
- Sporo osób, które miały nieszczęście być przed laty ofiarami gangsterów, dziś zaczyna popadać w paranoję - słyszę od doświadczonego oficera śledczego z Trójmiasta. Miejsca, gdzie traumy wywołane przez nieobliczalne gangi lat 90-tych powodują, że każde doniesienia o nieco bardziej tajemniczej śmierci wywołują strach na nowo. Tym bardziej wzmożony, im więcej przestępców z tamtych czasów wraca zza krat. - Ten strach jest racjonalny, choć prawdopodobnie zagrożenie nie jest już realne - komentuje kryminolog, dr Paweł Moczydłowski.
W Gdańsku, Gdyni i Sopocie problemy z gangsterami zaczęły się już na długo nim głośno zaczęło robić się o osławionych chłopakach z Wołomina i Pruszkowa. Co najmniej od końca stanu wojennego zawsze był tu ktoś, kto trzymał Trójmiasto "za mordę", czyli bił, porywał i gwałcił, by wyjść na swoje i nie pozwolić, by szarakom poprzewracało się w głowach od dobrobytu.
- Ludzie boją się, że do dawnych zwyczajów wrócą żołnierze dawnych bossów, którzy wychodzą powoli z zakładów karnych. Czasem nawet wcześniej, bo bardzo dobrze się za kratami sprawowali. Dawni świadkowie chcą ochrony, albo twierdzą, że przypomnieli sobie o czymś, co być może pozwoli zachować ich dawnego oprawcę, czy jego współpracownika na dłużej za kratami. Zaczęło się po głośnym zabójstwie na Długiej, o którym zaczęto plotkować, że to zapowiedź ich wielkiego powrotu - mówi mój rozmówca.
Tak swoje doświadczenia wspomina jednak właściciel jednej z sopockich restauracji i świadek w procesach dwóch gangów:
Wśród znajomych mam takich, którzy w te ustalenia nie wierzą i nie śpią nocami, bo żałują, że zeznawali. Oni widzą znaki powrotu tamtych czasów w każdej informacji o jakimś niewyjaśnionym zabójstwie, czy porwaniu. Ja się jednak nie dziwię, że w ludziach jest strach. Że chcą, by policja jednak dała nam lepsze gwarancje bezpieczeństwa. Mnie w 1996 "tylko" spalili lokal. Przyjacielowi, który chyba najbardziej się obawia porwali na miesiąc córkę i gwałcili, bo nie wyrobił się z przelewem na czas i na ochronę miał trochę za mało.
Stopień traumatyzacji osób tak doświadczonych przez gangsterów i skłonności do popadania w paranoiczny często lęk po latach nie dziwi też socjologa i kryminologa dr. Pawła Moczydłowskiego. - Ten strach jest racjonalny, choć prawdopodobnie zagrożenie nie jest już realne - ocenia.
Problemy związane z obawą przed powrotem gangsterów w dawne miejsca lub ich zemstą musi rozwiązywać jednak nie tylko policja. Konieczny jest głównie kontakt z profesjonalnym terapeutą.
Kto powinien obawiać się zemsty?
I przypomina, że zorganizowana przestępczość była, jest i niestety zawsze gdzieś będzie. Ostatnie lata pozwalają jednak sądzić, że wojna z nią wygrana jest na razie w całej Polsce. - Także dlatego, że osoby, które trafił za kraty przed laty były w toku śledztw bardzo mocno prześwietlone. Dziś są więc spaleni w oczach potencjalnych współpracowników. To utrudnia im powrót do dawnych wpływów. Podobnie jak wieloletni pobyt za kratami sprawia, że ich kontakty w ogóle osłabły - ocenia Paweł Moczydłowski.
