Nowe polskie grosze już stały się hitem kolekcjonerskim. Wśród miliardów sztuk starych monet będą trudno osiągalne. Jednak to nie wszystko. Kolekcjonerzy doceniają też historię absurdalnego zamówienia polskich monet w... Wielkiej Brytanii.
Pierwszy milion jednogroszówek wybitych przez brytyjską mennicę Royal Mint trafił niedawno na polski rynek. Na Allegro rozkwitł już handel groszami. Monety jednogroszowe wycenia są na 1 złoty. Gratką dla kolekcjonerów jest to, że monety można kupić w firmowych woreczkach Królewskiej Mennicy.
Kolekcjonerzy mówią, że warto taką monetę mieć w kolekcji. Ale skąd taka cena? – To nowość, przyjemnie jest być wśród pierwszych, którzy umieszczą ją w kolekcji. W tym wypadku warta docenienia jest też ciekawa historia jaka łączy się brytyjskim groszem – mówi jeden ze sprzedawców. Moneta jest nietypowa. Brytyjskie grosze na rewersie posiadają mniejszego orzełka. W dolnej części monety znajduje się motyw graficzny i rok wybicia, 2014.
Walka o grosze
Data znacząca, bo po raz pierwszy od lat Narodowy Bank Polski skorzystał z usług zagranicznej firmy, a nie Mennicy Polskiej. Przypomnijmy, że nieco ponad rok temu zanosiło się na wycofanie drobniaków z obiegu. Okazało się, że miliony sztuk monet groszowych zapełniają domowe szuflady i skarbonki, a nie krążą w obiegu. Z tego powodu NBP płacił nawet 40 mln rocznie na wybicie monet, które pokryją braki w bilonie.
Zaraz jednak odezwali się przeciwnicy odciążenia portfeli. Koszty przestawienia kas fiskalnych w sklepach wyliczono na 35 mln zł. Klientom miało się odbić czkawką zaokrąglenie cen w górę. NBP rozpisał przetarg na produkcję monet. Kanadyjska mennica zrealizowanie zamówienia wyceniła na 99 mln zł, Mennica Polska na 61 mln, z kolei Mint of Finland na 55 mln, zaś brytyjska Mennica Królewska na 54 mln. NBP, jak można się było spodziewać, wybrał najtańszego dostawcę i najmniej „wypasione” rozwiązanie – monety ze stali powlekanej jednowarstwowo.
Sprawa ubodła Zbigniewa Jakubasa, miliardera z rankingów najbogatszych Polaków i jednocześnie głównego akcjonariusza Mennicy Polskiej. Jest on zwolennikiem patriotyzmu gospodarczego nie tylko w przypadku jego biznesów. – Czy oni w ogóle myślą? Minimum rozsądku nakazuje wspieranie polskich producentów i naszych miejsc pracy – komentował sprawę w jednym z wywiadów.
To już przeszłość
Zbigniew Jakubas udzielił właśnie wywiadu w miesięczniku "Sukces", w którym ponownie masakruje urzędników wyzbytych elementarnego instynktu. – Przybyło ich kilkadziesiąt tysięcy. Średnie wynagrodzenie 6 tys. miesięcznie jest o połowę wyższe od niż pensja osoby zatrudnionej na stanowisku produkcyjnym w polskiej fabryce. Gdyby zredukować administrację o 30 proc. w budżecie zostałoby 15 mld zł – mówi Jakubas. I sugeruje, że armia urzędników powinna rozpocząć normalną pracę i zacząć generować dochód narodowy.
Narodowy Bank Polski informację o zamówieniu groszy w Wielkiej Brytanii sprzedał mediom jako duży sukces: „NBP ogranicza o połowę koszty emisji monet: jeden, dwa i pięć groszy” – cytat z komunikatu. Wcześniej płacił za monety 107 mln zł.
Można na to spojrzeć z innej strony. Wydał 54 mln na monety niepotrzebne większości z nas. Sam przekonałem się o tym kilka dni temu. W osiedlowym sklepie zrobiłem zakupy za 20 zł i 2 grosze. Położyłem na tacce 20-złotowy banknot i grzebałem w portfelu. Kiedy kasjerka zobaczyła jak wyjmuję złotówkę parsknęła: – Dobra tam, szkoda wygłupów!