„Polscy Beckhamowie”, jak portale plotkarskie ochrzciły Annę i Roberta Lewandowskich, występując w kolejnych reklamach i udzielając się na portalach społecznościowych narobili sobie wrogów. „Najbardziej irytująca para”, „za bardzo epatują bogactwem”, „są wszędzie, to już przesyt” – narzekali niedawno internauci. Po tym jak ogłosili, że spodziewają się dziecka, zalała ich fala gratulacji.
On – jeden z najlepszych napastników na świecie, gwiazda niemieckiej ligi i nowy nabytek Bayernu Monachium. Ona – mistrzyni świata w karate, trenerka fitnessu i popularna blogerka. W dodatku młodzi, piękni i bogaci. Czyli... idealni kandydaci na ofiary internetowego hejtu.
Szczęście drażni
To, jak postrzegani są dziś Lewandowscy, dobrze obrazują reakcje na ich wpisy na portalach społecznościowych. Oboje są aktywni na Facebooku, a ostatnio wrzucali na swoje profile zdjęcia z wakacji w Kalifornii. Pierwsze, na co zwrócili uwagę komentatorzy, to... klapki, które mieli na nogach na zdjęciu z Wielkim Kanionem w tle. Uznano, że to wstyd. Grand Canyon i japonki? No jak to. I jeszcze zakładają je ludzie "pozujący" na modnych i nowoczesnych. Cztery tysiące komentarzy, a większość o butach, o tym, że "Lewandowski to niech się lepiej weźmie za grę" albo pytania w stylu "Po czym odpoczywają, jak się nie zmęczyli".
Z taką samą zawiścią spotyka się właściwie każdy post Lewandowskich. Kilka dni temu Anna opublikowała swoje zdjęcie zrobione w łóżku. "Stres? Wycisz się i poszukaj równowagi. Pomaga!" - napisała niżej. Internauci stwierdzili, że to dowód na to, że jest oderwana od rzeczywistości. Oni muszą harować, a ona radzi się zrelaksować.
"Droga Aniu, jakbym nie musiał je*ać od 7 rano i moim jedynym zmartwieniem byłaby pogoda to bym się zastosował do tej rady"
"Żenada i hipokryzja – takie teksty można wciskać panienkom, które wyszły za bogatego facia a nie przeciętnej polskiej kobiecie, która nawet jeśli dobrze zarabia to ma mnóstwo na głowie…
"Od razu widać ze Anna nie ma dzieci i kredytu na głowie" - brzmiały najbardziej popularne komentarze.
Identycznie wyglądała reakcja na inne zdjęcie. Lewandowska wrzuciła przepis na śniadanie złożone z płatków żytnich, morwy białej, jagód goji, nasion CHIA, pestek słonecznika, porzeczki liofilizowanej, wiórków kokosa i melona. Trudno się nie zgodzić z opiniami, że to opcja przekraczająca możliwości finansowe wielu fanów jej bloga, ale znów posypały się też hasła o "utrzymance znanego piłkarza". A przecież nie jest wyłącznie "żoną Lewandowskiego".
– Dziewczyna ma olbrzymie atuty, które pozwolą jej zaistnieć na długie lata. Po pierwsze, jest urocza i piękna. Po drugie, jest inteligentna. Po trzecie, odnosi sukcesy sportowe, czyli pokazuje, że potrafi sama o sobie stanowić. Nie jest tylko atrakcyjnym dodatkiem do męża, który osiąga sukcesy na boisku. Nawet jeśli jej mąż przestanie robić karierę, ona nie zniknie z okładek – mówił nam niedawno Filip Mecner, menadżer gwiazd.
"Nie będę chował aut w garażu" Robert Lewandowski też już sprawdził na sobie prawdziwość tezy, że nie warto obnosić się z sukcesem. Po tym jak pochwalił się nowym Ferrari, które kosztuje około miliona złotych, część fanów uznała go za szpanera i lansera. "Nie chcę i nie będę się nad tym skupiał. Jestem normalnym człowiekiem. Nie będę chował aut w garażu w obawie, że ktoś mi zrobi zdjęcie. Ciężko zapracowałem na to, co mam. Nikomu tego nie zabrałem, nikt mi za darmo nic nie dał" - komentował w rozmowie z "Super Expressem".
Krytykę wywołało również zdjęcie piłkarza z informacją, że dostał od firmy Panasonic telewizor z technologią 4K. Komentatorzy dziwili się, bo przecież tak bogaty człowiek nie potrzebuje drogich prezentów. "Mało masz zer na koncie?" - pytał jeden z nich.
Za dużo Lewandowskich
A może po prostu wielu Polaków ma dość "polskich Beckhamów?" Niektórzy wprost piszą o "przesycie", bo Anna i Robert "są wszędzie". I rzeczywiście: artykuły, wywiady, blog, a w dodatku jeszcze reklamy. W telewizji ciągle widzimy ich twarze, bo są bohaterami nowej kampanii reklamowej T-Mobile. Serwis hotmoney.pl pisał, że reklamy z ich udziałem po prostu męczą.
– Nie ma co się temu dziwić. Trzeba korzystać z tego, co dają. Kariera sportowa trwać wiecznie nie będzie. Dwa lata temu menadżer Lewandowskiego mówił, że chce, by "Lewy" stał się zarabiającą na siebie firmą, i to na poziomie światowym. Widać, że wraz z żoną budują spójny wizerunek. Jest to może trochę cukierkowy obraz, ale oni po prostu są młodymi ludźmi, którzy odnieśli sukces. Dlaczego mają z tego nie korzystać? – komentuje w rozmowie z naTemat Piotr Kasprzyk, ekspert ds. marketingu sportowego z firmy Sports Prestige.
Jak twierdzi, można było się spodziewać, że znajdą się na celowniku, bo zazdrość i zawiść zawsze towarzyszy sukcesowi, szczególnie temu sportowemu. – Agnieszka Radwańska ma podobne komentarze, kiedy publikuje zdjęcia spoza kortu. Lewandowscy są łatwiejszym celem, bo nazwano ich "Beckhamami", tak jak wcześniej Annę Przybylską i Jarosława Bieniuka. Taki mamy tutaj klimat i chyba muszą się do tego przyzwyczaić – ocenia.
Z milionami na koncie partnerki też bym się szybko i łatwo wyciszył. Zwykłe oderwanie od rzeczywistości i problemów zwykłego szaraczka, który ledwo żyje od 1. do 1.
Kasia
Ona jest na prawdę irytująca. Niech ma to co ma, miliony na koncie i sławnego męża. Jednak nigdy nie dotrze do nas,prostych ludzi,nie potrafi być skromną osobą,dobrze radzić, nie umie dzielić się tym wszystkim z nami na prawdę, zawsze,za każdym razem próbuje pokazać nam i udowodnić ze jednak jest od nas lepsza. Bez pieniędzy i posłuchu jakie daje jej nazwisko Roberta jest nikim. Ale cóż,niech próbuje, może w końcu coś się jej uda.