InPost jest pod ciągłą krytyką internautów.
InPost jest pod ciągłą krytyką internautów. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta
Reklama.
Chociaż kurz nieco opadł, nadal w internecie krąży wiele nieprawdziwych informacji na temat nowego systemu dostarczania przesyłek sądowych. Wiadomo – memy są nieśmiertelne. I niestety często nieprawdziwe. Dlatego warto wyrwać kilka głęboko zakorzenionych mitów na temat konsorcjum PGP-InPost-Ruch. Zaczynając od tego najpopularniejszego. I jednocześnie najbardziej oderwanego od rzeczywistości – listów w sex-shopie.
Listy w sex-shopie i zakładzie pogrzebowym

O ile pierwsza lokalizacja jest zupełną bzdurą, to rzeczywiście jest zakład pogrzebowy, w którym można odebrać przesyłki z sądu. Ale tutaj akurat nie różni się od Poczty Polskiej, która także ma placówkę w zakładzie pogrzebowym.
logo
Placówka Poczty Polskiej w zakładzie pogrzebowym.

Ale warto też zwrócić uwagę na alternatywy w Miedznej. To niewielka miejscowość na Mazowszu (liczy ok. 1400 mieszkańców). Poza kościołem i urzędem gminy są w niej dwa sklepy i wspomniany zakład pogrzebowy. Jeden ze sklepów to agencja Poczty Polskiej. Drugi, gdzie InPost mógł umiejscowić swoją agencję nie spełnił wymogów jakości postawionych przez firmę. Został więc zakład pogrzebowy.
Kiedy mieszkańcy zaczęli się burzyć zaoferowano im przeniesienie punktu do innej miejscowości w gminie. Ale wtedy zaczęły się lamenty na to, że daleko i że trzeba będzie jeździć. Stanęło na tym, że zakład pogrzebowy zostaje. A ci, którzy się boją, mogą wystawić pełnomocnictwo na piśmie i wysłać kogoś mniej przesądnego.
Skuteczność doręczeń

Jeszcze zanim minął termin dostarczenia pierwszych przesyłek nadanych po Nowym Roku (czyli za pośrednictwem PGP/InPost) zaczęły się pojawiać doniesienia o setkach odwołanych rozpraw. Powód? Prywatna firma nawaliła, co za czasów Poczty Polskiej było nie do pomyślenia. Ale wszystko wskazuje na to, ze wina leży właśnie po stronie państwowego molocha. Po przegranym przetargu firma miała się uchylać od wykonywania obowiązków, chociaż do 31 grudnia 2013 roku to ona musiała przyjmować przesyłki z sądów i prokuratur.
A sam InPost pomimo, że miał kilka wpadek, były to przypadki incydentalne. Jak pod koniec lutego podało Ministerstwo Sprawiedliwości na usługi nowego dostarczyciela wpłynęły w pierwszym miesiącu 272 skargi. Na ponad cztery miliony przesyłek – to 0.0068 proc. Dla porównania Poczta Polska z samego sądu w Lublinie miała otrzymać 6600 skarg.
Brak awiz

Awizo oglądamy niemal tak często jak listy i paczki, które do nas wysłano. Po części dlatego, że nie ma nas w mieszkaniach, kiedy przychodzi listonosz. Ale nie zawsze chce mu się zadzwonić czy wejść po schodach i zapukać do drzwi. – Mam tu polecony do odebrania. Chociaż nie wiem, dlaczego musiałem przyjść, bo dziecko jest chore i ciągle ktoś z nim siedzi w domu – mówił mężczyzna, który stał przede mną w kolejce na poczcie.
Zaczęły się pojawiać informacje, że nowy dostawca korespondencji sądowej nie awizuje przesyłek i nie dostarcza sądom zwrotnego potwierdzenia odebrania listu. Rzeczywiście tradycyjne karteczki znikną. Ale jeszcze nie teraz. Trwają testy systemu ePost - elektronicznego systemu potwierdzenia odbioru. Nie tylko sąd będzie mógł śledzić odebranie przesyłki, ale i kancelaria będzie dostawała informację, że sąd wysłał do niej list. Wtedy już nie będzie możliwości, żeby korespondencja zaginęła.
Gdzie naklejki z kodem R?
Wysyłanie listu to cały rytuał – koperta, znaczek, ślina – wiadomo. Podobny rytuał obowiązywał w sądach – do każdego listu poleconego trzeba było przykleić kod R, który służył do śledzenia jego drogi. I nagle tego zabrakło. InPost postanowił zastąpić archaiczne naklejki nadrukami na kopertach.
Niemal każdy sąd w kraju ma już specjalne oprogramowanie, które pozwala mu nadać kod R każdemu z listów. Zostaje on wydrukowany razem z drukowaniem nazwiska i adresu osoby, która ma dostać list. Hmm, może problem leży w tym, że część sądów nadal nie odkryła możliwości drukowania etykiet korespondencji i adresata wpisywano ręcznie?
Niewygodny sposób odbioru

Oczywiście wszystko jest rzeczą względną, każdy ma inne przyzwyczajenia. Ja jednak wolę załatwiać jak najwięcej obowiązków za jednym razem. Dlatego odebranie poczty i zrobienie zakupów za jednym razem to dla mnie dobry układ.
logo
Strachy na Lachy. Fot. serwis21.blogspot.com

Zupełnie nie obawiam się też tego, że pani Jadzia z kiosku będzie bardziej zagrażała tajemnicy korespondencji niż pani Jadzia z poczty. Z tego co wiem, Poczta Polska nie wymaga od swoich pracowników certyfikatu ochrony informacji niejawnych.
Nie jest czarno-biało
Przedstawione powyżej obrazki to w większości prace Arkadiusza Krupy, sędziego Sądu Rejonowego w Goleniowie. W połowie stycznia jego prace były wystawiane w Sądzie Okręgowym w Gdańsku. Być może znalazły się wśród nich te powielające półprawdy o nowym systemie doręczania przesyłek sądowych.
Czasem w imię przysługującej karykaturzyście wolności pomija się niektóre szczegóły. Podobnie z memami – jest śmiesznie, ale niekoniecznie z poszanowaniem faktów. Dlatego warto pokazywać, że rzeczywistość jest trochę bardziej skomplikowana niż internetowy obrazek.