„Smutny koniec kariery posła”, „A tak dobrze się zapowiadał…” – komentowano, kiedy Przemysław Wipler po aferze z bójką przed klubem pozował do zdjęcia w zakrwawionej koszuli. Minęło kilka miesięcy, a Wipler zamiast kłaść się do politycznego grobu znów pnie się na szczyt. Z Januszem Korwin-Mikkem chce podbić najpierw europejski, a potem krajowy parlament. Jest tylko jeden problem – gdy upadnie Nowa Prawica, nie będzie już dla niego ratunku.
Wipler to dziś numer 2 Kongresu Nowej Prawicy. A właściwie druga po Korwinie rozpoznawalna twarz tego ugrupowania. Po sukcesie w wyborach do Parlamentu Europejskiego ma dużo pracy. To on kompletuje sejmową reprezentację KNP. „Mogę pokazać liczbę SMS-ów z gratulacjami i pytaniami, kiedy się widzimy, kiedy gadamy, kiedy działamy. Jest naprawdę z kim rozmawiać” – mówił ostatnio Superstacji. I tak polityk, który już był na oucie, stał się rozgrywającym...
Od Kaczyńskiego do Korwina
Co pan myśli przypominając sobie komentarze wieszczące koniec pańskiej politycznej kariery? - pytam Wiplera. – Żaden z komentatorów nie przewidywał rok temu, że wystąpię z PiS. 3 czerwca będzie rocznica mojego wystąpienia z tej partii. Mówiłem wtedy, że jest miejsce na wolnorynkową formację, która będzie alternatywą dla PO i PiS. Mówiłem, że Polacy, którzy wierzą w niskie podatki i chcą więcej wolności, w końcu znajdą swoją partię – przekonuje w odpowiedzi.
– Wszystkie działania, które przez ten rok podejmowałem, zmierzały w tym kierunku. Na bieżąco zbierałem informacje i już pół roku temu mówiłem Gowinowi, że jeśli nie połączy sił z Korwinem, nie odniesie sukcesu w wyborach – dodaje.
Rzeczywiście, ostatni rok był dla niego bardzo intensywny. Po pierwsze, zmieniał ugrupowania jak rękawiczki. Wystąpił z PiS, by stworzyć stowarzyszenie Republikanów. Potem dołączył do Polski Razem Jarosława Gowina, a w końcu połączył siły z Korwinem.
Widmo zarzutów
Może nawet ważniejsze było inne wydarzenie: słynna bójka z policjantami pod warszawskim klubem. Na razie ta sprawa nie posuwa się do przodu. Prokuratura planuje co prawda postawić posłowi zarzuty, ale wciąż czeka na dokumenty z Sejmu potwierdzające, że zrzekł się immunitetu.
– Minęło już siedem miesięcy, a ja nie miałem żadnego kontaktu ani z policją, ani z prokuraturą. Co więcej, wielokrotnie wzywałem do ujawnienia zapisu z monitoringu, niezwłocznie z własnej woli zrzekłem się immunitetu i po swojej stronie zrobiłem wszystko, żeby tą sprawę wyjaśnić – mówi parlamentarzysta.
Jak twierdzi, to nie powinno mu zaszkodzić także dlatego, że może się pochwalić osiągnięciami w parlamencie. Przypomina, że dostał nagrodę od dziennikarzy politycznych za najlepszy debiut w Sejmie, a potem znalazł się wśród 10 najlepszych posłów 2013 roku w plebiscycie „Polityki”.
"Książe" albo "wicekrul"
Nawet te wyróżnienia nie mają specjalnego znaczenia, bo Wiplera niesie dziś popularność korwinistów. Sam zdefiniował sobie rolę w nowym otoczeniu. "Jestem promyczkiem. Będę ocieplał wizerunek Korwina" – zapowiadał kilka miesięcy temu. Zarzeka się, że nigdy nie miał obaw, czy przejście do KNP było dobrym pomysłem. – Byłem przekonany, że Nowa Prawica przekroczy próg wyborczy. Wiedziałem też, że moje przystąpienie zwiększy szanse na przekroczenie przez nią progu w wyborach do Parlamentu Europejskiego – ocenia.
Według dr. Olgierda Annusewicza, specjalisty od marketingu politycznego, układ między Wiplerem a Korwinem to "handlowa wymiana usług". – Wipler powoduje, że Korwin-Mikke ma w Sejmie swoją reprezentację. Korwin-Mikke sprawia, że Wipler może występować pod popularnym w ostatnich dniach partyjnym logo, które go trochę nobilituje – komentuje w rozmowie z naTemat.
Nie jest jednak przekonany, czy te pięć minut Wiplera to coś, co potrwa dłużej.
– Gdyby nie przejście do Nowej Prawicy, Wipler nie znaczyłby kompletnie nic. Może się za chwilę okazać, że znowu nie będzie nic znaczył, bo polityczna wiarygodność polityka, który w ciągu 12 miesięcy był w stanie obskoczyć trzy ugrupowania, jest mocno nadszarpnięta. Ja, będąc wyborcą, widziałbym faceta, który się miota i nie potrafi dać spójnego przekazu: czego chce i po co jest w polityce – dodaje.
Dramat zacznie się więc, jeśli Nowa Prawica straci te kilka procent społecznego poparcia. Wipler spalił za sobą wszystkie mosty. – Z partii, do których mógłby pójść, został już chyba tylko Ruch Narodowy. Upadek Korwina może oznaczać koniec jego kariery – kwituje Annusewicz.
Tu wychodzę z PiS, hamletyzuję, idę do Gowina. Z Gowinem mi nie po drodze, wychodzę, potem mnie nie ma. W końcu nadarza się okazja, by pogrzać się w świetle kamery, to wybieram Korwina. Z perspektywy bardziej wnikliwego wyborcy to jest mało wiarygodne.