Halina Mlynkova i Łukasz Nowicki wystąpili wczoraj, 23 kwietnia, w programie Tomasza Lisa w TVP2. Piosenkarka i prezenter apelowali do tabloidów, by te przestały roztrząsać ich rozwód, a paparazzi przestali wystawać pod ich domem. Czy osoby, które parę miesięcy wcześniej opowiadały o swojej wielkiej miłości, mogą mieć teraz pretensje do mediów?
Mlynkova i Nowicki, jako główny powód swojego apelu, wskazywali swojego małego synka.
- Nie wie co się dzieje, ja próbuje mu wytłumaczyć, że to nie jest dobre - mówił jeszcze obecny mąż piosenkarki. - Nie chcę czytać negatywnych komentarzy o ojcu mojego dziecka. Moje dziecko za parę lat samo będzie szperać w necie i będzie zadawać pytania, które nie musiały by nigdy paść. I ja kompletnie nie rozumiem, czemu media próbują nas skłócić, czemu próbują uzyskać informacje od "przyjaciół" - opowiadała z kolei Mlynkova. Podkreśliła, że ze swoim synem chcieli o rozwodzie porozmawiać później, przygotować się, a przez medialne szum musieli to zrobić szybko i byle jak, co odbiło się na psychice chłopca.
Cena popularności czy chamstwo natarczywych mediów?
Wliczone w sławę?
Łukasz Nowicki przyznał, że rozumie, że obecne zainteresowanie mediów to pokłosie popularności, ale też tego, że wcześniej para udzielała wywiadów o swoim życiu prywatnym. Małżeństwo wie też, że zawód paparazzi musi istnieć, ale "niech to się nie odbija na dziecku".
- Dla nich to może być denerwujące, bo są raczej skromną parą, dlatego może Nowicki jest zaskoczony - ocenia Piotr Gocał, paparazzi z wieloletnim doświadczeniem. - Ale z drugiej strony, on funkcjonuje w mediach od lat, ma znanego ojca, powinien się spodziewać, że kiedy bierze rozwód, to media będą tym zainteresowane - dodaje fotoreporter. Gocał wskazuje, że unikanie mediów w niczym nie pomoże. Jako przykład wskazuje Janusza Gajosa, który nie udziela się, poza pracą, w mediach, a i tak, gdyby się rozwodził, tabloidy by o nim pisały.
Mniej radykalnie sytuację ocenia Angelika Swoboda, naczelna portalu plotek.pl.
- Nie wszyscy znani ludzie muszą godzić się z ingerencją mediów w ich życie. Nie zgadzam się również z tym, że nie mają prawa do prywatności, bo je mają - twierdzi Angelika Swoboda.
- Jednak w przypadku, kiedy ktoś opowiada o swoich sprawach osobistych, na przykład dotyczących związku: jak się poznali, jak się kochają, czemu zdecydowali się na dziecko i jak to im dobrze, to musi liczyć się z tym, że potem będzie to wyciągane na wierzch - wskazuje nasza rozmówczyni.
W opinii redaktor Swobody, niektóre osoby medialne "wykorzystują swoją prywatność do kreowania wizerunku". - Dają tym samym mediom pewnego rodzaju "przyzwolenie" na zajmowanie się ich sprawami prywatnymi. Pisanie o rozwodzie jest tego naturalnym skutkiem - uważa redaktor naczelna Plotka. Przykładem takiego zachowania jest Zbigniew Zamachowski, który najpierw miał opinię dobrego ojca czwórki dzieci i kochającego męża. Gdy na jaw wyszedł romans aktora z Moniką Richardson, zainteresowany przestał udzielać się w mediach. Paparazzi wówczas, tak samo jak teraz Mlynkovą i Nowickiego, śledzili każdy jego krok.
Źli, krwiożerczy paparazzi
- Halina zażartowała, że jednemu z panów pod domem zaniesiemy kawę, bo marznie. Innym razem weszli na teren szkoły, gdzie nie wolno im wchodzić - opowiadał Łukasz Nowicki u Tomasza Lisa. - A my właściwie nic nie możemy zrobić, tylko się uśmiechać i prosić, żeby tego nie robili. Nie można stracić nerwów, bo oni tylko na to czekają - relacjonował prezenter.
Piotr Gocał uważa te oskarżenia za przesadzone. Paparazzi przyznaje, że dziś potknięcia celebrytów nie są tym, na co "paparuchy" czekają. - Dziś chcemy robić zdjęcia na spacerze, z dzieckiem, szczęśliwe, bo takie najlepiej się teraz sprzedają - zdradza Gocał.
Nowicki zarzucał paparazzi również to, że jeżdżą za nim samochodami i zachowują się agresywnie. Kiedyś para zdecydowała się wyjść z centrum handlowego tylnym wyjściem, tam już czekał na nich człowiek z aparatem. "Po co te ceregiele, i tak was znajdziemy" - miał mu wówczas powiedzieć tabloidowy fotoreporter. - Takich sytuacji, jak zajeżdżanie komuś drogi, łamanie przepisów, ja nigdy nie miałem i nie zetknąłem się z nimi. Ale być może, w czasie ostatnich dni, kiedy wokół Mlynkovej pojawił się szum, mogło się to wydarzyć - przyznaje Piotr Gocał. Paparazzi uważa jednak, że takie sytuacje zdarzają się bardzo rzadko. Potwierdza za to, że pracownicy mediów wyczekują pod domem, szczególnie kiedy temat jest nowy, bo można na tym zarobić. Nasz rozmówca nie wątpi również w to, że fotoreporterzy śledzą celebrytów.
Agresja celebryckich reporterów to również mit. - Nie jesteśmy agresywni. Wręcz przeciwnie, udzie nie zdają sobie sprawy z tego, jak agresywne są gwiazdy - zauważa Gocał. I przywołuje sytuację, kiedy "bardzo znana aktorka rzuciła w niego kamieniem". - Paparazzi trzymają się z daleka, w 99 proc. to gwiazdy są stroną atakującą. Wyklinają, grożą, czasem dochodzi do rękoczynów - zdradza paparazzi.
Naruszają prywatność?
- Jeśli paparazzi fotografują celebrytów w sytuacji prywatnej lub łamią przy tym prawo, to jest to naruszenie prywatności. Natomiast w przypadku, kiedy robią to w miejscu publicznym, to cóż, jest to cena popularności - ocenia Angelika Swoboda.
Z takim podejściem nie zgadza się Małgorzata Foremniak. Jej zdaniem, osoby medialne muszą się liczyć z tym, że będąc na oficjalnych imprezach czy spotkaniach będą fotografowane. - Na ulicy czy w sklepie, itp., jesteśmy osobami prywatnymi i do tej prywatności mamy prawo - uważa aktorka i jurorka "Mam talent". Foremniak sama, swojego czasu, była ofiarą paparazzi i tabloidów, które pisały o jej życiu prywatnym.
Piotr Gocał zauważa z kolei, że paparazzi "chcą tylko spokojnie pracować." - A gwiazdy chcą mieć spokojne życie, ale to trudne do pogodzenia. Występować w telewizji, zarabiać duże pieniądze i zarazem nie być obiektem zainteresowania mediów? - retorycznie pyta Gocał. Jego zdaniem, istnieje tylko jedna metoda dla gwiazd, żeby wiodły spokojne życie. - Mieć do tego dystans i przyzwyczaić się, bo nie da się od tego uciec - stwierdza nasz rozmówca.
Apel zostanie wysłuchany?
Nowicki i Mlynkova apelują o to, by zostawić ich rozwód w spokoju. - Czujemy się jak na polowaniu. Martwi nas brak wdzięku w tym wszystkim - mówiła para u Tomasza Lisa. Goście dziennikarza zaznaczali, że o terminie swojej rozprawy rozwodowej dowiedzieli się z brukowca, ale jak się okazało - sąd może podawać takie informacje i jest to legalne. - Jestem przekonana, że większość z nas chciałaby to ukryć przed sąsiadami, znajomymi. To tragedia przeżywana wewnętrznie. Jeśli chcemy przeżyć to sami, to powinniśmy mieć taką możliwość. Jak kogoś znowu spotkamy i będziemy szczęśliwi, to możemy wtedy rozmawiać - prosili Nowicki i Mlynkova.
Razi tutaj brak konsekwencji, wskazany przez Angelikę Swobodę: jak o miłości, to można opowiadać na każdej okładce, jak dzieje się coś złego - nagle celebryci milkną.
Fakt, że media rozsiewają "nieprawdziwe informacje", są głównymi zarzutami wobec redakcji piszących o ich rozwodzie. Niestety, ani naczelny "Super Expressu", ani "Faktu", nie chcieli dla nas skomentować tej sprawy.
Pytanie tylko, czy taki apel pomoże rozwodzącym się gwiazdom? To pierwsze takie jawne wyrażenie swojego zdania wobec tabloidów w Polsce. Według Małgorzaty Foremniak, wystąpienie Łukasza Nowickiego było odważne i "na pewno wiele go kosztowało". Aktorka popiera postawę prezentera. - Trzeba głośno mówić o tym, na co się nie zgadzamy. Jeśli takich osób będzie odpowiednio dużo, to może zajdzie dzięki temu jakaś zmiana świadomościowa dotycząca prywatności gwiazd - uważa Foremniak.
Mniej optymistyczny jest paparazzi, z którym rozmawialiśmy.
- Ich apel nic nie zmieni, wręcz przeciwnie - udział w programie w telewizji publicznej może tylko nagłośnić tę sprawę i wywołać przeciwny efekt do oczekiwanego - ocenia Piotr Gocał.