Start-up to okres, w którym firma szuka swojego modelu biznesowego, ponosi pierwsze sukcesy i porażki.
Start-up to okres, w którym firma szuka swojego modelu biznesowego, ponosi pierwsze sukcesy i porażki. mat. prasowe

Dobry pomysł, mnóstwo pracy i nieprzespanych nocy - mamy start-up, a co dalej? Co po roku?Do jakiego pułapu może dojść start-up, kiedy i jak ma przekształcić się w normalnie działającą firmę, zyskać strategicznego partnera z technologią czy kapitałem? Rozmawiamy z Pawłem Koconem z Fun in Design, jednym z twórców najpopularniejszego start-upu modowego.

REKLAMA
Fun in Design funkcjonuje na rynku już 3 lata. Jest autorskim projektem Oli Jarośkiewicz, Pawła Kocona i Mikołaja Lenarta, którzy porzucili korporacyjne posady na rzecz aplikacji 3D do projektowania butów. Klienci projektują wymarzone buty - za pomocą strony internetowej mogą stworzyć 15 mln wzorów, które realizowane są ręcznie przez polskich rzemieślników ze świetnych gatunkowo materiałów, m. in. z włoskich skór. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. Fun in Design wgrał m.in. konkurs Startup Fest 2012, zyskał też partnera technologicznego w firmie Samsung. We wrześniu 2013 roku otworzono pierwszy Fun in Design Concept Store przy ul. Zgoda 3 w Warszawie, kolejne sklepy powstały w Gliwicach i w Szczecinie, a za niedługo otwarcie butiku w Krakowie.
Zbudowaliście swój pomysł na spójnych i solidnych podstawach: z jednej strony wykorzystaliście modę na niepowtarzalność, wyjątkowość i twórcze aspiracje klientów, a z drugiej, bazowaliście na solidnych tradycjach dobrego rzemiosła. Co jeszcze jest podstawą własnego biznesu?
Paweł Kocon: Możemy mówić o trzech głównych założeniach. Po pierwsze pomysł na markę. Trzeba znaleźć swój patent na promocję, zbudować komunikat, który przyciągnie potencjalnych klientów. Komunikat ma budzić emocje, wyróżniać nie tylko co, ale także jak to robisz i co najciekawsze, nie musi być stricte branżowy.
Ponieważ z początku ciężko było nam dostać się do gazet modowych i zaistnieć na ich łamach z naszą ideą projektowania butów, postanowiliśmy na personal branding i pokazywanie Fun in Design jako firmy stworzonej przez młodych ludzi, którzy porzucili pracę w korporacjach na rzecz swojego biznesu. To bardzo aktualny temat, więc nasza opowieść o tym, czym jest i jak wygląda „życie po korpo”, trafiła na podatny grunt mediów biznesowych i lifestylowych. Tak zaczęło się o nas mówić i jednocześnie idealnie trafiliśmy do grupy docelowej, która oprócz lektury naszego podejścia do rzeczywistości, zaprojektowała i kupiła po parze butów.
Po drugie konsekwencja - trzeba o swojej firmie mówić non stop, uczyć i edukować co robisz i dlaczego. Trzeba powtarzać ten sam komunikat - my dwa lata opowiadamy naszą historię. Żeby się przebić nie wystarczy sam produkt, ważny jest też sposób narracji, który dotrze do naszego klienta.
Po trzecie pieniądze - pomysł jest ważny, ale jego realizacja również, a wszystko kosztuje. Na co dzień i tak konkurujemy o klienta z dużymi sieciami i firmami z większymi budżetami reklamowymi i lepszą rozpoznawalnością. Kiedy wykorzystamy efekt nowości i świeżości, a ten moment wcześniej czy później nas dopadnie, pojawi się potrzeba na naprawdę duże budżety. Kiedy firma rośnie, przestaje być start-upem, zaczyna być postrzegana jako marka, która zarabia miliony i automatycznie zaczynasz dostawać oferty i faktury jakbyś był graczem na rynku, ale realnie do takiej pozycji czeka cię jeszcze długa droga.
Tym samym wyszedł mi algorytm sukcesu, w którym istotny jest czas i powtórzenia, by zaistnieć i zadomowić się w świadomości ludzi + plus pieniądze, które pozwolą wejść marce w kolejny etap rozwoju. Oczywiście na początku istotna jest suma doświadczeń i wiedza twórców projektu, ich zaangażowanie, chęci i zapał. Do pewnego momentu można bronić się PR-em oraz efektem świeżości, ale żeby przejść na wyższy level, to już nie wystarczy i potrzebny jest konkretny budżet.
Czy Fun in Design jest waszym pierwszym udanym pomysłem? Czy może próbowaliście różnych sposobów, aż do osiągnięcia sukcesu?
To pierwszy pomysł, który realizujemy. Mieliśmy też inne koncepcje, ale po przeanalizowaniu wszystkich "za i przeciw" wybraliśmy naszym zdaniem najlepszy, ale też najtrudniejszy projekt. Jak z "Ziemi Obiecanej" - oprócz oszczędności i zapału nie mieliśmy kompletnie nic.
To pytanie padało w rozmowach z tobą wiele razy, ale bardzo zaciekawiło mnie, jaka była bezpośrednia inspiracja Fun in Design. Twoja wspólniczka odkryła australijski portal Shoes of Pray, pomysł był australijski, ale jednak przywiozła go z Japonii. Myślisz, że warto podglądać co dzieje się w Azji: w Japonii, Korei Południowej? Młodzi Azjaci chyba najszybciej wychwytują teraz nowe trendy? Co może okazać się kopalnią inspiracji dla osób, chcących założyć własny start-up?
Polska branża start-upowa jest zapatrzona na USA. Większość funduszy i start-upów marzy o zawojowaniu tego rynku. Podobnie jest z szukaniem inspiracji. Sieć jest zasypana informacjami ze Stanów. No ale czy wszystko, co sprawdziło się w USA zadziała w Polsce? Przecież to inna kultura, inna historia inne nastawienie do ludzi i biznesu. Panuje powszechna opinia, że wszystko to, co amerykańskie, co sprawdziło się w USA, wyczerpuje u nas wszystkie znamiona sukcesu, ale przeszczepianie pomysłów w skali 1:1 często się nie sprawdza. Rzeczywiście jest tak, że Stany są mekką technologii i start-upów ale nie wolno zamykać się na inne kierunki.
Jestem cały czas pod wrażeniem faktu, że kiedy u nas zaczęło się mówić o nowych technologiach, w Japonii z powodzeniem w sklepach działały już takie gadżety jak magic mirror. Wystarczy wpisać w Googlu Tech in Asia i przekonamy się, że w Azji powstaje wiele start-upów, firm i projektów, które są bliźniaczo podobne do tych europejskich i amerykańskich. Świetnym przykładem jest wietnamska gra Flappy Bird. W całej Korei Południowej dostępne jest darmowe Wi-Fi, podczas gdy w Warszawie tylko w kilku miejscach w Śródmieściu.
logo
Technologia zmienia wszystko, również pomysł na biznes. Jeszcze kilka lat temu mobilna aplikacja do projektowania butów byłaby mrzonką, dziś urządzenia i ekosystem są na to gotowe.

A jak rozpoczęła się wasza współpraca z Samsungiem?
Kiedy w 2013 roku organizowaliśmy śniadanie prasowe, napisaliśmy nieśmiałego maila z prośbą o udostępnienie kilku tabletów - następnego dnia pożyczono nam ich kilkanaście. Potem udało nam się zainteresować Samsunga pomysłem concept store’ów i otrzymaliśmy wyposażenie pierwszego sklepu w Warszawie (tablety, telewizor, komputer, monitory). Teraz w każdym naszym sklepie są najnowsze tablety Galaxy Note, a dziś Samsung zaprosił nas jako młodych przedsiębiorców do współpracy i zostaliśmy ambasadorami najnowszego telefonu Galaxy Note 4. Czyli jak widać, narracja o zdolnych startupowiczach działa. Jeśli jest idea, to "po obu stronach" są ludzie, którzy potrafią ją docenić, a w interesie takich marek jak Samsung jest korzystanie z energii, pomysłowości start-upów. Czasami wystarczy zapukać, wysłać mail.
Jak wygląda obecnie twoja poranna prasówka? Co cię inspiruje i co być może natchnie też przyszłych start-upowców?
Dla mnie prasówka to przegląd konkurencji. Patrzę, co robią inne marki, nie tylko te z branży. Patrzę, co działa w Polsce, a co nie. Co już było, co się sprawdza, a co wieszczy klapę. Sprawdzam jak działa żelazna zasada "wyróżnij się albo zgiń", a także szukam inspiracji wszędzie dookoła mnie.
Szukam odpowiedzi na pytanie co odpowiada za kreatywność w biznesie? Co sprawia, że ci najlepsi potrafią tworzyć i wybrać wśród miliona pomysłów ten jeden, który przesunie ich firmę dalej. Ostatnio wróciłem do czytania biografii i coraz częściej staram się wyłapać te niuanse, które są odpowiedzialne za robienie rzeczy niemożliwych.Obecnie czytam kilka z nich równolegle, na przykład Lee Iaccocca, Enzo Ferrari, Nikola Tesli, Steve'a Jobsa, Ives Saint Laurent'a. W poszukiwaniu inspiracji sięgam także po książki, które zmieniają nastawienie i podejście do biznesu, jak np.: "Bogaty ojciec, biedny ojciec" Roberta Kiyosaki i "Prawo przyciągania" Joe Vitale'a. Polecam wszystkim startupowiczom.
Czy zbieraliście opinie klientów dotyczące wygody korzystania ze strony, a jeśli tak, to z jakich narzędzi korzystacie? Czy (lub jak) ważne są dla was opinie klientów?
Upraszczamy stronę i skupiamy się tylko na tym, żeby klient dostał to, po co przychodzi na stronę. Mamy dwa główne scenariusze: dla klienta, który o nas wie, był na stronie i przychodzi zaprojektować kolejną, konkretną parę butów, oraz dla klienta, który wchodzi na Fun in Design po raz pierwszy. Ten użytkownik dostaje tylko kilka podstawowych i niezbędnych informacji o firmie, które przygotują go do najważniejszego. Ma wejść do aplikacji, zaprojektować buty i złożyć zamówienie.
Jeśli chodzi o badanie strony to korzystamy z crazy egga i patrzymy w co klikają użytkownicy, czy przewijają stronę na niższe bannery.
Większym wyzwaniem jest zrozumienie dlaczego ludzie porzucają "koszyki" zakupowe. Co prawda średnia cena naszego produktu - 330 zł jest wyższa, niż średnia cena koszyka zakupowego w Internecie dla sektora modowego (150 zł). Nie mniej interesuje nas, dlaczego, ktoś zadał sobie trudu i coś zaprojektował, a potem nie zrealizował zamówienia - na te pytania staramy się odpowiadać.
Czy masz jakieś praktyczne, konkretne porady dla początkujących start-upowców: metody oszczędności? Tips & trics prawniczo - biznesowy? A może PR-owy?
Start-up to okres, w którym powołana jest do życia firma: szuka swojego modelu biznesowego, testuje różne rozwiązania, krzepnie na rynku, ponosi pierwsze sukcesy i porażki. Szuka również kapitału na dalsze zdobywanie rynku. I tutaj może się wykrwawić. Wiemy z praktyki jak ciężkie bywają rozmowy z potencjalnymi inwestorami. Jesteśmy w trakcie poszukiwania środków w ramach drugiej rundy finansowania i chociaż jesteśmy wiodącym start-upem w branży modowej, mamy zbudowany i przetestowany model biznesowy, niezłą jak na małą firmę rozpoznawalność, pokazujemy się w najważniejszych tytułach prasowych w kraju, mamy wreszcie zgrany team, to mamy z tym duże problemy. Fundusze, do których przychodzimy są skupione raczej na stworzeniu klasycznego, skalowalnego SaaSa, który w krótkiej optyce czasowej, będą chcieli sprzedać w USA. Odnoszę wrażenie, że inwestorzy nie do końca rozumieją specyfikę łączenia on i off line’u, nie mają doświadczenia w branży odzieżowej (choć ta w Polsce ostatnio bardzo dynamicznie się rozwija) i nie chcą w nas zainwestować. A szkoda, ponieważ jest wiele firm z branży modowej, które tak jak my potrzebują dokapitalizowania i wypłynięcia na szerokie polskie i zagraniczne wody. Szkoda, że pieniądze, które mogą napędzić branżę, rynek młodych polskich projektantów, leżą w dużej mierze na kontach funduszy KFK.
Mam, więc jedną poradę: warto przygotować się na dolinę śmierci, czyli okres spowolnienia. Po wyczerpanie efektu nowości, następuje okres stagnacji, który trwa długo i trzeba być naprawdę twardym, żeby się z niego wydostać. Dlatego warto mieć to z tyłu głowy, że w większości przypadków ten okres przyjdzie i trzeba być na niego przygotowanym, w dużej mierze psychicznie i finansowo.
logo
Ola Jarośkiewicz, Paweł Kocon i Mikołaj Lenart porzucili korporacyjne posady na rzecz aplikacji 3D do projektowania butów. fot. mat. prasowe

Pracujesz cały czas czy wyznaczasz wyraźne granice między obowiązkami zawodowymi, a życiem prywatnym?
Pracuje cały czas, bo cały czas myślę o firmie, o tym co mam robić, a czego nie zdążyłem. A jak nie pracuje efektywnie, to wpędzam się w poczucie winy, że marnuje czas.
A co z odpoczynkiem? To istotne, przy tak angażującej pracy, żeby naładować baterię.
Od trzech lat nie odpoczywam, ostatni raz byłem na wakacjach w 2011 roku, ale to nie jest dla mnie powód do dumy. Brak odpoczynku zabija kreatywność i świeże spojrzenie. W wolnych chwilach za to zgłębiam moją wiedzę na temat Warszawy. Ostatnio dowiedziałem się, że zbudowane w latach 50-tych osiedle Latawiec, wzdłuż al. Wyzwolenia, było inspirowane paryskim placem Wogezów. Gdy Fun in Design urośnie na tyle, że nie będzie wymagało tak wielkiego zaangażowania i czasu, może zrobię licencję przewodnika po Warszawie…
Jak teraz działa wasz biznes? Macie w planach innowacje, nowe funkcjonalności? Albo śniegowce na sezon zimowy?
Skupiamy się na tym, co umiemy najlepiej i co przynosi nam pieniądze. Wprowadzamy kolejne modele butów, które można sobie zaprojektować, walczymy o nowych klientów i myślimy o zagranicy.