Na dwie kolejki przed końcem sezonu znamy już nowego Mistrza Niemiec. Zostanie nim Borussia Dortmund, z trzema Polakami w składzie. Po raz drugi z rzędu, ponownie wyprzedzając bardziej utytułowany i zasobniejszy Bayern Monachium. Pieniądze nie zawsze są gwarantem sukcesu w futbolu?
By cieszyć się z tytułu mistrzowskiego, zawodnicy Jurgena Kloppa musieli wygrać u siebie z Borussią Moenchengladbach. Plan wykonali wzorcowo. Gole Chorwata Ivana Perisicia i Japończyka Shinjiego Kagawy wprawiły kibiców gospodarzy w euforię.
Obowiązkowo wypełnili oni do ostatniego miejsca ponad 80-tysięczny stadion Signal Iduna Park. Po meczu zaś dołączyli do tej części fanów, dla których zabrakło miejsca na trybunach i wczorajszy mecz zdecydowali się oglądać na mieście.
Wieczorem w Dortmundzie zapanowała niezwykła atmosfera radości. Świętowaniu tytułu nie było końca. "Miasto przechodzi wielką piłkarską imprezę" - zwrócił uwagę "Der Westen".
Z kolei "Bild" na swojej stronie internetowej opublikował filmik z przejazdu zawodników specjalnym autobusem. Możesz zobaczyć go tutaj
Wśród radujących się piłkarzy byli oczywiście również trzej reprezentanci Polski: Robert Lewandowski, Jakub Błaszczykowski i Łukasz Piszczek.
Borussia zdobyła zdobyła swój ósmy tytuł mistrzowski w historii, drugi z rzędu. Odwieczny rywal, Bayern Monachium znów znalazł się za jej plecami. Mimo, że teoretycznie większość atutów była, jak zwykle, po stronie Monachijczyków. To oni lepiej weszli w sezon, w pewnym momencie mieli nad drużyną Kloppa nawet osiem punktów przewagi.
Ponadto gwiazdy z Monachium są bardziej doświadczone, a Borussia, z pewnymi wyjątkami, w postaci Piszczka czy bramkarz Romana Weidenfellera, składa się głównie z młodych chłopaków. Oni dopiero stawiają swoje pierwsze kroki w poważnym futbolu.
- Po przyjściu Kloppa postawiono na młodych zawodników. I choć w lidze nie ciąży na nich wielka presja, w pucharach zabrakło im jednak doświadczenia. Stąd wziął się ich rozczarowujący występ w Lidze Mistrzów - uważa Krzysztof Przepióra, redaktor naczelny Borussia.com.pl, największego polskiego serwisu o zespole z Dortmundu.
Borussia, nazywana przez niektórych "niemiecką Barceloną", sprawiła w tegorocznej "Champions League" zawód swoim kibiców. Zajęła ostatnie miejsce w swojej grupie i tym samym nie awansowała nawet do Ligi Europejskiej. Międzynarodowe występy zakończyła zimą ubiegłego roku.
- Paradoksalnie, szybkie pożegnanie się z tymi rozgrywkami wpłynęło pozytywnie na graczy Borussii. Dopóki grali w Europie, w Bundeslidze nie osiągali zawrotnych wyników. Zanotowali słaby początek sezonu i mieli dużą stratę do największego rywala z Monachium. Ale po odpadnięciu z LM skoncentrowali się na zdobyciu mistrzowskiego tytułu. Na tyle skutecznie, że już na dwie kolejki przed końcem sezonu, mają go w garści - twierdzi Przepióra.
Na korzyść Bayernu przemawiać powinny również fundusze. Dla niego wydać kilkanaście milionów euro na jednego zawodnika, to żaden problem.
Gwiazdy z Monachium, sowicie opłacane, choć w Lidze Mistrzów są o krok od finału (co prawda ten ostatni krok może być najtrudniejszy – uzyskać korzystny wynik w Madrycie z Realem), w Bundeslidze muszą się zadowolić wicemistrzostwem. Być może łatwiej im się zmobilizować na europejskie pojedynki, które nie są rozgrywane z aż taką intensywnością, jak krajowe rozgrywki.
- Bayern to drużyną, która aspiruje do zdobywania tytułów na wielu frontach. W jakich rozgrywkach nie wystąpi, zawsze będzie faworytem i wobec niego oczekiwania są znacznie większe. Odbija się to nie tylko na psychice zawodników, ale i na ich zmęczeniu - przekonuje Przepióra.
Ponadto ekipa z Monachium w Niemczech nie przez przypadek nazywana jest z przekąsem "FC Hollywood". Głównie dlatego, że piłkarzy bawarskiego klubu, znacznie częściej niż zawodnicy innych drużyn, widuje się w telewizji, prasie, klubach, brukowych gazetach i skandalach niż na treningu.