TVP ma swoje zadanie na temat tej sprawy
TVP ma swoje zadanie na temat tej sprawy Fot. Robert Kowalewski / Agencja Gazeta

Tajemnicza sprawa samobójstwa operatora planu w TVP, Stanisława Gałązki, który pod koniec marca, po tym jak otrzymał wypowiedzenie, wyskoczył z okna wieżowca, wywołuje spore emocje wśród pracowników TVP. Dziś otrzymaliśmy od rzeczniczki prasowej, pani Joanny Stempień-Rogalińskiej, wyjaśnienie w tej sprawie.

REKLAMA
Jak udało nam się dowiedzieć, m.in. od współpracowników Stanisława Gałązki, operator planu w TVP popełnił samobójstwo po tym, jak podczas ćwiczeń antyterrorystycznych, prowadzonych w lutym w siedzibie telewizji przy ul. Woronicza, w jego szafce
Pracownik TVP

Prawda jest jednak taka, że kontrola wewnętrzna nie doprowadziła do tego, że materiały zniknęły. Gałązka jest ofiarą. Bogu ducha winien.

pracowniczej znaleziono materiały wybuchowe, do których posiadania nie miał odpowiednich uprawnień. Decyzja władz była natychmiastowa - zwolnienie dyscyplinarne. I może nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby nie to, że pracownicy utrzymują, że Stanisław Gałązka, oprócz pracy przy obsłudze planu, był także - nieoficjalnie - pirotechnikiem, o czym wszyscy w telewizji dobrze wiedzieli. Niemal miesiąc po wizycie antyterrorystów w gmachu Telewizji Polskiej, Stanisław Gałązka popełnił samobójstwo. W TVP zawrzało.
Po samobójstwie pracownika wrze w Telewizji Polskiej

TVP umywa ręce
Zgodnie ze złożoną wczoraj obietnicą, rzeczniczka prasowa TVP, pani Joanna Stempień-Rogalińska, przesłała do naszej redakcji odpowiedzi na nurtujące nas pytania, zaznaczając jednocześnie, że wszelkie informacje, których nam udzieliła, pochodzą z przeprowadzonych przez z nią rozmów z biurem karier i z Agencją Produkcji Telewizyjnej. Wynika z nich, że Gałązka od 1997 roku nie pełnił w TVP funkcji pirotechnika. TVP utrzymuje również, że:

"W okresie kadencji obecnego dyrektora Agencji Produkcji Telewizyjnej, czyli ok. 2,5 roku, p. Gałązce NIKT NIGDY NIE ZLECAŁ WYKONYWANIA PRAC PIROTECHNICZNYCH Z UŻYCIEM MATERIAŁÓW WYBUCHOWYCH! Wszelkie tego typu prace były zlecane firmom zewnętrznym. Nie zlecano ani formalnie, ani nieformalnie żadnych zakupów tego typu materiałów"


Dostaliśmy zapewnienie, że dyrektor APT wydał oficjalne pismo w tej sprawie, w którym zapewnia , że nigdy nie istniała żadna nieformalna umowa pomiędzy nim a zmarłym. Przesłane do nas odpowiedzi mówią o tym, że dyżurnemu planu zlecano prace związane jedynie z tzw. maszyną dymną. Oprócz tego sprawował nadzór nad sztucznymi ogniami w studiu, jednak na ich przechowywanie posiadał on oddzielną szafę. Do jego głównych obowiązków należało m.in. budowa i adaptacja elementów scenograficznych oraz ich demontaż. Kierownictwo APT utrzymuje, że nie posiadało wiedzy o tym, że p. Gałązka posiada w budynku TVP materiały wybuchowe i ostrą amunicję. Pytanie tylko, skąd się one wzięły w szafce zmarłego? Władze przypuszczają, że mogły one zostać mu po zakończeniu wykonywania zawodu pirotechnika w 1997 roku. Jak to możliwe, że przez tyle lat nikt z kierowników o tym nie wiedział?
TVP: Zwolnienie było nieuchronne
Decyzja o rozwiązaniu umowy o pracę ze Stanisławem Gałązką została podjęta,
TVP:

"Gałązka ani w ramach podstawowych obowiązków, ani też na podstawie umowy zlecenia podpisanej przez kierownictwo APT nie wykonywał prac z użyciem substancji wybuchowych"

podobnież, po zapoznaniu się ze sporządzonymi przez policję protokołami. Powodem do tego było, oczywiście, ciężkie naruszenie podstawowych obowiązków pracowniczych. Jak się nas zapewnia, decyzja została podjęta z zachowaniem przepisów Kodeksu pracy.

Kto tu gra?

Współpracownicy zmarłego utrzymują, że stał się ofiarą prowokacji, gdyż był on temu wszystkiemu "Bogu Ducha winien". Związek Zawodowy Pracowników Twórczych TVP "Wizja" wciąż domaga się wyjaśnień w tej sprawie. Nie jest tajemnicą, że władze firmy są już od dawna w sporze ze związkami zawodowymi. Ktoś tu ewidentnie gra, a pionkiem w tej grze jest tu zmarły pracownik TVP. Pytanie tylko, kto?

Więcej misji, czy więcej pieniędzy? Trudny wybór przed TVP