- Już po raz piętnasty miłośnicy „podróży za jeden uśmiech” będę mieli okazję uczestniczyć w mistrzostwach autostopowych. To jeden z najciekawszych projektów skierowanych do środowiska podróżniczego - zachęcają organizatorzy 15. Międzynarodowych Mistrzostw Autostopowych. - Autostop jest jak narkotyk. Raz spróbujesz i wchodzi w krew. Na trasie myślisz tylko o powrocie, ale w domu zaczynasz planować kolejną wyprawę. Myślisz tylko gdzie i kiedy. Czujesz głód tej wolności - opowiada nam jeden z zawodników.
Już za tydzień ze startu w Gdańsku ruszają zawodnicy Międzynarodowych Mistrzostw Autostopowych. Imprezy, dzięki której prawdziwym podróżnikiem w jednej chwili może stać się każdy z nas. Jak mówią jej uczestnicy, wystarczą właściwie dobre chęci i odrobina hartu ducha. Dlatego MMA od piętnastu lat cieszą się niesłabnącym zainteresowaniem. W tym roku mają być jednak wyjątkowe i stanowić element promocji Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie. - Zawodnicy wystartują z terenu Trójmiasta, jednego z ośrodków goszczących ten prestiżowy turniej. Swoją wędrówkę zakończą zaś na terenie najbardziej na wschód wysuniętego miasta Chorwacji – Dubrownika. Wybór tego kraju na miejsce mety był nieprzypadkowy. Narodowa reprezentacja Chorwacji będzie bowiem jednym z zespołów, które rozgrywać będą swoje mecze w Polsce - informują organizatorzy.
Choć wciąż można zapisać się na listę startową, wśród najbardziej doświadczonych uczestników panuje już tylko nerwowe wyczekiwanie na start. - Jak każdy autostopowicz, czuję potrzebę pojechania tam, spotkania się z tymi wszystkimi ludźmi - mówi naTemat Michał Lipka, uczestnik zawodów, który autostopem zwiedził już całą Europę ze wschodu na zachód i z północy na południe. Do zdobycia "europejskiej korony" brakuje mu tylko Skandynawii. Ale w autostopie od odwiedzonych miejsc ważniejsi są podobno spotkani ludzie. - To niewykonalne, by nie spotkać się się na trasie z innymi uczestnikami tych zawodów. To naprawdę masa ludzi, z których większość zazwyczaj obiera tą samą drogę. Choć to oczywiście zawsze zależy od tego, gdzie nas los poniesie. Od uprzejmości podwożących autostopowicza.
Zabawa przyjaźń i zdrowa rywalizacja
- Międzynarodowe Mistrzostwa Autostopowe to najstarsza i jedna z największych tego typu imprez na świecie. Jej popularność rośnie z roku na rok, przekraczając powoli granice kontynentu. W ubiegłorocznej edycji zawodów wzięło udział blisko 400 osób z Polski, Ukrainy, Białorusi, Niemiec i Litwy. W tym roku organizatorzy przewidują, że liczba autostopowiczów może być dwukrotnie większa. Tym samym po drogach Polski i innych krajów europejskich przemieszczać się będzie w ten sposób blisko tysiąc osób - cieszy się sztab organizacyjny, za który odpowiada Polski Klub Przygody.
W tej rywalizacji od walki o jak najszybsze osiągnięcie mety w Dubrowniku dla wielu równie ważne jest to, z kim będą mieli okazję spotkać się na postoju. - Tam zawsze spotyka się innych. I wtedy nie ma mowy o żadnej rywalizacji. Rządzi zabawa i przyjaźń. Bo w tych zawodach chodzi właśnie nie tyle o rywalizację, a kolejną przygodę, którą można odnotować na swoim koncie - mówi Lipka. I daje kilka rad tym, którzy w majowy weekend pojawią się na szlaku po raz pierwszy. - Coś takiego, jak kodeks autostopowicza nie istnieje. Są jednak uniwersalne wskazówki, których warto przestrzegać na trasie i które są wartościowe zarówno dla autostopowicza, jak i tego, kto go podwozi - tłumaczy podróżnik. - Jak mawia mój partner, z którym pokonaliśmy stopem prawie całą Europę, zawsze trzeba szukać miejsca, gdzie zatrzyma się TIR. Bo tak naprawdę, to właśnie tirowcy są filarem autostopa. Trzeba omijać centra wielkich miast. Rogatki, bramki pod autostradą - to najlepsze punkty. Poza tym nigdy nie wolno zawrócić z trasy i podróżując z partnerem starać się utrzymać dobry humor, nie psuć atmosfery - radzi.
- Nieco trudniej mają tylko kobiety. W zbliżających się mistrzostwach po raz pierwszy wybieram się na szlak właśnie z partnerką, a nie partnerem. Ma ona jednak już doświadczenie w roli autostopowiczki i nie wątpię, że da sobie radę. Bo z jednej strony wiadomo, że kobiety bardziej dbają o higienę i są znacznie bardziej narażone. Z drugiej strony, dużo łatwiej łapią okazję. Sprawiają też, że podwożący również mniej się obawia zabrać autostopowicza - twierdzi.
Sportowy tryb życia? Zapomnijcie...
Lipka radzi także, czego trzeba się wystrzegać podróżując autostopem. - Zatrzymaliśmy z kolegą ciężarówkę, kierowca nas zaprosił i wiezie przed siebie. Próbujemy dowiedzieć się więc, gdzie nas podrzuci. On niestety nie mówił w żadnym języku. Aż po polsku wymsknęło mi się "no się kur... nie dogadamy!". Na co on cały szczęśliwy odpowiedział: "wy z Polski?!". Okazało się, że był Czechem. Z nim przejechaliśmy prawie całe Bałkany, aż do stolicy Czarnogóry, Podgoricy - opowiada Michał Lipka. Rozwiewając zarazem wszelkie złudzenia, że autostop to sportowy tryb życia. - Jak wiadomo, często najlepiej ludzi z całego świata łączy alkohol. I musiałbym skłamać, że nie był obecny na którejkolwiek z moich wypraw. Z tym Czechem, który alkoholu nie unikał, odwiedziliśmy pewniej nocy chyba wszystkie kluby i kasyna w Podgoricy. Do domu publicznego nas nie wpuścili, ponieważ byliśmy zbyt pijani. Przez pryzmat czasu, całe szczęście, że tak się stało. Bo była to zarazem najśmieszniejsza i chyba najbardziej niebezpieczna przygoda mojego życia - dodaje.
Mając na swoim autostopowym koncie ponad 6 tys. kilometrów, doświadczony tramp ostrzega, że na trasie trzeba być bardzo czujnym. Ponieważ obok ludzi, którzy chcą bezinteresownie pomóc, nie brakuje też takich, czekających tylko, by skrzywdzić autostopowicza. W tym złodzieje, dealerzy narkotyków, czy prostytutki. - Gdy wylądowałem w dzielnicy uciech w Barcelonie, naprawdę bałem się gwałtu ze strony tamtych kobiet. Za który ich alfons jeszcze kazałby mi zapłacić - mówi Michał. Poza tym, trzeba jeść co popadnie i gdzie popadnie. I najlepiej dużo, bo nigdy nie wiadomo, gdzie będzie ku temu kolejna okazja.
"Sen pod gwiazdami, to się najsilniej zapamiętuje"
Jak jednak zapewnia, w tej zabawie plusy zawsze przesłaniają minusy. A głównym plusem są jej koszty. - To nie jest zbyt kosztowna zabawa. Czasem zdarza się, że ktoś chce pieniędzy za podwózkę, ale to już nie jest prawdziwy autostop. Na nocleg też nie wydaje się wiele, bo śpi się gdzie popadnie. Zazwyczaj tam, gdzie ktoś cię wysadzi i robisz się zbyt zmęczony, by łapać kolejną okazję. Często pod gołym niebem. I o to w tym wszystkim chodzi. O wolność, o to, że nie jesteśmy niczym ograniczeni. Sen pod gwiazdami, to się najsilniej zapamiętuje - zapewnia Lipka.
- Autostop jest trochę, jak narkotyk. Raz spróbujesz i to wchodzi w krew. Na trasie jesteś niewyspany, wszystko boli od noszenia bagażu, nie masz gdzie się wykąpać i tylko myślisz o powrocie. Ale w domu zaczyna się planować kolejną taką wyprawę. Myślisz tylko gdzie i kiedy. Czujesz głód tej wolności. Bo stop jest dla każdego. Bez względu na wiek, płeć, czy możliwości finansowe. Wystarczy chęć zmienienia czegoś w swoim życiu na lepsze. Wracając zawsze czułem, że tak jest - podsumowuje.
Reklama.
Michał Lipka
podróżnik-autostopowicz, ponad 6000 km przejechał stopem
Rządzi zabawa i przyjaźń. Bo w tych zawodach chodzi właśnie nie tyle o rywalizację, a kolejną przygodę, którą można odnotować na swoim koncie.
Jak wiadomo, często najlepiej ludzi z całego świata łączy alkohol. I musiałbym skłamać, że nie był obecny na którejkolwiek z moich wypraw.