
Najgorsza rzecz na świecie? Wśród problemów tzw. pierwszego świata, to „spoilery”, czyli zdradzanie wątku czy fabuły serialu, który z uwagą śledzimy. Odkąd świat telewizyjnych produkcji zrównał się z kinem i zyskały na znaczeniu, poruszanie tematu dotyczącego czego czy innego serialu, może rodzić mnóstwo problemów. Także tych towarzyskich. Bo jak to rozmawiać ze znajomymi, którzy jeszcze najnowszego odcinka nie obejrzeli?
Dzięki platformie Netflix (nieobecnej jeszcze w Polsce) w sieci pojawiały się całe sezony "House of Cards" z genialną rolą Kevina Spaceya. Wówczas zaczęto je oglądać taśmowo – odcinek za odcinkiem, aż do zakończenia serii. Tzw. „binge watching”, czyli szał oglądania powoduje, że część widzów po jednym wieczorze zna już zakończenie całego sezonu. W przypadku popularnej „Gry o tron” część fanów serialu śledzi go równo z amerykańską emisją.
Dlaczego ludzi irytują spoilery?
To efekt “nałogowego”oglądania seriali i pewnego rodzaju choroba. Przyjemna, ale zawsze. Dla różnych osób słowo “spoiler” znaczy zupełnie co innego – na przykład możemy się zastanawiać, czy napisanie, że ktoś zginął, bez podania nazwiska postaci, to już spoiler. A z drugiej strony i tego typu informacje potrafią czasem już wzbudzić ogromną wściekłość. CZYTAJ WIĘCEJ
Nie oglądasz, nie żyjesz
Serialami żyje wiele osób i przechadzając się ulicami – pod warunkiem, że nie mamy słuchawek w uszach – można usłyszeć zażarte dyskusje na ich temat. W jednym ze sklepów na Grochowie byłem świadkiem rozmowy dwóch młodych panów. Jeden z nich zaaferowany mówi do drugiego. – Nie puścili k...a nowego odcinka "Gry o tron", bo jakieś tam święto mieli w Ameryce – skwitował. Chodziło oczywiście o "Memorial Day", obchodzone za oceanem w ostatni poniedziałek maja, które upamiętnia amerykańskich żołnierzy poległych na służbie.
Spoiler z lodówki
Te przykre doświadczenie zraziło Marcina do tego serialu i postanowił go przeczekać. Jak dodaje, na szczęście jego dziewczyna nie jest fanką "Gry o tron", więc w domu jest "bezpieczny" od spoilerów. Podkreśla jednak, że "boi się", iż trafi na rzeczy z nim związane w internecie. – Ostatnio był o tym artykuł, właśnie w naTemat, ale ominąłem go szerokim łukiem. "Gra o tron" to najszerzej komentowana produkcja w sieci i aż strach wchodzić do internetu – śmieje się.

