Sporo się mówi o dinozaurach rocka. Leciwy Jagger poruszający się na scenie porusza wielu. Jednak zarówno on, jak i wielu innych muzyków stworzyło pewnego rodzaju zasłonę dymną. Dla kogo? Dla punk rocka. W tym roku właśnie mija 40 lat od umownej daty powstania tego gatunku muzyki.
Gdzieś wśród podartych spodni, kolorowych irokezów, zadeptana przez glany zniknęła dokładna data narodzin punk rocka. Na ogół się przyjmuje, że ten nurt do mainstreamu wpłynął w latach 1974-1976, co też oznacza, że punk w tym roku kończy 40 lat. Dosyć dużo, zwłaszcza dla gatunku, który w odróżnieniu od pozostałych nie do końca ewoluował i de facto wciąż trwa w buncie wobec reszty społeczeństwa.
– Punkowcy powstali jako przeciwieństwo do rockmenów – zaczyna opowiadać Marek Garztecki, dziennikarz muzyczny, który jako pierwszy puszczał w polskim radiu Punk Rocka. – W latach 70-tych rock się zaprzedał pieniądzom. Mieliśmy kapele jak Led Zepellin, które niby się buntowały, ale z drugiej strony zarabiały miliony. Te osoby przestawały być głosem społeczeństwa. Punk natomiast postanowił powiedzieć nie. Powrócił do korzeni, dał dawkę świeżej energii – opowiada Garztecki.
Brak talentu nie był przeszkodą
Muzyka punk rock charakteryzuje się tym, że stosuje bardzo proste riffy. Wystarczyło znać trzy akordy, czy wybijać prosty rytm, by tworzyć piosenki. Śpiewać też, jak w piosence Stuhra, każdy mógł. Nie trzeba było się urodzić solistą, wystarczyło mieć entuzjazm Johny'ego Rottena, wokalisty The Sex Pistols, który porywał gromadzące się pod sceną pogujące tłumy.
Przykłady? Gitarzysta Cockney Rejects Mick Geggus, o czym pisał Cass Pennant w książce o kibicach West Ham United, był chuliganem piłkarskim nie potrafiącym na niczym grać. Nie umiał, ale to nie stało na przeszkodzie, by koncertował po całym kraju. Zresztą do dziś Cockney Rejects grają dla fanów. A z bardziej znanych postaci sceny punkrockowej wystarczy wspomnieć Sida Viciousa, zmarłego basistę The Sex Pistols. Brytyjczyk trafił do kapeli bardziej z powodu charyzmy na scenie aniżeli zdolności muzycznych, które miał znikome.
Tyle, że choć Wielka Brytania była jest i będzie uznawana za ojczyznę punka, to miejscem jego narodzin są Stany Zjednoczone. To tu w 1974 roku zaczęły grać pierwsze kapele. To tu powstała nazwa Punk. To słowo dokładnie znaczy chuligan, łobuz. Tak mniej więcej określano muzykę zespołów garażowych w USA na początku lat siedemdziesiątych. Jednak najbardziej przylgnęła ona do zespołów jak The Ramones, czy Talking Heads, czyli uważanych za „praojców” punka. Dlatego za umowną datę narodzin punka można uznać rok ich powstania, czyli 1974 rok.
Wyspy dyktują prym
Jednak bez Wielkiej Brytanii, do której punk dotarł w 1976 roku, nie byłoby tego gatunku. Mówisz punk, myślisz The Sex Pistols, The Clash. Dopiero potem przebijają się inne zespoły. Zresztą to Wyspy dyktowały prym, jeśli chodzi o ubiór, styl, czy popularyzowanie gatunku. – W żadnym innym kraju punk nie był tak popularny, jak w Wielkiej Brytanii. To poniekąd wynika z podziału klasowego. Bo punk jest muzyką skierowaną do klasy pracującej. Jest określeniem na bunt wobec wszystkiego, określa on nihilizm najniższej warstwy społeczności – opowiada Garztecki.
Nasz rozmówca wspomina, że w latach siedemdziesiątych muzyka rockowa poszła w złym kierunku. Twórcy zrobili się zbyt ambitni. Zaczęli eksperymentować. Utwory zrobiły się dłuższe, dołączono orkiestry. – Niestety brakowało i do dziś brakuje im warsztatu. To powoduje, że ta muzyka jest po prostu nudna i powtarzalna. Natomiast punkrock w całej swojej prostocie był czymś zupełnie nowym – dodaje Garztecki.
– Punk był czymś zupełnie nowym, zarówno muzycznym, jak i stylowym. I nadal jakby pozostaje na uboczu. Niewiele wniósł do światowej kultury. Dla porównania, hippisi stali się globalni. Mieli wpływ na wiele rzeczy. To przez nich jest kultura jedzenia ekologicznej żywności, dbanie o planetę. Punk natomiast dał ostrą, energiczną muzykę oraz dziurawe spodnie – uważa Garztecki, choć mówiąc to w żadnym wypadku nie chce ująć zasług tego gatunku.
Cechą charakterystyczną punkowców było i jest bycie w opozycji do społeczeństwa. Nie stosują się do norm społecznych. Ubierają się byle jak, noszą dziwne fryzury. I w odróżnieniu od wspomnianych przez Garzteckiego hippisów przez te 40 lat punkowcy nie sprzedali się pieniądzom. Hippisi ostatecznie stali się dbającymi o ekologię, jeżdżącymi na rowerach miejskich hipsterami. Tymczasem punk pozostali tacy sami. Może i muzyka się lekko zmieniała, powstawał new wave, Oi!, ale ogólny styl, oraz idee głównych przedstawicieli subkultury wciąż pozostawały takie same. Tak jak te osoby były przezywane „brudasami”, tak nadal są. Tak jak byli za anarchią, i przeciwko ładowi społecznemu, idą pod prąd, cały czas tak robią.
W Polsce punkowcy są inni
Jednak należy pamiętać o jednej rzeczy. Zwłaszcza w kontekście Polski. – Podczas gdy w Wielkiej Brytanii Punk był subkulturą klasy robotniczej, w Polsce tyczył się on klasy średniej – mówi nam Garztecki. – To Polska klasa średnia znała języki obce, więc rozumiała treści piosenek punkowców. To do nich trafiała ta muzyka. Reszta społeczeństwa nie rozumiała tych wrzasków i ciężkich brzmień gitar. Dlatego w naszym kraju przedstawicielami punka stały się osoby z innej klasy społecznej niż w przypadku Wielkiej Brytanii – zwraca uwagę Garztecki.
Czterdzieści lat temu punk szokował, bo był przeciwny ładowi społecznemu. Dziś czasy się nieco zmieniły. Przyzwyczailiśmy się do widoku noszących irokezy, glany i podarte spodnie młode osoby. Wiemy, że te osoby są buntownikami. Natomiast część muzyków, zamiast się buntować, raczej stawia na szokowanie.
Oczywiście punk z biegiem lat ewoluował. Część punkrockowców wypłynęła na mainstream, jak chociażby "Offspring" czy "Green Day". Natomiast przedstawiciele gatunku muszą stawać na głowach, by zaszokować świat. Dlatego na przykład muzycy z "Perfect Pussy" do masy winylowej, z której stworzono płyty, wlali krew menstruacyjną wokalistki. No cóż, to już nie ten sam punk, co kiedyś.
Na koniec, by symbolicznie uczcić 40 lat punkrocka, przedstawiamy subiektywną listę 5 najbardziej kultowych utworów punkrockowych, oraz jeden polski.
The Sex Pistols - "God Save The Queen"
The Clash – "London Calling"
Sham 69 – "Hersham Boys"
The Offspring – "Why don't you get a job"
Green Day – "American Idiot"
Oddział Zamknięty – "Andzia"
Jeśli chcecie podzielić się swoimi wrażeniami, lub doświadczeniami z muzyką bądź subkulturą punkrockową, zapraszamy do komentowania.