
"Nielegalne rozpowszechnianie" polega właśnie na tym, że ktoś "zachomikował" dla siebie plik z materiałami wydawnictwa (co jest legalne), a potem udostępnił go innym. Z tym udostępnianiem sprawa nie jest jednak ewidentna. "Nieświadomie plik ten trafił do folderu, który nie był zablokowany przed udostępnieniem i w ten sposób zostałem posądzony o naruszenie praw autorskich" – pisze jeden z "chomikujących".
Niektórzy piszą jednak wprost, że to, co robi Longpress, to według nich wyłudzanie pieniędzy. "Firma znalazła sobie sposób na biznes. Ich książkę, której nikt nie chciał kupować, opatrzyła prawami autorskimi i wypuściła w świat, na portal Chomikuj.pl, gdzie jest możliwość śledzenia, kto i gdzie go udostępnia. Plik znajduje się w folderze 'zachomikowane' i nikt nie jest w stanie odnaleźć go w kilku tysiącach innych plików" - komentuje internauta podpisany jako "Andrzej Wójcik". Zwraca też uwagę, że firma windykacyjna zarejestrowana jest pod tym samym adresem, co dom wydawniczy.
W związku z podjętą przez pana próbą skontaktowania się ze mną (…) pragnę zważyć, co następuje: wszystkie postępowania prowadzone przez prokuraturę dotyczą niezgodnego z prawem rozpowszechniania podręczników w wersji elektronicznej za pośrednictwem sieci komputerowej Internet.
Po wpisaniu w przeglądarkę Google wyrazów "deutsch direkte methode chomikuj" lub "italiano metodo diretto chomikuj" nadal można odnaleźć na portalu chomikuj.pl książki z katalogu wydawniczego Longpress. Dostęp do plików jest publicznie dostępny, co w rozumieniu prawa autorskiego jest ich rozpowszechnianiem wbrew warunkom ustawy i woli uprawnionego.
W związku z faktem, że karalne jest nieuprawnione, publiczne rozpowszechnianie wiadomości z postępowania przygotowawczego, zmuszony jestem odmówić jakichkolwiek dalszych komentarzy w sprawie.
Z użytkownikami walczyć łatwiej niż z "Chomikiem"
Wojciech Bergier, specjalista od prawa autorskiego, komentuje w rozmowie z naTemat, że działania wydawnictwa może i mogą budzić wątpliwości, ale są w pełni legalne. Podkreśla też rolę samego serwisu Chomikuj.pl, bo, jak można się przekonać, użytkownicy nie do końca wykorzystują dostępne możliwości techniczne. – Wprawdzie administratorzy bardzo wyraźnie wskazują, że ci, którzy się wymieniają plikami, muszą brać pod uwagę prawa autorskie, ale na podstawie bieżącej obserwacji powinni ostrzegać przed ewentualnymi konsekwencjami prawnymi konkretnych działań – zaznacza.
– Chomikuj.pl jest serwisem hostingowym, a zatem oferujemy narzędzie do przechowywania i udostępniania plików. Ocena dotycząca sporu między dysponentami praw autorskich a tymi, którzy korzystają lub udostępniają nieautoryzowane pliki, nie należy zatem do naszych kompetencji. Nie zmienia to jednak faktu, że przyglądamy się każdej tego typu sprawie i analizujemy ją. Tak, żeby jeszcze skuteczniej edukować naszych Użytkowników w zakresie praw autorskich, a jednocześnie odpowiadać na potrzeby wydawców – odpowiedział rzecznik serwisu Rafał Skwiot.