
Dwa dni, dwie strzelaniny i dwa zupełnie różne punkty widzenia na reakcję policjantów. Z tysięcy komentarzy wybija się jednak przekonanie, że polscy policjanci powinni przestać być "funkcjonariuszami do bicia". Za przykład podaje się ich amerykańskich kolegów po fachu, którzy dylematów dotyczących wyciągania broni nie mają. – Każdy, kto dokonuje zamachu na policjanta powinien wiedzieć, że może się spotkać z taką reakcją – mówi były minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski.
Co mówią przepisy?
Obecnie zanim policjant strzeli w kierunku obywatela, ma obowiązek krzyknąć: „policja”, i wezwać go do zachowania się zgodnego z prawem. Jeżeli podejrzany nie podporządkuje się, funkcjonariusz musi krzyknąć: „Stój – bo strzelam”, później oddać strzał ostrzegawczy. Dopiero potem ma prawo strzelać. Czytaj więcej
Wiele osób komentuje dziś, że strzały były nadużyciem. – Podjęcie właściwych kroków przez policjantów zależy od konkretnej sytuacji. W jednym przypadku mogą oddać jeden, dwa strzały ostrzegawcze, a w innych nawet ani jednego – stwierdził w rozmowie z naTemat Adam Rapacki, były zastępca Komendanta Głównego Policji.
To, że jest chory nie jest usprawiedliwieniem, stanowi zagrożenie więc policjanci obezwładniają go. Nawet jeżeli nie rozumiał co do niego mówią, nawet jeżeli ich nie widział lub nie słyszał, nawet jeżeli nie rozumiał, że to co robi jest "złe" lub nie miał pojęcia gdzie jest i co się dzieje. Był chory i niebezpieczny więc nie powinien przebywać na wolności. Skoro już na tej wolności był należało go powstrzymać.
Dyskusja sprowadza się w w dużej mierze do tego, jak bardzo stanowcza powinna być policja. To zaś wiąże się z autorytetem, jaki stróże prawa mają w danym kraju. I to wielu obserwatorów przywołuje przykład amerykańskich policjantów, którzy prawdopodobnie zareagowaliby jeszcze szybciej i jeszcze bardziej stanowczo, niż ich koledzy z Gorzowa i Rudy Śląskiej.
