wzrost tolerancji Polaków sprawia, że – pomimo ciągle znacznego konserwatyzmu w poglądach (zwłaszcza wśród osób starszych) – coraz częściej prezentowane są postawy nieoceniające i akcentujące wolną wolę człowieka.
– Coraz popularniejsze staje się myślenie typu: ja wprawdzie wyznaję określone zasady, ale jak ktoś myśli, żyje, działa inaczej niż ja, to jest to jego sprawa. Upowszechnia się zatem przekonanie, że każdy ma prawo do poszukiwania własnych wartości i norm, przy czym nie powinien ich narzucać innym – mówi autor opracowania wyników badania CBOS – dr Rafał Boguszewski.
Zakład etyki, Instytut Filozofii, Uniwersytet Szczeciński
Jest tak głupie jak to, że wewnętrzną sprawą każdego człowieka powinno być przekonanie, czy ziemia jest płaska czy okrągła. Nie wierzę jednak, że większość z nas uważa, że każda opinia każdego człowieka w kwestiach moralnych jest równie wartościowa. Jeśli przyszłoby nam bowiem oceniać mordercę i gwałciciela małych dziewczynek, który czyni to dla sadystycznej zabawy, olbrzymia większość z nas uznałaby, że ocena takiego postępowania nie jest „wewnętrzną sprawą każdego”. Olbrzymia większość stwierdziłaby wtedy, że jeśli ktoś pochwalałby takie czyny, byłby po prostu zdemoralizowany.
Dr Krzysztof Saja
Zakład etyki, Instytut Filozofii, Uniwersytet Szczeciński
Czym innym jest bowiem świadome i celowe morderstwo, czym innym natomiast pozbawienie życia w samoobronie lub obronie innych. Inaczej zasadę nie zabijaj interpretowalibyśmy także dla żołnierzy misji w Afganistanie lub członków grupy szturmowej Grom. Ludzie na co dzień zabijają mnóstwo zwierząt, uznając to za uzasadnione. Istnieją też poważne wątpliwości jak traktować uśmiercanie komórek, embrionów, zarodków, płodów, co myśleć o eutanazji i samobójstwie.