Prezydent Komorowski o aferze podsłuchowej.
Prezydent Komorowski o aferze podsłuchowej. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta

Prezydent zabrał głos w sprawie afery podsłuchowej. Bronisław Komorowski przedstawił pięć konkretnych punktów, które jego zdaniem determinują aktualne działania w sprawie kryzysu państwowego.

REKLAMA
Prezydent przyznał, że ze zdumieniem przyjął ostatnio informacje, jakoby to on miał powołać rząd z konkretnym składem. – Informuję uprzejmie, że Konstytucja takich możliwości nie przewiduje. Radzą ją czytać we wszystkich miejscach, a nie tylko tych wygodnych – mówił.
Bronisław Komorowski

Jedni chcieliby zobaczyć prezydenta w szeregach opozycji, inni w bezkrytycznych chwalcach rządu, a jeszcze inni sugerują budowę przez prezydenta własnej partii. Jakbyśmy nie mieli wystarczającej ilości kłopotów z tymi, które już istnieją.


Bronisław Komorowski podkreślił, że jego kompetencje precyzyjnie reguluje Konstytucja. A z niej wynika, że powinien on działać szczególnie w sytuacjach kryzysowych, jako czynnik, który państwo stabilizuje, a nie jeszcze bardziej destabilizuje. Prezydent przypomniał także, że to nie w jego kompetencji leży zmiana rządu. Ta inicjatywa leży po stronie partii rządzącej i posłów.
Nie mam dziś wystarczającej wiedzy o tym, kto i w jakim celu upubliczniał te nagrania. Można się jedynie domyślać intencji i celów, jakie temu przyświecały od samego początku po dzień dzisiejszy. Wiemy, że efektem tych działań jest zagrożenie realną destabilizacją państwa.
Prezydent przyznał, że czytał i analizował opublikowane nagrania z nielegalnych podsłuchów i jest nimi "głęboko poruszony". Niemniej, zaznaczył, że stara się je oceniać pod względem prawa, a nie tylko estetyki politycznej i dobrych obyczajów. – Choć te są równie ważne – dodał.
Bronisław Komorowski przedstawił pięć punktów, które jego zdaniem mogą przyczynić się do ustabilizowania państwa.
Po pierwsze: Wyjaśnienie kto i jakim celu dokonywał nielegalnych podsłuchów.
Po drugie: Wyjaśnianie dlaczego operacja na tak dużą skalę była w ogóle możliwa i została ujawniona w zasadzie przez samych sprawców. Dlaczego stało się to tak późno?
Po trzecie: Należy minimalizować straty, które w wyniku afery podsłuchowej ponosi polskie państwo. A w przekonaniu prezydenta te straty są ewidentne.
Po czwarte: Wnioski powinni wyciągnąć sami bohaterowie nagrań w zależności od własnej wrażliwości i wyznawanych zasad oraz wcześniejszych deklaracji.
Po piąte: Konstytucja przewiduje demokratyczne działania, które już publicznie deklaruje opozycja. Chodzi tutaj o zgłoszenie konstruktywnego wotum nieufności wobec rządu, jak i samorozwiązanie się parlamentu oraz wcześniejsze wybory.
Prezydent zdradził, że podjął już działania do ustalenia, czy taki scenariusz jest możliwy. Jest już po rozmowie z Donaldem Tuskiem, będzie też rozmawiał z Januszem Piechocińskim. Jego dalsze działania będą uzależnione od finału tych rozmów.
Na koniec dodał jednak krzepiąco, by nie tracić ducha. – Zdarzają się różne kryzysy i trudności, ale proszę wierzyć, że mechanizmy demokratyczne są w stanie sobie z nimi poradzić.
Nie nawoływał także do żadnych dymisji, ale te decyzje zostawił do rozważenia "bohaterom" nagrań. – Uważam, że każdy z polityków, nawet tych, którzy nie złamali prawa, bo ja w tych nagraniach nie znalazłem na to dowodu, powinni podjąć odpowiednie decyzje wedle własnej wrażliwości i swojej wizji – mówił. I dodał, że można sobie wyobrazić, iż jednym z czynników stabilizujących są decyzje natury kadrowej. – Ale one należą do samych zainteresowanych i szefa rządu. Ja nie mam w zwyczaju komentowania prywatnych rozmów – podkreślił.
Na koniec zaznaczył także, że linia polskiego państwa w kontaktach z USA się nie zmienia. Oficjalnym stanowiskiem nie są bowiem prywatne opinie polityków.