Od kilku dni trwają dywagacje dotyczące tego, kto zlecał nagrywanie rozmów polityków PO w restauracji „Sowa i Przyjaciele”. I gdy redakcja "Wprost" skupia się na ujawnianiu kolejnych nagrań, konkurencja snuje domysły nad możliwymi teoriami tego, jak nafrania te powstały. Najdalej idą właśnie tygodnik braci Karnowskich i "Gazeta Wyborcza". Ci pierwsi twierdzą, że trop wiedzie wprost do rosyjskich agentów. "Wyborcza” wskazuje tymczasem na polityków Prawa i Sprawiedliwości.
Trwa śledztwo w sprawie tego, kto zlecał nagranie rozmowy ministra Bartłomieja Sienkiewicza z szefem NBP Markiem Belką oraz wiele innych spotkań polityków Platformy (a może nie tylko tej partii...). Śledczy muszą wyjaśnić na czyją prośbę i dla kogo podejrzani o podłożenie podsłuchów nagrywali te rozmowy. I tu pojawiają się dwie wersje. Dość alternatywne wobec siebie...
„Gazeta Wyborcza” ujawnia, że mocodawcami nagrywającego byli poseł Prawa i Sprawiedliwości, byli oficerowie Biura Ochrony Rządu, a także dziennikarz. W redakcji na Czerskiej twierdzą, że znają nazwisko posła partii Kaczyńskiego. Do tego dodają, że w tej grupie jest także Dariusz P., były oficer BOR-u, który kilka miesięcy temu został zwolniony za przekazywanie informacji do mediów. Wspomnianym dziennikarzem jest prawdopodobnie Piotr Nisztor - autor artykułu o „taśmach Platformy” we „Wprost”, o którym pisał w tym tygodniu Michał Gąsior.
Tymczasem tygodnik braci Karnowskich doszedł do zupełnie innych konkluzji. Ich dziennikarze ustalili zupełnie odmienną wersję. W artykule Marka Pyzy i Marcina Wikło, również dowiadujemy się, że w aferę uwikłany jest wspomniany przez „Wyborczą” Dariusz P. oraz dziennikarz Piotr Nisztor. Aczkolwiek według wersji prawicowych dziennikarzy, nie współpracuje z nimi poseł PiS tylko rosyjscy agenci.
Czyja wersja jest prawdziwa? To się jeszcze okaże. Dla obozu rządzącego zapewne wygodniejsza byłaby ta o polityku Prawa i Sprawiedliwości. Zwłaszcza, że to partia Jarosława Kaczyńskiego najbardziej może skorzystać na wycieku taśm. Choć we "Wprost" podobno nie wiedzą kim są zleceniodawcy nagrań, współautor głośnego artykułu Michał Majewski już odniósł się na Twitterze do oskarżeń kierowanych pod adresem polityków PiS: