Po spektakularnej przemianie i przygodzie z Bollywood Anna Kalata, była minister w rządzie PiS, wraca do polityki. Choć mogło być inaczej. – Miałam kolejne dwie propozycje, ale nie czuję się aktorką – mówi w "Bez autoryzacji" kandydatka SLD do Parlamentu Europejskiego. Zapowiada też kolejny hit na miarę słynnej piosenki wyborczej "Anna Kalata na lepsze lata".
Może napiszę nową piosenkę wyborczą, dziękuję za radę. Ale starej nie będę wykorzystywać, chociaż nie powiem, że mi się nie podobała. To była dosyć fajna piosenka.
Mam wrażenie, że ta kampania jest w ogóle spotowo-muzyczna, mamy piosenki, 1 maja SLD będzie się bawiło przy muzyce Izabeli Trojanowskiej. A gdzie treść?
To zależy na co zwraca się uwagę. Patrząc na moją kampanię nie mam takiego wrażenia, postawiłam na kampanię bezpośrednią – jeżdżę po bazarach, rynkach, spotykam się z ludźmi, rozmawiam o ich problemach. Nie odczuwam tego aspektu kampanii, o którym pan wspomniał, bo pracuję u podstaw.
Jestem codziennie w kontakcie z wyborcami, rolnicy, przedsiębiorcy dzielą się ze mną swoimi problemami, rozmawiamy o tym, co Unia może zrobić. Spotykam się też z osobami niepełnosprawnymi, więc to co dzieje się w sieci nie ma do końca przełożenia na realne życie. W nim ludzie mają problemy, artykułują je i rozwiązywać.
Kampania bezpośrednia, jak wasze odwiedziny w ogródkach działkowych, jest ważna. Ale brakuje klamry, która to spina na poziomie ogólnopolskim. SLD ma bardzo słabe przebicie, w mediach prawie nie istnieje.
Partia ma dostęp do mediów, tak jak inne ugrupowania. W niektórych stacjach SLD bywa rzadziej, to pokazują też badania.
Chodzi mi o zdolność narzucenia tematu. To się udaje PiS-owi, PO, Europie Plus, ale nie SLD.
Kampania dopiero nabiera tempa, w piątek dopiero wylosowano numery list i materiały są przygotowywane. Główny nurt kampanii dopiero się rozkręca, od 1 maja, od spraw pracowniczych zacznie się intensywna kampania.
Nawet na ogólnoeuropejskiej arenie lewica traci inicjatywę, bo Jean-Claude Juncker, kandydat Europejskiej Partii Ludowej na szefa Komisji Europejskiej, zaproponował jednakową minimalną płacę w całej Unii.
Jestem za tym, żeby było godne wynagrodzenie za pracę. SLD dąży do tego, żeby płaca minimalna była wyższa i zabezpieczała podstawowe potrzeby ludzi pracy. Wiem jak wygląda procedura ustalania płacy minimalnej na kolejny rok, kiedy związki zawodowe muszą się dogadać z pracodawcami w Komisji Trójstronnej. To nie jest łatwe, takiego porozumienia z reguły nie ma, bo pracodawcy chcą, żeby ta płaca była jak najniższa, a związki żeby jak najwyższa. Z reguły zwycięża propozycja rządu.
Może więc skoro u nas nie potrafimy się dogadać, przekazanie tych kompetencji na poziom unijny byłoby lepsze?
Tutaj jest na to pomysł, ale trzeba wyważyć poziom zarobków w każdym kraju i siłę nabywczą takiego wynagrodzenia. To dużo pracy, dużo analiz, by nie wylać dziecka z kąpielą. Jestem za jak najwyższą płacą, ale rozumiem też przedsiębiorców, którzy w Polsce sprzedają produkty po określonych cenach, a po innych w Niemczech i jeszcze innych w Wielkiej Brytanii, inne są koszty wytworzenia. Trzeba to wszystko dokładnie przeanalizować, by nie zabić gospodarki.
Dzisiaj konkurujemy głównie płacami, więc propozycja Junckera zniszczyłaby tę przewagę, więc ta propozycja jest w gruncie rzeczy szkodliwa.
Jestem za tą propozycją, ale trzeba ją wprowadzać etapami. W nowej perspektywie finansowej są środki na poprawę konkurencyjności gospodarki. Nie da się tego wprowadzić z dnia na dzień, bez wyrównania gospodarek, bo moglibyśmy zrobić sobie krzywdę. Ale z drogą dojścia, jestem za tym, żeby była jednakowa płaca minimalna w całej Unii. To nie jest jedno rozwiązanie, które sprawi, że w Polsce będzie działo się lepiej, za tym muszą iść reformy gospodarcze, rozwiązania w zakresie polityki społecznej.
Wracając do kampanii – pani znajomi z Bollywood kręcili film w Warszawie. Nagrali dla pani spot wyborczy przy okazji?
(śmiech) Nie, nie brałam tego pod uwagę. Traktuję Bollywood jako przygodę, jako epizod. Miałam kolejne dwie propozycje, ale nie czuję się aktorką – po prostu chciałam spełnić dziecięce marzenie. Co prawda trzeba było na nie czekać 30 lat, ale to pokazuje, że warto poczekać. Ale w spocie telewizyjnym nie przewiduję nawiązań do Bollywood.