– Zadzwonił Rene Redzepi zapytać, jak się czuję. – Normalnie – powiedziałem. A on na to: – Jak to normalnie? Przecież masz gwiazdkę! Tak Wojciech Modest Amaro dowiedział się, że jego Atelier jest pierwszą w Polsce restauracją, która otrzymała gwiazdkę przewodnika Michelin. Byliśmy z nim i jego pracownikami w chwili, która ukoronowała 20 lat jego pracy.
Wiadomość o tym, czy krytycy Michelin wyróżnili Atelier Amaro gwiazdką – jednym z najbardziej prestiżowych dla restauratorów odznaczeń – miała nadejść około 10. W Atelier już jednak godzinę wcześniej właściciele i pracownicy siedzieli jak na szpilkach. Wojciech Modest Amaro przy jednym laptopie, Krzysztof Matej przy drugim. Agnieszka Amaro chodziła między nimi, a cała reszta zespołu – kucharze i kelnerzy, nerwowo dookoła stolików, na dół do kuchni i znów na górę. Atmosfera nerwowego oczekiwania gęstniała z każdą minutą.
Rising star
Jeszcze wczoraj byli "wschodzącą gwiazdką Michelin", czyli restauracją która dobrze rokuje na przyszłe edycje przewodnika. Pracowali normalnie, jak przez ostatnich kilkanaście miesięcy, więc drzwi w Atelier zamknęły się dopiero około 5 rano. Mniej więcej wtedy z budynku przy ul. Agrykola 1 wyszedł też Modest Amaro. To zresztą nic nowego. – Zawsze pracujemy dziesięć, dwanaście, szesnaście godzin – mówi mi jeden z pracowników Atelier.
SUKCES AMARO
Warszawską restaurację jako "wschodzącą gwiazdę" wyróżniono obok zurychskiego Pavillonu i turyńskiego Magorabina. Doceniono jego eksperymentalną kuchnię, opartą na sezonowych polskich produktach. Twórca Atelier Amaro uczył się w końcu u boku najlepszych - m.in. Ferrana Adrii z El Bulli czy Rene Redzepiego z Nomy. W zeszłym roku zdobywca gwiazdki Michelin Wojciech Modest Amaro brał udział w polskiej edycji prestiżowego spotkania najlepszych szefów kuchni z cyklu "Cook It Raw". CZYTAJ WIĘCEJ
Bo Amaro wierzy, że sukces można osiągnąć tylko ciężką pracą. – Sam zaczynałem w Londynie, chciałem mieć kontakt z prawdziwą kuchnią. Później pracowałem i uczyłem się u najlepszych – wspomina właściciel Atelier. – I tak przez 20 lat.
Teraz Amaro sam zatrudnia najlepszych, najbardziej ambitnych, dla których kuchnia to nie tylko zawód, ale przede wszystkim pasja. Jak dla Marka Benjamina Ajero, Filipińczyka, który pracować dla Atelier przyjechał po tym, jak spędził kilka miesięcy w "dwugwiazdkowej" restauracji w czeskiej Pradze, a wcześniej uczył się w kilku innych prestiżowych miejscach. – Napisałem e-mail do szefa, że chciałbym aplikować. Odpisał, żebym przyjechał na dwa dni i pokazał, co potrafię. Później zapytał tylko: od kiedy mogę zacząć.
– Kocham tę pracę. Kocham tych ludzi. A dziś czuję, że jestem częścią historii – mówi mi Mark.
Zadzwonił Redzepi
Zmęczony, ale podekscytowany Amaro od rana przerzucał zakładki w przeglądarce. Restauratorzy, wyróżnieni przez krytyków Michelin, nie wiedzą o nagrodzie wcześniej – werdykt cały świat poznaje w tym samym czasie. – Oni oczywiście mogą się domyślać, przewidywać, ale nic nie wiedzą. Modest Amaro także do końca nie był pewien. Raczej nie utrzymałby takiej informacji w tajemnicy – żartuje rzeczniczka Michelin Polska, Ewa Konopka, która z Amaro rozmawiała jeszcze przed wielką chwilą.
Amaro nie tylko nie wiedział, że dostanie gwiazdkę, ale – jak przyznaje – nie był także pewien, kiedy jego Atelier odwiedzali krytycy Michelin. – Zawsze przychodzą anonimowo. Myślę, że byli u nas w ciągu roku jakieś pięć razy – mówi. – Nic dziwnego. To wielka odpowiedzialność. Muszą bardzo dokładnie skontrolować restaurację.
Aura tajemniczości, która otacza wyróżnienia i ich ogromne znaczenie w kulinarnym świecie sprawiły, że telefony do restauratora urywały się od rana. Wszyscy chcieli wiedzieć jako pierwsi. Modest Amaro: – Nagle zadzwonił Rene Redzepi [szef najlepszej restauracji wg Michelin - red.] zapytać, jak się czuję. – Normalnie – odpowiadam. A on na to: – Jak to normalnie? Przecież masz gwiazdkę!
Szampan otwierany nożem
Przez Atelier przetoczyła się fala radości: skakanie, obejmowanie, całowanie. Chwilę później Modest napisał na Facebooku: MICHELIN STAR!!! I zaczęło się. Dzwonili wszyscy: przyjaciele, rodzina, inni restauratorzy, media, kancelarie najważniejszych urzędów w kraju. Modest i Agnieszka odbierali telefon za telefonem. Nie nadążali odpisywać na Facebooku. Skrzynki wkrótce zalała fala e-maili.
– Do końca nie wierzyłem. To była ciężka praca, tyle czasu…
Do rodzin dzwonili też pracownicy. – Mamo, mamy gwiazdkę! – chwalili się. Zaraz później strzeliły szampany. A właściwie szyjki butelek, które zgodnie z tradycją odcinano nożem.
Kiedy na chwilę umilkły telefony, Amaro jeszcze raz usiadł przed komputerem. I przeczytał informację, którą wysłało mu, już oficjalnie, Michelin. Jego oczy najpierw zrobiły się jakby przeszklone. A później już zupełnie mokre. O takiej chwili marzy każdy.
Pracownicy Atelier dziś mają wolne. Będą świętować przy lunchu, który od rana przygotowywał Mark Benjamin.
A od jutra zaczną realizować kolejny cel: – Znaleźć się wśród 50 najlepszych na świecie.