Nie boją się publicznie powiedzieć o chorobie, pokazać z wychudzoną twarzą i bez włosów. Aktorzy, muzycy, pisarze, dziennikarze i politycy odważyli się powiedzieć o walce z rakiem, bo wiedzą, że w ten sposób dają siłę i nadzieję innym. Pokazują, że można wygrać. Jak przyznają, dzięki temu również sami dostają wsparcie, które pomaga im przetrwać najtrudniejsze momenty.
Niedawno publicznie o swojej chorobie powiedział Jerzy Stuhr. Najpierw udzielił szczerego wywiadu w gazecie, później pokazał się w telewizji. Wychudzony, bez włosów, ale z uśmiechem. Jak sam podkreślił, dostaje takie wsparcie od fanów, że uwierzył, że może pokonać raka.
Oswoić raka
Stuhr przyłączył się tym samy do grona znanych polskich artystów, polityków i dziennikarzy, którzy nie wstydzili się w mediach przyznać, że zachorowali na raka.
Zdaniem psychologów i chorych, publiczne powiedzenie o chorobie sprawia, że nie traktuje się jej, jak coś wstydliwego. Nie oznacza już, tak jak kiedyś, wycofania z życia publicznego. Łysa głowa, zmizerniała twarz, coraz rzadziej bywa czymś rażącym i wstydliwym. Wręcz przeciwnie. Jest symbolem walki.
– W Polsce nadal diagnoza "rak" dla wielu chorych jest równoważna ze śmiercią. Dlatego też hasłem naszej fundacji jest "Diagnoza to nie wyrok". Sam byłem chory. Wiem, jak trudna jest walka z tą chorobą i jak mała jest świadomość społeczna – mówi Dariusz Stodolny, prezes Fundacji Walki z Rakiem – Publiczne opowiedzenie o chorobie przez znane osoby nie tylko podnosi na duchu i dodaje siły. Ma to również ogromne znaczenie społeczne – dodaje.
Choroba na oczach milionów
O chorobie opowiedział również prof. Zbigniew Religa. Niestety walkę z rakiem przegrał. Tak samo, jak Daria Trafankowska, Krzysztof Kolberger, Bogusław Mec i Irena Jarocka. Nie brakuje jednak tych, którzy pokonali raka – Krystyna Kofta, Kamil Durczok, Marzena Chełminiak.
Szczególnie wzruszająca jest historia dwóch polskich prezenterów – Kamila Durczoka i Marcina Pawłowskiego. Jeden pracował wówczas w TVP, drugi TVN. Obaj nie rezygnowali z pracy i wspierali się nawzajem. Marcin Pawłowski przegrał, ale stał się symbol heroicznej walki. Durczok pokonał chorobę i udowodnił, że nadzieja jest zawsze.
– Pamiętam, jak Kamil Durczok odważnie powiedział, podczas wiadomości, że jego brak włosów nie jest wynikiem jakiegoś zakładu, tylko choroby. To miało duże znaczenie dla wielu ludzi – wspomina Dariusz Stodolny.
Pamiętniki
Swoją walkę z rakiem opisała znana pisarka i felietonistka "Twojego Stylu" Krystyna Kofta. – Pisałam felietony do "Twojego Stylu" m.in. na tematy damsko-męskie. Któregoś razu pomyślałam, że przecież wśród moich czytelniczek, które jak wynikało z badania, są wykształconymi kobietami, jest wiele takich jak ja, które zignorowały badania. Podjęłam decyzję, że muszę im szczerze powiedzieć, że dopuściłam się błędu zaniechania, że była to moja głupota, za którą zapłaciłam mastektomią – wspomina Krystyna Kofta. – Wykształcona i nowoczesna kobieta, pisarka, a zlekceważyła tak ważne badania. Wiele osób, między innymi Irena Jarocka, zachęcały mnie do ich robienia, a ja ich nie zrobiłam – dodaje.
Kofta napisała na ten temat cztery felietony i jak przyznaje odzew był niesamowity. – Posypało się tyle ciepłych słów. Wiele kobiet napisało, że to dzięki mnie poszło się zbadać. Dostałam setki listów. Do tej pory je dostaję. Dziękowano mi, dodawano otuchy. To było niesamowite. Dało mi wiele siły przy kolejnych chemiach. A było mi ciężko – przyznaje.
Pół roku chemii wspomina, jako najtrudniejszy okres życia. Po wielu namysłach podjęła decyzję o opublikowaniu pamiętnika z czasów choroby. Ukazał się pod tytułem "Lewa, wspomnienie prawej". – Nie napisałam go specjalnie. Piszę pamiętniki od 40 lat. Decyzja o publicznym opowiedzeniu o chorobie była trudna. Dostało mi się od środowiska pisarskiego. Niektórzy zarzucali mi ekshibicjonizm. Dla mnie nie miało to wówczas znaczenia. Liczyło się moje zdrowie i zdrowie moich czytelniczek. Skoro niektóre zdecydowały się na badania, a inne podtrzymałam na duchu, to było to przecież coś dobrego i wartego nawet krytyki koleżanek i kolegów – mówi pisarka.
Siła do walki
Zdaniem psychologów przyznanie się do choroby przez osobę znaną i podziwianą, wymaga szczególnej odwagi. W końcu rak ogromnie zmienia przede wszystkim wygląd człowieka. Aktorzy i dziennikarze są przecież codziennie oceniani przez miliony – za wygląd, sposób życia, zachowania, również chorowania.
Ci, którzy publicznie opowiedzieli o swojej chorobie jednogłośnie przyznają jednak, że wsparcie, które później otrzymali od ludzi, dało im niebywałą siłę. – Ludzie dzień w dzień przekazują mi ogromną sympatię. Dzwonią, piszą, e-mailują. Wierzący w modlitwach deklarują swoją więź ze mną, inni w energii, którą mi przesyłają. Dlatego i dzięki temu
coraz mocniej czuję, że jednak nic złego mi się stać nie może, że ja to przewalczę, a podobno taki stan optymizmu sprzyja skutecznej walce z tą chorobą. Sprzyja pewności, że jednak dam radę – przyznał Jerzy Stuhr w rozmowie z "Super Expressem".
Publiczne zobowiązanie
Chorzy na raka zgodnie przyznają, że najtrudniej jest znaleźć słowa, którymi opowiedzieć o chorobie. Jednak dużo łatwiej jest zmagać się z nią codziennie, kiedy się o niej już powie i uprzedzi wstydliwe pytania, spuszczany niedyskretnie wzrok.
W przypadku osób publicznych, mówiących otwarcie o chorobie, ogromnie ważne jest też znaczenie społeczne. Otwierają ludzi na innych. Uodparniają, dają przykład i zobowiązują do walki.
– W nowotworach najważniejsza jest profilaktyka, a Polacy nie chcą chodzić do lekarza, bo po pierwsze nie dopuszczają do głowy możliwości zachorowania, a po drugie, ci którzy nawet są w grupie ryzyka, boją się diagnozy. Jeśli znane osoby, które są lubiane i szanowane, mówią publicznie o chorobie oswajają nas z nią. Mają autorytet i zaufanie publiczne. Nie tylko przekonują do badania, ale również dają nadzieję na wyleczenie. Rak dla coraz mniejszej grupy ludzi oznacza społeczną izolację – uważa Dariusz Stodolny, prezes Fundacji Walki z Rakiem.
– To ważne, że znane osoby mówią o raku. Z podziwem patrzę na Stuhra, który najpierw przecież nie chciał mówić o chorobie, uważając ją za sprawę prywatną. To ważne przede wszystkim dlatego, że wielu chorych traci nadzieję. A w tej chorobie trzeba wyjść do ludzi, do pracy. Trzeba sobie koniecznie znaleźć zajęcie, bo dzięki temu mamy siłę. Chce nam się żyć. Choroba nas rozkłada, a praca nas skleja. Robiłam wszystko to, co wcześniej. Miałam oczywiście gorsze dni, ale w te lepsze nadrabiałam zaległości. Ważne jest, żeby wstać, ubrać się i wyjść. Nie można się bać odrzucenia. Choroba to nie wstyd. Publiczne wyznanie aktorów, pisarzy, muzyków, sprawia, że chorzy zdają sobie sprawę, że tak choroba dotyka wszystkich. Nie zależy od sławy i pieniędzy. Jeśli widzą ciężko chorego aktora, który się nie poddaje, jest aktywny, to sami wstają i zaczynają działać - potwierdza Krystyna Kofta.
Wstrząsająca moda na raka
Niektóre czytelniczki pisały, że jestem cudowna, bo zwyciężyłam. Inne dziękowały, bo w moim pamiętniku opublikowałam takie proste wskazówki, dla przechodzących chemioterapię. Odpowiedzi na pytania, które pojawiały się w trakcie mojego leczenia. Czytelniczki dziękowały mi, że zadałam je lekarzom, bo one się wstydziły. A to chodziło o takie codzienne drobiazgi, jak wypicie kieliszka wina do kolacji.
Jerzy Stuhr
w wywiadzie dla "Gazety Krakowskiej"
Dostałem list ze sznureczkiem od dziewczynki, która napisała, że mam ten sznureczek stale nosić, bo to jest jej pozytywna energia. Tyle ludzi pozytywnie się we mnie włącza (...). Wiesz i widzisz, że tak naprawdę jesteś ulubieńcem tej publiczności. I oni ci dobrze życzą, co w dzisiejszych czasach, w naszym kraju nie jest takie oczywiste i ogólnie przyjęte.