Włoskie jedzenie, francuskie wina i angielskie samochody. Tak wyglądałby idealny świat. Do tego niemiecki porządek i polska ułańska fantazja – żeby nie było nudno. Ta ostatnia często z resztą pojawia się tam, gdzie akurat nie jest potrzebna. Przeciętny Polak je pewnie jedną pizze w miesiącu. I tak jak jeszcze 20 lat temu zupełnie zadowalała go amerykańska wersja na smażonym cieście i z serowymi boczkami, tak ostatnio zrobił się bardziej wymagający. Wiemy już co to mozzarella di bufala, prosciutto crudo i dobry sos pomidorowy. Z ketchupem pizza raczej już nie przejdzie, podobnie jak z żółtym serem, czy z bitą śmietaną i bananami (uwierzcie mi, lato w Wejherowie ’95). To, że wiemy jednak jak powinna pizza i w ogóle włoska kuchnia smakować, nie znaczy wcale, że łatwo ją dostać. Zaryzykowałabym nawet zdanie, że czasem po dobry placek czy pastę warto pojechać samochodem. Mój
MINI przewodnik jest absolutnie subiektywny. Znacie lepsze miejsca w swoim mieście? Piszcie w komentarzach. Ja napisałam o tych, dla których jestem w stanie przejechać
MINI nawet kilkadziesiąt kilometrów. Bliżej niż do Włoch, więc nadal się opłaca.