We wczorajszych "Faktach" TVN pracownik Muzeum Powstania Warszawskiego opowiedział anegdotę o nauczycielce, która spytała czy Pałac Kultury ucierpiał podczas II wojny światowej. To, niestety, nie jednostkowy przypadek. Licealiści potwierdzają: niekompetentnych nauczycieli nie brakuje. Według Katarzyny Hall, nowa reforma pozwoli ten problem rozwiązać.
Czy elewacje Pałacu Kultury zostały uszkodzone w trakcie II wojny światowej? Takie pytanie zadała pracownikowi Muzeum Powstania Warszawskiego jedna z nauczycielek. Każdy, kto wie cokolwiek o najnowszej historii Polski, kojarzy zapewne, że Pałac to "komunistyczny podarunek". Jeden z symboli Warszawy i budynek, o którym mówi się dość często. Swojego czasu nawet Radosław Sikorski twierdził, że PKiN należy zburzyć, co wywołało ogólnopolskie oburzenie i dyskusję.
Nauczyciel średnio kompetentny
To nie jedyny taki przypadek. W samej redakcji przytoczono kilka różnych anegdot o tym, jak to nauczyciele historii wykazywali się niekompetencją. W różnych epokach. - Uczono nas, że Mussolini we Włoszech był królem - mówi jedna ze spytanych przez nas osób. Inna przytacza przekłamania o tym, że Mordechaj Anielewicz - przywódca powstania w getcie warszawskim - został zabity przez Niemców, w trakcie strzelaniny. Co już niemal zakrawa na obrazę, bo Anielewicz popełnił samobójstwo - wraz z kilkudziesięcioma innymi osobami - w bunkrze przy ul. Miłej. A to i tak najdelikatniejsze przykłady. Zdaniem wielu polityków i naukowców, nowa reforma edukacji tylko obniży poziom nauczania.
Nauczyciele lubią też przesadzać w drugą stronę. - Nasza nauczycielka miała obsesję na punkcie Rosji. Kazała nam się uczyć dat śmierci carów z dokładnością do godzin - mówi 20-letnia Marta. W efekcie, przez tracenie czasu na zbędne wydarzenia, zabrakło potem lekcji na wydarzenia najnowsze.
- Mieliśmy praktycznie historię chrześcijaństwa. Wszystkie tematy nie dotyczące religii nasza nauczycielka po prostu pomijała - wspomina licealistka Anna. W opowieściach uczniów i studentów przewijają się różne motywy historyczne: Caryca Katarzyna uprawiająca seks z koniem, Rasputin jako car Rosji czy Piłsudski jako ostatni król Polski.
Kto jest winny?
- Nie oszukujmy się: uczelni wyższych jest wiele, a ich poziom bardzo różny. Musimy się liczyć z tym, że jakiś odsetek absolwentów będzie po prostu niedouczony - wskazuje źródło problemu prof. Andrzej Friszke, historyk, specjalista od dziejów najnowszych i XX wieku.
Profesor twierdzi, że to problem "złego nauczania historii", które szczególnie dotyczy spraw najnowszych. - W szkołach nie uczy się o XX wieku, bo nie ma na to czasu. Ale to zależy od nauczyciela, każdy pewnie popełnia omyłki w innej epoce - stwierdza prof. Friszke.
Zdaniem Katarzyny Hall, byłej minister edukacji, to problem programu i jego rozłożenia w czasie. - Nauczyciel sam planuje czas i tylko od niego zależy, ile poświęci na daną epokę. Często zatrzymują się oni przy swoich konikach, a reszcie nie poświęcają uwagi i robią ją byle jak - wyjaśnia posłanka PO. - A ponieważ na studiach kiepsko się ich naucza współczesności, bo mają mieć już to w głowach, to właśnie dzieje najnowsze są potem najgorzej traktowane w szkołach - opisuje Hall.
To swoiste błędne koło, bo wykładowcy zarzucają szkołom, że wysyłają na studia niedouczonych przyszłych studentów, a nauczyciele, że to wina wykładowców. - Ja bym spytała tych, co wykładają historię na studiach - jak to robią? - mówi Katarzyna Hall. - O wielu rzeczach się nie naucza, bo dla wykładowców są one oczywiste, a dla studentów już nie - dowodzi była minister edukacji. - Poza tym, któryś z tych znanych uniwersytetów publicznych na kierunek historia nie wymagał od kandydatów nawet rozszerzonej matury z tego przedmiotu. To skąd studenci mają mieć wiedzę?
Co z nimi zrobić?
Według profesora Friszke, trzeba liczyć się z tym, że po prostu część nauczycieli nie będzie kompetentna. Ale to nie znaczy, że trzeba to akceptować. - Powinny działać w tej kwestii konkretne środowiska. Związek Nauczycielstwa Polskiego, ale i Polskie Towarzystwo Historyczne - sugeruje wykładowca historii. - Potrzebne są kontrole, weryfikowanie skarg, oni powinni dbać o poziom nauczania - dodaje Friszke.
Katarzyna Hall dowodzi jednak, że rozwiązanie problemu już powstało: reforma, o którą toczą się teraz boje. - Teraz nauczyciele będą musieli przygotować się i więcej nauczać o czasach współczesnych, tych ostatnich kilkudziesięciu latach. We wszystkich szkołach ponadgimnazjalnych już w pierwszej klasie będzie nauka o dziejach najnowszych, więc siłą rzeczy uczniowie będą tę wiedzę zdobywać - przekonuje była minister. - Ale efekty tej reformy zobaczymy dopiero w 2015-16 roku.
Merytorycznie słabo
Andrzej Friszke ocenia jednak, że debata o reformie edukacji to rozważania o formalnościach - przez ile godzin i w której klasie nauczyciel ma opowiadać na dany temat. - Trzeba odbudować nauczanie historii w sensie merytorycznym, szczególnie dział dotyczący XX wieku. Maturzyści, ponieważ nie mają na to czasu w liceum, nie wiedzą zbyt wiele o faszyzmie, generale Sikorskim czy PRL-u - wykazuje profesor. - A to przecież podstawowe elementy kształcące świadomych obywateli - przypomina prof. Friszke.
Z tym ostatnim zgadza się Hall. - Obecnie życie publiczne jest silnie związane z historią najnowszą i ta reforma przyczyni się do tego, by uczniowie zdobywali wiedzę niezbędną do kształtowania postaw obywatelskich - uważa była minister. Pytanie tylko, czy formalne narzucenie nauczania pewnych tematów sprawi, że przestaniemy słyszeć od nauczycieli o Pałacu Kultury w czasie II wojny światowej? Trudno to ocenić, ale jedno jest pewne: obecny system nie daje rady. Co widać było po rzeczniku SLD Dariuszu Jońskim, dla którego Powstanie Warszawskie wybuchło w 1989 roku.