Dawno nie było tak głośno po przyznaniu dziennikarskich nagród Pulitzera. Tym razem zamieszania narobił serwis "Huffington Post", który zdobył prestiżową statuetkę w kategorii publikacji internetowych. To wielkie wyróżnienie dla mediów internetowych, które dzielnie walczą z tradycyjnymi. - To jak lądowanie na księżycu - mówi Bartosz Węglarczyk, były korespondent z USA "Gazety Wyborczej". - Tekst to tekst, nagroda niewiele zmieni - ripostuje Radek Zaleski, ekspert związany z Gazeta.pl.
Od dawna mówi się o powolnym upadku tradycyjnych mediów papierowych.
I o ile internet dość mocno zaznacza swoją obecność na rynku medialnym, to do tej pory nie była ona wymierna. Pulitzer w końcu to udowadnia, bo przecież jest najbardziej prestiżową nagrodą w dziennikarskiej branży.
Symboliczny przełom
Właśnie dlatego tak wiele osób podchodzi entuzjastycznie do decyzji o przyznaniu statuetki popularnemu "Huff Postowi". Serwis Arianny Huffington, który sprzedała nieco ponad rok temu medialnemu gigantowi AOL wyróżniono za serię artykułów "Beyond the Battelfield". W materiałach przedstawiono wyzwania przed jakimi stają amerykańscy weterani ranni podczas wojen w Iraku i Afganistanie.
Amerykańska nagroda literacka przyznawana corocznie w kwietniu. Przyznaje się ją dziedzinie różnych gatunków dziennikarstwa. Zdobywcy nagrody są wybierani przez jury, działające przy Wyższej Szkole Dziennikarstwa Uniwersytetu Columbia. Kandydatów wybiera się głównie spośród twórców amerykańskich. Nagrodę swojego imienia ufundował amerykański dziennikarz Joseph Pulitzer. CZYTAJ WIĘCEJ
źródło: Wikipedia
- To jest tak przełomowe, jak lądowanie na księżycu. Przekroczenie pewnej niewidzialnej bariery - mówi Bartosz Węglarczyk, dziennikarz prasowy i telewizyjny. Nagroda to symboliczne uznanie tego, co już od dłuższego czasu dla wielu osób jest jasne. - Media internetowe są równoważne mediom tradycyjnym - wyjaśnia.
Za wcześnie jednak, żeby już szumnie ogłaszać, porażkę papieru z internetem. - Trzeba pamiętać, że "Huff Posta" tworzą też dziennikarze tradycyjni, którzy po prostu przestawili się na nowe media - tłumaczy Węglarczyk. To ta sama jakość, tylko na innym nośniku.
Idealnie potwierdza to fakt, że Pulitzera wywalczył David Wood, doświadczony dziennikarz. - To stary wyga. Prawdziwą zmianą będzie to, gdy Pulitzera wygra ktoś, kto zaczynał pracę tylko i wyłącznie w online, a nagroda dotyczyć będzie treści, które są dla online natywne (np. wideo blogi albo strumień Twittera, albo data journalism) - trafnie zauważa Radek Zaleski, dyrektor spraw rozwoju w CDProject, dawniej szef serwisu Technologie w grupie Gazeta.pl.
"Wyborcza" z najniższą sprzedażą w historii. Kto jeszcze czyta prasę?
Prasowe lobby
Zaleski nie rozumie entuzjazmu związanego z nagrodą dla "Huffington Posta". - Ta nagroda niewiele udowadnia. Tekst to tekst i nie ma znaczenia czy ukazał się w formie elektronicznej, czy papierowej - mówi.
Ekspert całe rozróżnienie na media internetowe i tradycyjne uważa za bezcelowe. - Wystarczyłoby, żeby jakieś medium prasowe kupiło ten tekst od autora i wydrukowało u siebie. Wtedy już byłaby to nagroda dla prasy. Z drugiej strony, gdyby nagrodę dostał "New York Times" za tekst na swoim portalu to efekt byłby taki sam, jak w przypadku wyróżnienia "HP"? Wątpię - mówi Radek Zaleski.
Pulitzer dla serwisu internetowego ma być jedynie skinięciem głowy w kierunku grupy dziennikarzy online'owych. - Nagrody przyznają dziennikarze przede wszystkim związani z prasą, więc po raz pierwszy te lobby zostało złamane. To gest. Wyróżnili kogoś spoza tej grupy, uznali jej istnienie - wyjaśnia Zaleski, autor bloga niekontent.pl
Bloger z Pulitzerem?
Znaczącą część "Huffington Post" stanowią blogi, dlatego można spodziewać się, że w przyszłości to właśnie blogerzy mają szansę dostać Pulitzera. - W tej chwili jest jeszcze na to za wcześnie, bo nie widzę takich blogerów - mówi Bartosz Węglarczyk. Jednak z czasem tak się stanie i jak mówi nasz rozmówca, nie jest to kwestia "czy", ale "kiedy". - Będą to raczej nagrody za publicystkę, a nie za newsy. W tym raczej nie dadzą rady się ścigać z gigantami - wyjaśnia.
Radek Zaleski przypomina jednak, że Pulitzery to nagrody głównie dla instytucji, a nie jednostek. - A przynajmniej ciągle tak jest i szczerze wątpię, że to się zmieni. Nagrodę dostał "Huffington", autora nikt nie podaje. Wyróżnia się ludzi z instytucji, a nie prywatnych blogerów, którzy piszą na swoje konto - tłumaczy.