Gdyby przed laty Mariusz T. nie został schwytany, nie poprzestałby na zabiciu czterech chłopców. Takie ustalenia dają opublikowane zeznania zbrodniarza, który o mały włos nie wyszedłby na wolność.
Dziennik „Fakt” dotarł do zeznań Mariusza T. sprzed lat, w których ten przyznaje do odebrania życie czterem chłopcom i próbuje wytłumaczyć swoje motywy. "Gdyby tych chłopców było więcej, to też bym ich zabił" - zdradził śledczym. „Biłem nożem, gdzie popadło. Byłem w szale i kłułem nożem. Słyszałem jęki, ale to na mnie nie działało. Interesowało mnie tylko ich zabicie” miał powiedzieć śledczym.
Jak podaje dziennik niedawno wypuszczony przestępca sam przyznawał, że czuł potrzebę zabijania. Z opublikowanych właśnie zeznań wynika też, że Mariusz T. od samego początku zamierzał zabijać wyłącznie w swoim domu. "Nie było na pewno takiej sytuacji, aby kogoś zabić np. na ulicy, w lesie. Chodzi mi o to, że jakoś nie widziałem siebie jako człowieka mordującego kogoś w lesie, na łące, na ulicy" - tłumaczył.
Mariusz T. spędził ponad 25 lat za kratami i po odsiedzeniu wyroku krótko cieszył się ograniczoną wolnością, po czym sąd w Rzeszowie wydał wyrok, na mocy którego trafił on do specjalnego ośrodka dla najgroźniejszych przestępców, którzy opuszczają mury zakładów karnych, ale zachodzi uzasadniona obawa, iż na wolności mogą stać się sprawcami kolejnych zbrodni. Ośrodek w Gostyninie nie jest jednak klasycznym zakładem karnym.