- Ten, kto wierzy, że PiS nigdy nie wejdzie w koalicję z Korwinem, nie zna prezesa - mówi "Newsweekowi" jeden z współpracowników Jarosława Kaczyńskiego. Rozmówca tygodnika twierdzi, że PiS "schrupie Korwina jak Samoobronę".
Chociaż posłowie PiS ostro krytykują Janusza Korwin-Mikkego i mówią, że "nie wyobrażają sobie" koalicji z KNP, to... żaden z nich, pytany przez naTemat, nie zadeklarował, że takiej koalicji nie będzie. Scenariusz wspólnego sięgnięcia po władzę przez Kaczyńskiego i Korwin-Mikkego rozważała nawet Kancelaria Premiera.
Teraz "Newsweek" potwierdza to, co wiele osób myśli po cichu: PiS uderza w Korwina, ale nie będzie miało problemu z tym, by użyć go do wzięcia władzy. Jak mówi "Newsweekowi" jeden z współpracowników prezesa Prawa i Sprawiedliwości, "kto nie wierzy, że PiS wejdzie w koalicję z Korwinem, ten nie zna prezesa".
Jednocześnie informator tygodnika podkreśla, że "Jarosław ogra w pięć minut" lidera KNP. - Schrupie go tak samo, jak schrupał Samoobronę. Dzień po wyborach oświadczy, że zaprasza KNP do koalicji, ale bez Korwina. Zaproponuje kilka wiceministerialnych stanowisk i rozbije mu klub. Jego posłowie będą wygłodniali i nie sądzę, by trzeba było ich długo namawiać - przewiduje rozmówca "Newsweeka".
Jak dodaje polityk PiS, lider KNP "nie będzie miał wyjścia". Pogodzi się z rozłamem w klubie lub zawiąże normalną koalicję. - Tak czy inaczej, zostanie wycyckany - podkreśla współpracownik Kaczyńskiego.
Janusz Korwin-Mikke w odpowiedzi na te rewelacje odpowiada jedno: KNP zależy na przepchnięciu odpowiednich ustaw, a nie rządzeniu samym w sobie. I dodaje:
"Newsweek" w swoim artykule dowodzi, że koalicja z Kongresem Nowej Prawicy może być niechciana, ale konieczna dla PiS, jeśli ten chce rządzić naprawdę samodzielnie.
PSL bowiem mógłby być zbyt wymagający odnośnie stanowisk, a innych kandydatów do koalicji za bardzo nie ma. Do tego Ludowcy na pewno dostaną też propozycje od PO czy SLD, z którymi będzie im bardziej po drodze, niż z PiS-em, wielokrotnie krytykowanym w czasach koalicji z Platformą. "Cena, którą Kaczyński musiałby zapłacić za wsparcie PSL, mogłaby być zbyt wysoka" - pisze Michał Krzymowski w "Newsweeku".
- Koalicja z Kongresem Nowej Prawicy byłaby dla nas znacznie wygodniejsza. Korwin prawdopodobnie wprowadzi więcej posłów, więc większość byłaby bardziej stabilna. A jego ludzie nie mają pojęcia o rządzeniu i zadowolą się byle czym – przyznaje w rozmowie z "N" jeden z polityków PiS.
Tygodnik przypomina też, że obaj liderzy partii mają za sobą wspólną historię. Znają się od 30 lat, są ze sobą po imieniu. Kaczyński, choć niedawno ostro skrytykował Korwin-Mikkego, jeszcze niedawno chętnie przyjmował go na spotkaniach, prezes KNP poparł zaś prezesa PiS w wyborach prezydenckich w 2010 roku.
Ze strony KNP wiadomo z kolei, że PiS to jedyna partia, którą Korwin-Mikke bierze pod uwagę przy ewentualnej koalicji. Choć różnią się ze sobą w poglądach, to lider Kongresu Nowej Prawicy podkreśla, że działania rządu Kaczyńskiego w gospodarce były całkiem liberalne (np. likwidacja podatku od spadków), a samemu KNP zależy głównie na "odsunięciu establishmentu od władzy".
Póki co jednak posłowie PiS głównie krytykują polityków z Kongresu Nowej Prawicy. Nie należy jednak zapominać, że o koalicji z Samoobroną też nawet miało nie być mowy - a jak się skończyło, wszyscy wiemy.
Jeśli politycy PiS naprawdę tak mówią, to znaczy, że jest to banda suki****ów, która chce wszystkich zgnoić, przekupić, zdemoralizować. Ten ustrój to gnój. Mam nadzieję, że nasi ludzie to zlikwidują.