
Budżet filmu miał się opierać na publicznych zbiórkach fundacji "Smoleńsk 2010", którą reklamowano w prawicowych mediach. Klapa tego pomysłu spowodowała przesunięcie zrealizowania projektu na jesień tego roku. Początkowo film Krauzego miał się ukazać w czwartą rocznicę tragedii w Smoleńsku.
REKLAMA
Z niewielkiej sumy 208 tys. zł, którą przez ponad rok zgromadziła fundacja Krauzego, już kilka tysięcy poszło na pokrycie kosztów zbiórki, a ponad 54 tys. zł na zakup praw autorskich do scenariusza filmu. Nad filmem pracuje satyryk i pisarz Marcin Wolski, producent Maciej Pawlicki, publicysta Tomasz Łysiak i sam reżyser Krauze – informuje "Gazeta Wyborcza".
Pomysł nakręcenia "Smoleńska" zrodził się w 2012 r. Jak zapowiadał Krauze, miał to być film oparty na faktach, a "fakty od samego początku wskazują, że był to zamach". Scenariusz filmu miał odzwierciedlać ustalenia parlamentarnego zespołu, któremu szefuje wiceszef PiS Antoni Macierewicz.
Już od początku filmowcom nie sprzyjało szczęście, gdy swój udział w "Smoleńsku" wykluczył aktor Marian Opania, który miał się wcielić w rolę Lecha Kaczyńskiego. Pomimo zaangażowania do wyłożenia datków na projekt związku zawodowego NSZZ "Solidarność" i amerykańskiej Polonii chętnie głosującej na PiS, pieniędzy wcale nie przybywało.
Swojego wkładu finansowego w wysokości 5,5 mln zł, o które prosili twórcy, nie wyłożył także Polski Instytutu Sztuki Filmowej. W obecnej sytuacja fundacja "Smoleńsk 2010" wystąpiła o zgodę na kolejną publiczną zbiórkę pieniędzy.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
