![Co stało się z zaginionym malezyjskim [url=http://shutr.bz/1gd13Rr]samolotem[/url] ?](https://m.natemat.pl/2e8aa719e74c7ac40df993a0d62fda70,360,0,0,0.jpg)
Reklama.
Spośród informacyjnego szumu, który z każdym dniem narasta wokół losów pasażerów i załogi Boeinga 777, co jakiś czas wyłaniają się kolejne, na pierwszy rzut oka wiarygodne i sensowne informacje lub hipotezy. Po czym równie szybko zostają odrzucone… i poszukiwania zdają się wracać do punktu wyjścia.
Tak właśnie było, gdy w nocy ze środy na czwartek internet obiegły pochodzące z Chin zdjęcia satelitarne przedstawiające trzy podejrzane obiekty dryfujące na morzu. Przed 6 rano polskiego czasu spekulacje, że może chodzić o wrak samolotu uciął jednak szef malezyjskiego urzędu ds. lotnictwa cywilnego Azharuddin Abdul Rahman: obszar został przeszukany i samolotu nie znaleziono.
Dane z silników
Kilka godzin później świat obiegła kolejna ważna informacja mogąca rzucić nowe światło na los malezyjskiego samolotu z 239 osobami na pokładzie, który w sobotę leciał z Kuala Lumpur do Pekinu. “Wall Street Journal” poinformował bowiem, że maszyna po zniknięciu z radarów była w powietrzu jeszcze przez cztery godziny.
Kilka godzin później świat obiegła kolejna ważna informacja mogąca rzucić nowe światło na los malezyjskiego samolotu z 239 osobami na pokładzie, który w sobotę leciał z Kuala Lumpur do Pekinu. “Wall Street Journal” poinformował bowiem, że maszyna po zniknięciu z radarów była w powietrzu jeszcze przez cztery godziny.
Taką właśnie hipotezę sformułowano na podstawie danych z silników samolotu, które są w czasie rzeczywistym przesyłane do ich producenta – firmy Rolls-Royce (chodzi o monitoring ich funkcjonowania w trakcie lotu). Wedle “Wall Street Journal” jeszcze przez cztery godziny po tym, gdy maszyna zniknęła z radarów, na ziemi odbierano zapisy z silników tego konkretnego Boeinga 777. Co to oznacza dla poszukiwań?
Przede wszystkim, że trzeba znacznie zwiększyć obszar, który bierze się pod uwagę: jeśli samolot przez 4 godziny leciał ze swoją przeciętną prędkością, mógł w tym czasie dotrzeć zarówno w okolice Pekinu, jak i Australii…
Ale są i inne potencjalne wnioski płynące z rewelacji “WSJ”. Jak pisze “Daily Mail”, “amerykańskie służby wywiadowcze biorą obecnie pod uwagę ewentualność, że samolot wraz z jego 239 pasażerami został zawrócony z kursu w niewiadomym kierunku z zamiarem użycia go w przyszłości do innych celów”.
Być może więc to, co jeszcze kilka dni temu wydawało się teorią spiskową, naprawdę należy brać pod uwagę? Może okazać się, że samolot został porwany i wylądował w nieznanym miejscu, by w przyszłości terroryści mogli użyć go do ataków podobnych do tych z 11 września.
Władze dementują. Ale czy można im wierzyć?
Jak to jednak już kilka razy przy okazji tych poszukiwań bywało, pozorny przełom szybko został zakwestionowany. Przed południem malezyjski minister transportu Hishammuddin Hussein na konferencji prasowej przekonywał, że ani od Boeinga, ani Rolls Royce'a (od początku współpracujące z władzami) nie otrzymali żadnych informacji, które potwierdzałyby tezę “WSJ”.
Jak to jednak już kilka razy przy okazji tych poszukiwań bywało, pozorny przełom szybko został zakwestionowany. Przed południem malezyjski minister transportu Hishammuddin Hussein na konferencji prasowej przekonywał, że ani od Boeinga, ani Rolls Royce'a (od początku współpracujące z władzami) nie otrzymali żadnych informacji, które potwierdzałyby tezę “WSJ”.
Sposób, w jaki władze Malezji zachowują się w ostatnich dniach, wzbudza wątpliwości wielu komentatorów i każe wątpić w prawdziwość niektórych wypowiedzi: “New York Times” zwraca uwagę, że autorytarne władze kraju nie radzą sobie z zaistniałym kryzysem, nie chcą odpowiadać na wiele pytań i nie znoszą słów krytyki.
Przykład? Przez 4 dni nie podano np. do wiadomości, że radary malezyjskiego wojska wychwyciły feralnego dnia w Cieśninie Malakka (a więc daleko od planowej trasy przelotu) coś, co mogło być zaginionym samolotem.
Szaman, UFO i wiele niewiadomych
Z powodu sprzeczności między oficjalną linią malezyjskiego rządu a ustaleniami amerykańskich śledczych cytowanych przez “WSJ”, jak na razie wciąż trudno powiedzieć cokolwiek pewnego na temat losów samolotu. Nie dziwi więc, że z wolna w sieci zaczynają pojawiać się coraz dziwniejsze informacje i hipotezy na temat lotu 370.
Z powodu sprzeczności między oficjalną linią malezyjskiego rządu a ustaleniami amerykańskich śledczych cytowanych przez “WSJ”, jak na razie wciąż trudno powiedzieć cokolwiek pewnego na temat losów samolotu. Nie dziwi więc, że z wolna w sieci zaczynają pojawiać się coraz dziwniejsze informacje i hipotezy na temat lotu 370.
NBC News pisze np. o lokalnym szamanie, który z pomocą kokosów odprawia na lotnisku w Kuala Lumpur rytuał w intencji pasażerów samolotu. – Celem tego rytuału jest osłabienie złych duchów, tak by służby ratunkowe mogły odnaleźć samolot, jeśli rzeczywiście się rozbił – tłumaczył szaman.
Niektórzy twierdzą też, że “proroctwo nigeryjskiego pastora sprzed miesięcy przewidziało tajemnicze zniknięcie malezyjskiego samolotu".
Pojawiły się też już pierwsze spekulacje na temat tego, że na krótko przed zaginięciem samolotu w okolicy widziano UFO...
I w ten właśnie sposób sprawdzone informacje mieszają się z plotkami, pogłoskami i teoriami spiskowymi, jeszcze bardziej utrudniając zrozumienie tego, co stało się z samolotem. A poszukiwania trwają dalej… Co ciekawe, każdy może w nich pomóc, razem z innymi internautami przeszukując liczne zdjęcia satelitarne obszaru, w którym może znajdować się samolot lub jego wrak.