"Wyróżnij się albo giń" to klucz do sukcesu na wielu polach. Okazuje się, że nie tylko w showbiznesie, handlu, ale i w wojsku. Na mocną promocję postawili niedawno komandosi z Lublińca. Po kolejnych reformach w Wojsku Polskim zmienił się nieco profil ich jednostki, więc postanowili zaznaczyć to także w swojej odznace. Tradycyjne spadochron, skrzydła i sztylet zastąpiono nowoczesnym, profesjonalnie wykonanym logo stylizowanym na... znak Polski Walczącej. I tu zaczęła się lawina pytań i wątpliwości.
Kiedy ktoś pyta o polskich komandosów, przeciętny Kowalski natychmiast opowiada mu o GROM-ie, który po kilku spektakularnych sukcesach tuż po swoim sformowaniu zaczął uchodzić za jedną z najzdolniejszych formacji specjalnych na świecie. Ci, którzy interesują się wojskiem nieco bardziej, dobrze wiedzą jednak, że historię nowoczesnych siły specjalnych nad Wisłą zaczęli pisać już w 1961 roku twórcy Jednostki Wojskowej 4101 w Lublińcu, którą wówczas nazwano 26. Batalionem Dywersyjno-Rozpoznawczym.
Reklama to podstawa
Szczególnie dużo o tej jednostce zaczęło mówić się jednak w latach 90-tych, a potem podczas misji w Iraku i Afganistanie. Wtedy marzenie o przebrnięciu przez rekrutację nie tylko do GROM-u, ale i do Lublińca stało się marzeniem wielu młodych mężczyzn i kobiet, a komandosi spod Częstochowy znaleźli wielkie uznanie w oczach polskich cywilów. I wygląda na to, że po latach postanowili tę fascynację docenić i wykorzystać. W roku 2011 kolejny raz zaktualizowano profil jednostki i zmieniono jej nazwę z 1. Pułk Specjalny Komandosów na Jednostka Wojskowa Komandosów. Potocznie wśród skupionej wokół armii społeczności mówiono jednak nadal o "Pułku Specjalnym".
Na początku tego roku w Lublińcu dokonano więc klasycznego marketingowego rebrandingu. Nowa nazwa jednostki od teraz kojarzona ma być dzięki równie nowej odznace, która znacznie różni się od symboliki tego typu w Wojsku Polskim i jest po prostu profesjonalnie zaprojektowanym logo. Promocję JWK w Lublińcu dopełnia też na przykład kampania społeczna z wykorzystaniem ekskluzywnego kalendarza dla miłośników armii i historii II wojny światowej. Wszystko dzięki sięgnięciu po stylizowany znak Polski Walczącej i modzie na powstańcze tematy.
Na oficjalnym facebookowym profilu JWK Lubliniec nie używa nawet nazwy i numeru swojej jednostki. Fani szukają jej po bardziej chwytliwym haśle: "Cisi i skuteczni". Dzięki takiej reklamie na Facebooku liczba fanów szybuje, a o "Cichych i skutecznych" robi się głośno nie tylko wśród najbardziej zagorzałych miłośników armii.
"Moda na zabawę w powstańca"
Jak to w reklamie bywa, nie wszyscy są jednak zadowoleni. Nowa symbolika wzbudza kontrowersje. Znak powstańczej Polski Walczącej jest nowym symbolem komandosów z Lublińca, bo od pewnego czasu uznali się oni spadkobiercami tradycji walecznych żołnierzy batalionów "Zośka" i "Parasol". Choć cieszą się przyjaźnią weteranów Armii Krajowej i otaczają ich opieką, na militarnych forach, a nawet oficjalnym profilu na Facebooku padają pytania, czy założona w głębokim PRL-u jednostka jest najlepszym spadkobiercą AK.
Wątpliwości co do takiej promocji mają także koledzy po fachu. - Czy to jest właściwe, by ludzie służący dla demokratycznego i wolnego kraju identyfikowali się przede wszystkim ze znakiem walki z okupantem? Gdzie ten okupant? Czy oni walczą w partyzantce, czy dostają pieniądze od III RP? - mówi mi oficer lotnictwa, który kolegów z wojsk specjalnych nie raz transportował na pokładzie śmigłowca na afgańskiej misji.
Zwraca też uwagę, że "moda na zabawę w powstańca" narodziła się prawdopodobnie wtedy. - Z nieregulaminowymi naszywkami Polski Walczącej operowali także inni żołnierze, w tym szczególnie GROM-owcy - zdradza. Co ciekawe, GROM od dawna nosi imię Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej, ale dopiero od całkiem niedawna również reklamuje się rozpalającymi emocje filmami promocyjnymi, na których nie brakuje charakterystycznej kotwicy PW.
"Znak "Polski Walczącej " to świętość i historia - nie powinniśmy w to ingerować!", "Gdzie tradycja? Co komu przeszkadza to, co łączy a teraz ... tylko jedna strona jest usatysfakcjonowana" - to cześć krytycznych komentarzy po opublikowaniu wzoru nowej odznaki JWK w Lublińcu, które można znaleźć tylko na Facebooku "Cichych i skutecznych".
Wojsko musi łączyć wszystkich
- Powiedzmy to wprost, usatysfakcjonowana może być tylko "prawilna" strona - mówi mi wysoki rangą wojskowy, z relacji którego wynika, że zbytnie zmieszanie wokół PR-u Lublińca i GROM-owców zaczyna być przedmiotem wyjątkowo gorącej dyskusji także w armii. W tej dyskusji nie chodzi już tylko o szacunek do tradycji, ale głównie o czystą politykę
- Kreowanie wizerunku wojska zaczęli chyba zbyt mocno przejmować ludzie bardzo zapatrzeni w prawą stronę sceny politycznej. Mam wrażenie, że to także ze względu na zapowiadającą się za rok lub dwa zmianę klimatu na Wiejskiej. Nie oszukujmy się, ale od paru ładnych lat Polska Walcząca to już nie tylko symbol AK, ale i sympatyków określonych środowisk politycznych. W których obracają się często rozpoznawalni byli dowódcy wojsk specjalnych - stwierdza mój rozmówca.
Powstańcza legenda, w którą otaczają się komandosi ma być podobno także ukłonem w stronę konserwatyzującej się w ostatnich latach młodzieży. Zainteresowanie rzeszy nastolatków Powstaniem Warszawskim i Armią Krajową niektórzy w wojsku chcą przełożyć na namowę młodych do służby ojczyźnie. W coraz bardziej niepewnych czasach to niezwykle ważne, ale czy warto ryzykować, że armia zamiast łączyć Polaków zacznie ich dzielić?