[url=http://shutr.bz/1jDHaLd] Pocałunek pary kochanków [/url]
[url=http://shutr.bz/1jDHaLd] Pocałunek pary kochanków [/url] Shutterstock

Czy to wszystko tylko instynkty? Czy doświadczony kochanek, to kochanek lepszy? Jaka praktyka czyni mistrza? Nie odpowiadam na te pytania jeszcze dziś. W następnej części mojego seksualnego cyklu odpowiedzą na nie specjaliści. Dziś tylko rozprawiam „jak jest” i jak może być.

REKLAMA
Gumka od starszego brata
Jako dojrzewająca dziewczynka nie bałam się zadawać pytań i szukać odpowiedzi. Miałam dużo szczęścia. Wciąż jednak o seksie nie wiem wszystkiego. Podobno kochankowie i kochanki im starsi tym lepsi. Nie jestem pewna, czy ta zasada sprawdza się w stu procentach, ale to oczywiście prawda, że praktyka ma spore znaczenie.
O tym co przeżywają młode dziewczyny idąc do łóżka z niedoświadczonym chłopakiem można byłoby pisać kabarety i dramaty. Z doświadczeń moich koleżanek wynika, że to raczej rzadko przyjemna sprawa, dobrze, jeżeli chociaż zabawna (i higieniczna!).
Chłopaków do pierwszego razu przygotowuje starszy brat, lub bardziej doświadczony kolega, który wkłada gumkę w kieszeń. Jeżeli przyjdzie im kochać się po raz pierwszy z równie niedoświadczoną dziewczyną, to raczej nie będzie to najlepszy seks ich życia. Pierwsze razy z resztą zasługują na zupełnie osobny artykuł.
Wydaje nam się, że z czasem, uczymy się tej sztuki.
Chłopaki wytrzymują więcej niż pięć minut, uczą się nie korzystać z kochanek jak z maszynek do masturbacji z przyłączonymi cyckami, rękami i głowami. Rozumieją, że kobieta nie działa tak samo jak mężczyzna, a więc skupiają się na partnerkach, dowiadują gdzie i jak dotykać, uczą się odczytywać ich reakcje i odkrywają, że to co podobało się Zosi, niekoniecznie będzie lubiła Zuzia.
Dziewczyny uczą się dyktować tempo, przestają martwić się swoimi trzęsącymi udami i wałeczkami na brzuchu, poznają swoje ulubione pozycje, uczą się wyrażać w łóżku i już nie ze stresem, a z dystansem i humorem reagują na wszelkie łóżkowe wpadki, poślizgi i (moje ulubione!) dźwięki.
Potem pojawiają się kolejni kochankowie i kochanki, szlifowanie umiejętności. Od pewnego momentu jednak, seks staje się troszkę jakby... przewidywalny? Nie tylko zresztą w związkach. Klubowi wyjadacze potwierdzają. Seks na jedną noc też bywa nudny i chociaż towarzyszy mu trochę większa ekscytacja, najczęściej wcale nie jest bardziej udany niż ten ze stałą partnerką lub stałym partnerem.
W którymś momencie po prostu już wiemy czego się spodziewać.
Osiągamy szczyt, nie pozostaje już nic do odkrycia. Cosmo stara się pomóc, pisząc poradniki o przełamywaniu rutyny. Dziennikarki zachęcają do przebieranek, wycieczki do motelu na kilka godzin, seksu na łonie natury i zakupu przeróżnych akcesoriów. Po przetestowaniu tych pomysłów i najbardziej szalonych akcesoriów, do łóżka wracają utarte, sprawdzone schematy i scenariusze. Wciąż jest bardzo miło. Nie ma już jednak tej ekscytacji, poczucia spełnienia i odkrywania siebie. Seks przestaje więc być głównym motorem działań. Bierzemy się za sporty, pielęgnowanie ciała, bardziej poświęcamy się karierom, albo decydujemy na założenie rodziny. Uff! Jak zdrowo!
Przedstawiony scenariusz dotyka naprawdę ogromnej ilości par i dostarcza dziennikarzom i terapeutom problemów i tematów. Poszukiwanie antidotum na opadające libido skutkuje powstawaniem coraz to kolejnych suplementów diety, ponieważ naukowcy potwierdzają – to wszystko tylko chemia. Błąd.
logo
Starożytni kochankowie uwiecznieni w kamieniu. Zdjęcie autorstwa[url=https://flic.kr/p/4rsGxJ] Sugree Phatanapherom [/url] Flickr
Większości osób wydaje się, że seksu można nauczyć się wyłącznie podążając za instynktami.
To taka zwierzęca część człowieka, czas, w którym można pozwolić sobie znowu być dzikusem, zrzucić wyprasowane w kancik (kto to w ogóle wymyślił?) spodnie i krawat i zostać zdobywcą swojej Jane, lub swojego Tarzana. Oczywiście, można mieć z tego sporo satysfakcji i piękne wspomnienia. To nie jest jednak tak, że na tym seks się kończy.
Świadomi kochankowie będą starali się poprzez seks umacniać więź i intymność.
Oni rozumieją to, że seks, to moment w którym dwie osoby stają się jednością i ten fakt celebrują. Czasami, po prostu podążając za sercem, udaje się odkryć kolejne tajemnice i przeżyć wyjątkowe uniesienia. Seks nie ma służyć tylko zabawie i rozładowaniu napięcia. Ma pogłębiać więź pomiędzy kochankami. Można nauczyć się go tak, żeby po każdym razie, na nowo i coraz bardziej zakochiwać się w swoim partnerze. Antidotum na rutynę nie są suplementy diety. Nie zadziałają szpilki i seksowna bielizna.
Taki seks to sztuka, nie instynkt. Do tego sztuka, której każdy może się nauczyć.
Nie z Cosmo i nie z porno. Bez duszących kadzideł i wystudiowanej mistyki, bez brzoskwinek, różowych muszelek i rozkroków nad lusterkiem. Z ludźmi, którzy profesjonalnie zajmują się uczeniem bliskości, intymności i komunikacji według starożytnej sztuki tantry będę rozmawiać już w najbliższym tygodniu.
Tym, którzy tak jak ja, nie mogą się doczekać, polecam książkę „Tantra. Sztuka świadomego kochania” autorstwa Charlesa i Caroline Muir.
logo
[url=http://shutr.bz/1mWpXfF] Tantryczni kochankowie uwiecznieni w kamieniu [/url] Shutterstock