
Od premiery „Karola” minęło co prawda dopiero kilka dni, ale już słychać głosy, że to dzieło o wątpliwej jakości. „Dostajemy prościutką, skrojoną pod telewizyjny program edukacyjny historię (…) oraz wołającą o pomstę do nieba animację, która opowiada o kilku istotnych wydarzeniach z życia Jana Pawła II. [Animacja] wypełniona jest woskowymi postaciami bez mimiki, z sinymi twarzami i martwymi oczami, błyszczącymi jak tandetne breloczki i poruszającymi się jak bohaterowie pierwszych platformówek 2D” – recenzuje na Stopklatka.pl Magdalena Felis. Jak twierdzi, po filmie doskonale widać, że twórcy zrobili wszystko, by wyrobić się przed kanonizacją.
Pierwsze, co przychodzi mi do głowy po obejrzeniu "Karola", to słynna sentencja z "Nieznośnej lekkości bytu" Kundery: "Zanim zostaniemy zapomniani, przemieni się nas w kicz". Film familijny Grzegorza Sadurskiego i Orlando Corradiego to niemal podręcznikowa ilustracja słów czeskiego pisarza. Fenomen papieża Polaka, który – cytując jednego z bohaterów – przemeblował pół świata, został tu sprowadzony do poziomu czytanki z kramu z dewocjonaliami. CZYTAJ WIĘCEJ
„Karola” skrytykował też na Twitterze ksiądz Marek Lis z Katedry Homiletyki i Środków Przekazu Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Opolskiego. „Słaba animacja z naiwną treścią, część fabularna lepsza. Żal, bo to kolejna zmarnowana okazja. Może przesadzam, ale poziom filmów religijnych 2014 obrzydza chrześcijaństwo” – napisał, wymieniając jeszcze tytuły „Noe” i „Syn Boży”.
O samym Wojtyle filmów było mnóstwo, ale właściwie każdy spotykał się z podobnymi zarzutami. Jak mówi w rozmowie z naTemat krytyk filmowy Wiesław Kot, ostatnia produkcja tylko potwierdza, że na papieżu Polaku kino "poległo".
– Ja nie mam wątpliwości, że to próba wyłudzenia pieniędzy przed kanonizacją. Książki się nie sprzedają, pielgrzymki do Rzymu też słabo, więc jest taki film. I znów, tak jak przy poprzednich obrazach, palimy papieżowi kadzidła, bezrefleksyjnie budujemy mu filmowy pomnik – komentuje.
"Rzadko się ocenia", bo spora część widzów uważa, że choć to film, walory ma inne: "edukacyjne i wspomnieniowe". Tak przynajmniej mówi naTemat Marcin Przeciszewski, prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej. – Te filmy, jak "Karol. Człowiek, który został papieżem", wyciskały łzy z oczu i wszyscy się w takiej formule odnajdowali. Mnie się wydaje, że warstwa artystyczna jest w takim kinie mniej ważna – podkreśla.