Najgorsza rzecz na świecie? Wśród problemów tzw. pierwszego świata, to „spoilery”, czyli zdradzanie wątku czy fabuły serialu, który z uwagą śledzimy. Odkąd świat telewizyjnych produkcji zrównał się z kinem i zyskały na znaczeniu, poruszanie tematu dotyczącego czego czy innego serialu, może rodzić mnóstwo problemów. Także tych towarzyskich. Bo jak to rozmawiać ze znajomymi, którzy jeszcze najnowszego odcinka nie obejrzeli?
Seriale to już nie nudna i ciągnąca się latami "Moda na Sukces" czy "Klan" – to właściwie telenowele, które ogląda stała i niewielka publika do niedzielnego obiadu. Od czasu kiedy zaczęły powstawać produkcje typu: „Zaginieni” (Lost) czy „Skazany na śmierć” (Prison Break) z budżetem sięgającym hollywoodzkich hitów, zaczęły przyciągać podobną, jeśli nie większą publikę.
Nowa era
Dzięki platformie Netflix (nieobecnej jeszcze w Polsce) w sieci pojawiały się całe sezony "House of Cards" z genialną rolą Kevina Spaceya. Wówczas zaczęto je oglądać taśmowo – odcinek za odcinkiem, aż do zakończenia serii. Tzw. „binge watching”, czyli szał oglądania powoduje, że część widzów po jednym wieczorze zna już zakończenie całego sezonu. W przypadku popularnej „Gry o tron” część fanów serialu śledzi go równo z amerykańską emisją.
Wówczas ci „nieświadomi” tego, co już się wydarzyło w ulubionym serialu, muszą pilnować się na każdym kroku, aby przez przypadek nie usłyszeć „kto zginął” albo, że „oni nie są już razem”. Od spoilerów trudno uciec w internecie, ponieważ bardzo szybko po premierze nowych odcinków pojawiają się wpisy, memy czy nawet grupy na Facebooku dotyczące nowych wątków.
Bardzo często zwykłe wyjście do sklepu czy dzień w pracy może popsuć plany oglądania wieczorem kolejnego odcinka. Tak było także w naszej redakcji przy okazji najnowszego odcinka "Gry o tron". – Zdarzyło mi się kiedyś stać w kolejce za kobietą w Carrefourze, która streszczała koleżance ostatni odcinek serialu, który właśnie oglądałem. Na moje nieszczęście miałem go zobaczyć tego samego dnia – opowiada Artur.
Nie oglądasz, nie żyjesz
Serialami żyje wiele osób i przechadzając się ulicami – pod warunkiem, że nie mamy słuchawek w uszach – można usłyszeć zażarte dyskusje na ich temat. W jednym ze sklepów na Grochowie byłem świadkiem rozmowy dwóch młodych panów. Jeden z nich zaaferowany mówi do drugiego. – Nie puścili k...a nowego odcinka "Gry o tron", bo jakieś tam święto mieli w Ameryce – skwitował. Chodziło oczywiście o "Memorial Day", obchodzone za oceanem w ostatni poniedziałek maja, które upamiętnia amerykańskich żołnierzy poległych na służbie.
Jak wytrzymać w domu czy pracy bez słuchania o serialach, których jeszcze się nie obejrzało? Pracować przecież trzeba, a nie każdy ma możliwość zdalnej pracy. Ale nawet po powrocie do domu w rozmowie z rodziną czy parterami należy się pilnować. Zapytany o to Marcin na wstępie zaznacza, że nie jest na bieżąco z "Californication", więc mam uważać na to, co mówię.
– Sam jestem przeczulony na punkcie spoilowania – wyjaśnia. I wspomina, jak znajomy niechcący zdradził mu jeden z ważniejszych wątków pierwszej serii "Gry o tron". – Wchodzę do jego mieszkania w momencie, gdy on ogląda scenę, w której Ned Stark zostaje pojmany – wyjaśnia. Potem natknął się w sieci na obrazek, który pokazywał scenę egzekucji tego samego bohatera. Efekt? Pierwszy sezon praktycznie z głowy.
Spoiler z lodówki
Te przykre doświadczenie zraziło Marcina do tego serialu i postanowił go przeczekać. Jak dodaje, na szczęście jego dziewczyna nie jest fanką "Gry o tron", więc w domu jest "bezpieczny" od spoilerów. Podkreśla jednak, że "boi się", iż trafi na rzeczy z nim związane w internecie. – Ostatnio był o tym artykuł, właśnie w naTemat, ale ominąłem go szerokim łukiem. "Gra o tron" to najszerzej komentowana produkcja w sieci i aż strach wchodzić do internetu – śmieje się.
I nie ma się co dziwić, w komentarzach pod wieloma artykułami nie brakuje tych, które całkowicie zdradzają fabułę. W tym przypadku jest o tyle łatwiej, że osoby, które przeczytały książkę znają już losy bohaterów.
Tego problemu nie ma Artur. U niego w pracy "każdy ogląda coś innego", więc nie ma zbiorowego spoilowania. Podobnie w domu. – Jesteśmy wszyscy na bieżąco albo już wiemy, że mamy uważać na to, co mówimy o serialach – wyjaśnia. I dodaje, że nie zawsze tak było. – Zabiłbym za spoiler "American Horror Story", a kiedyś za "The Walking Dead" – podkreśla.
Jak zatem uniknąć tych wszystkich niedogodności? Rada jest jedna. Zamknąć się w domu na kilka dni, nie korzystać z internetu, a do sklepu wysłać kogoś innego. Nadrobić w tym czasie tyle odcinków, aby być na bieżąco z serialami i życiem towarzyskim.
To efekt “nałogowego”oglądania seriali i pewnego rodzaju choroba. Przyjemna, ale zawsze. Dla różnych osób słowo “spoiler” znaczy zupełnie co innego – na przykład możemy się zastanawiać, czy napisanie, że ktoś zginął, bez podania nazwiska postaci, to już spoiler. A z drugiej strony i tego typu informacje potrafią czasem już wzbudzić ogromną wściekłość. CZYTAJ WIĘCEJ