Janusz Korwin-Mikke jest mistrzem w rzucaniu niepopartych żadnymi dowodami oskarżeń. Ale kto mieczem wojuje, od miecza ginie – sam stał się bohaterem wielu teorii spiskowych. Dotyczą one rzekomej współpracy z obcymi służbami, niszczenia na polecenie władzy ruchu wolnościowego, żydowskiego pochodzenia i urazu brzucha, zadanego nożem.
Na Majdanie walczyli ludzie szkoleni w Polsce, władze Unii Europejskiej stawiają sobie za cel ograniczenie wzrostu gospodarczego, a Platforma Obywatelska to niemiecka agentura – to tylko wycinek możliwości Janusza Korwin-Mikkego w rzucaniu bezpodstawnych oskarżeń pod adresem politycznych konkurentów. Ale i on sam staje się przedmiotem spiskowych teorii dziejów.
Najwięcej z nich, częściowo na życzenie samego Korwin-Mikkego, nawarstwiło się wokół incydentu z 2001 roku. Polityk trafił na ostry dyżur z nożem wbitym w brzuch. Lekarze stwierdzili później, że rana zagrażała jego życiu. Ale sam nie chce wytłumaczyć co takiego się stało. „W ogóle proszę sobie darować fantastyczne hipotezy. Był to wypadek całkowicie prywatny” – napisał wtedy na blogu.
Jednak wcześniej jego relacje rozmijały się z tym, co mówili jego współpracownicy. – Powiedział mi, że dostał nożem i dlatego jest w szpitalu - mówił "Dziennikowi Polskiemu" Dariusz Kos. Z kolei sam Korwin-Mikke na gorąco relacjonował: „Cóż, było to pewnego rodzaju nieporozumienie towarzyskie. Prokuratorowi zeznałem, że był to wypadek i tej wersji będę się trzymał. Jak człowiekowi przypadkiem wpada nóż do brzucha, to można to nazwać wypadkiem”.
Do dzisiaj Korwin-Mikke nie rozwiał wątpliwości na temat tego wydarzenia, a tym samym dał doskonałą pożywkę dla wszelkiej maści teorii spiskowych. Jedna z nich mówi, że zamachu na życie dokonała córka Korwin-Mikkego – miała to być zemsta za wieloletnie stosowanie kar cielesnych, których polityk jest zwolennikiem.
Druga z teorii jest zupełnie przeciwna – Korwin-Mikke miał odnieść ranę w starciu z dealerem narkotyków, prześladującym jego córkę, która popadła w problemy z narkotykami. Ojciec miał pójść spróbować samodzielnie rozwiązać problem, ale przegrał starcie. Według niektórych zaatakować miała go żona podczas domowej awantury. To wszystko jednak teorie niepoparte dowodami.
Oczywiście zwolennicy Korwin-Mikkego przekonują, że to był zwykły nieszczęśliwy wypadek. Sam lider KNP nadal ma bardzo emocjonalne podejście do tej sprawy, co wyraźnie było widać podczas jego dyskusji z Piotrem Tymochowiczem w Polsat News. Dopytywany o ten incydent Korwin-Mikke pokazał rozmówcy gest Kozakiewicza.
Ta sprawa rozgrzewa oczywiście umysły przeciwników i sympatyków Korwin-Mikkego, ale znacznie poważniejszy ciężar gatunkowy mają oskarżenia o agenturalność. Odżyły one w kontekście jego wypowiedzi na temat Ukrainy, Rosji i Władimira Putina. Według niektórych Korwin-Mikke jest po prostu rosyjskim agentem. Inni przekonują, że sterują nim obecne władze – ma dla nich kompromitować środowisko wolnościowe.
I często mu się to udaje. Zwykle pod koniec kampanii wyborczej mówi coś, co odstrasza od niego dużą część wyborców. Choć po latach wybryków opinia publiczna zdaje się być impregnowana na kolejne szaleństwa polityka w muszce. Reakcja na wypowiedź o kobietach oczekujących gwałtu odbiła się znacznie mniejszym echem niż analogiczne wyskoki w poprzednich latach.
Korwin-Mikke często mówi o „żydokomunie”, która ma być największym zagrożeniem. Sam jest posądzany o żydowskie pochodzenie – w rzeczywistości ma się nazywać Ozjasz Goldberg. Inni z kolei dopatrują się w logotypie Nowej Prawicy masońskiego podtekstu. Ale to wszystko nie przeszkadza zwolennikom Korwin-Mikkego. W sondzie wyborczej w serwisie Wykop.pl Kongres Nowej Prawicy zdobył 77,9 procent.