
Jacek Kurski bierze urlop od polityki, choć wspomina coś o woli zwycięstwa w 2015 roku. Dlatego przez kilkanaście miesięcy będziemy pozbawieni złotych myśli, ciętych ripost i kontrowersyjnych wypowiedzi znanego posła. A czasem to, co Jacek Kurski mówił, znacząco wpływało na losy polskiej polityki. Oto jego the best of.
REKLAMA
Po przegranych wyborach Jacek Kurski rezygnuje z aktywnej współpracy z Solidarną Polską (nadal pozostaje członkiem) i odchodzi z polityki. Przynajmniej na jakiś czas, bo w opublikowanym na Twitterze oświadczeniu pisze, że „bierze urlop od czynnej polityki”. Wyraża też nadzieję, że prawicy uda się porozumieć, by odnieść zwycięstwo w wyborach w 2015 roku. Czeka nas więc co najmniej kilkumiesięczny przerwa w występach nieskończonej krynicy bon motów, żartów z politycznych przeciwników, ale i ostrych opinii. Oto top topów Jacka Kurskiego.
"Dziadek z Wehrmachtu"
Największy wpływ na losy polskich polityki miały niewątpliwie słynne słowa o dziadku z Wehrmachtu. – Poważne źródła na Pomorzu mówią, że dziadek Tuska zgłosił się na ochotnika do Wehrmachtu – powiedział wtedy w autoryzowanym wywiadzie dla tygodnika „Angora”. Donald Tusk i jego sztab nie potrafili sprawnie zareagować na tę plotkę i sugestia rzucona przez Kurskiego wyrządziła spore szkody wizerunkowe kandydatowi PO.
"Ciemny lud to kupi"
Kiedy wyborcy zaczęli współczuć pomówionemu Tuskowi, Kurski został przykładnie usunięty z PiS. Ale w kuluarowej rozmowie z gośćmi porannego pasma w TOK FM stwierdził: "To lipa, ale jedziemy w to, bo ciemny lud to kupi". Tomasz Lis, na którego pytanie odpowiedział Kurski, ujawnił treść odpowiedzi polityka, a później jeszcze – kiedy PiS przywrócił go w swoje szeregi – pytał go o to w swoim programie "Co z tą Polską?". Te słowa przylgnęły do Kurskiego na długo i stały się symbolem politycznego cynizmu.
Afera billboardowa
Z kampanią prezydencką z 2005 roku, w której Kurski odpowiadał za aktywność telewizyjną Lecha Kaczyńskiego, wiąże się też zapomniana już nieco afera billboardowa. Niemal rok po wyborach w programie "Teraz my" poseł PiS zarzucił Donaldowi Tuskowi i władzom PZU, że kandydat PO mógł wykupić powierzchnię reklamową za 3 proc. ceny, a państwowa spółka miała na tym stracić miliony złotych. Mocne słowa, ale zupełnie bez poparcia w dowodach. Dlatego Kurski musiał sięgnąć głęboko do kieszeni i opublikować przeprosiny w "Rzeczpospolitej", "Gazecie Wyborczej", TVP i TVN.
Walenie na odlew maczugą
Te ataki umocniły wizerunek Jacka Kurskiego jako "bulteriera" i zawodnika wagi ciężkiej. Kurski jak tylko mógł starał się ten wizerunek odrzucić i pokazać, że potrafi być merytorycznym politykiem. – Już nie walę na odlew maczugą. Staram się walczyć czymś w stylu armaty w kwiatach czy sztyleciku polanego perfumami – przekonywał w wywiadzie dla "Dziennika". Później narzekał jeszcze, że nazywanie go spin doktorem to redukowanie jego działalności do jednego tylko aspektu.
"Walka gołej dupy z batem"
Pomimo ostrych zagrań, Kurski to w istocie człowiek dowcipny, z dużą łatwością rzucania żartów rozbrajających politycznych przeciwników. Tak jak wtedy, gdy spowodował, że do rozłamowców dowodzonych przez Marka Jurka przylgnęło określenie partii, która mieści się w windzie. Ale kiedy rządził PiS, to ta partia stawała się przedmiotem żartów, na co Kurski reagował dość nerwowo. – To jest walka gołej dupy z batem. To znaczy, że co mamy zrobić? – mówił.
Jacek Kurski to zdecydowanie jeden z bardziej sprawnych medialnie polityków na naszej scenie. Ma doskonałe wyczucie mediów, a zdobył je będąc dziennikarzem. Zresztą to spod jego ręki wyszedł kultowy dla niektórych film "Nocna zmiana" opowiadający o upadku rządu Jana Olszewskiego. Może nakręci drugą część? Albo napisze książkę? Na pewno będzie szukał miejsca, gdzie może kontynuować polityczną karierę, bo trudno sobie wyobrazić, żeby wytrzymał bez emocji z nią związanych.
