Jak twierdzi, odkupił dług Mariusza Sokołowskiego, żeby teraz móc go ścigać go z windykacją. Na Facebooka wrzuca zdjęcia z drogimi samochodami w tle, kieliszkiem szampana w ręku i podpisem: „Sokołowski, pijemy Twój koniec”. Zbigniew Stonoga, znany z „pierydolenia fiskusa”, rozpoczął krucjatę przeciwko rzecznikowi Komendanta Głównego Policji. O co chodzi znanemu przedsiębiorcy?
Dzisiaj dla jednych Zbigniew Stonoga jest bohaterem ujawniającym głębokie patologie państwa, dla innych – człowiekiem, który w swoim dążeniu do zemsty zgubił gdzieś zdrowy rozsądek. Patrząc na zaciekłość, z jaką Stonoga atakuje policję, straż miejską czy skarbówkę, można by uwierzyć, że biznesmenem kierują głównie emocje.
Ostatnio Stonoga poszedł na wojnę z rzecznikiem KGP Mariuszem Sokołowskim – jak twierdzi biznesmen, za kłamstwa, jakich miał dopuścić się policjant. Mało kto jednak wie już, dlaczego Zbigniew Stonoga postanowił zająć się akurat rzecznikiem policji i nieco przy okazji – aktorem Tomaszem Karolakiem.
Wojownik od kilkunastu lat
To kolejny raz, gdy Stonoga wojuje z państwem. W 2002 roku postawiono mu pierwsze zarzuty i wysłano do więzienia na 2,5 roku. Warto jednak zaznaczyć, że nawet w bardzo dokładnym opisie tej sprawy, dokonanym przez Dominika Ćwikła, nie ma informacji na temat podstaw tych zarzutów. Ostatecznie Stonoga z aresztu wyszedł bez wyroku.
O tym jednak większość internautów kojarzących Stonogę zapewne nie wiedziała – bo biznesmen wsławił się w sieci zupełnie czymś innym. W 2012 roku słynne stały się jego bannery z napisem „pierydole fiskusa” - domagał się wówczas od skarbówki zwrotu podatku 1,9 mln złotych. Dokładnie opowiadał o tym w wywiadzie dla naTemat.
Jednocześnie skarbówka twierdziła, że Stonoga kłamie – a jej działania są zgodne z prawem. W tym przypadku jednak biznesmen nie mówił, że fiskus łamie prawo, a jedynie działa na szkodę przedsiębiorcy. W akcie desperacji Stonoga wywieszał kontrowersyjne bannery, na których ogłaszał słynne „pierydolę fiskusa” i „dziękuję ci, zasrana Polsko”. Za ten drugi cytat, rzekomo „obraźliwy”, ścigała go zresztą prokuratura.
Na zwrot podatku biznesmen czeka już co najmniej 2 lata – i dalej walczy o jego wypłacenie. Ostatnio w tym celu okleił swoimi hasłami Audi R8, które niewątpliwie zwraca uwagę.
Skazany (nie)słusznie?
W tej chwili jednak sprawa z podatkiem VAT stała się drugorzędna. Najważniejszy dla Stonogi stał się powrót sprawy z 2002 roku. W 2014 r. skazano go na więzienie w związku z tą starą aferą. Biznesmen opublikował wtedy filmik, na którym przekonuje, że Donald Tusk nakazał prokuratorowi generalnemu Andrzejowi Seremetowi „zamknąć go w więzieniu”. Z filmikiem przedsiębiorcy rozprawił się już jeden z użytkowników Wykopu, wykazując, że Stonoga – wbrew tworzonej wokół siebie aurze – wcale nie musi być taki święty.
To właśnie ponowny wyrok więzienia stworzył wokół niego wielki szum. Biznesmen zainicjował akcję „Sejmowe więzienie”, gdzie w filmie chce pokazać swoją historię „człowieka, który został zniszczony przez świat wielkiej polityki tylko dlatego, że w niej był, że chciał zrobić coś dla innego człowieka, jednocześnie będąc nieświadomym czyhającego niebezpieczeństwa oraz zorganizowanej przeciwko niemu zasadzki”.
Sokołowski podpadł jednym cytatem
Tylko co to ma wspólnego z Mariuszem Sokołowskim? Bezpośrednio – niewiele, pośrednio – wszystko. Stonoga bowiem w swojej internetowej działalności – a dla wielu użytkowników np. Wykopu stał się prawdziwym bohaterem – zaczął poczynać sobie coraz śmielej. Zachęcał fanów do tego, by dzielili się z nim patologiami państwa, z jakimi się stykają. Wielokrotnie zamieszczał na swoim profilu na Facebooku filmiki z wątpliwymi interwencjami Straży Miejskiej czy policji, często nie przebierając w słowach przy komentowaniu poczynań funkcjonariuszy. „Skur...syny” to jedno z używanych przez niego na funkcjonariuszy określeń.
22 października po raz kolejny zamieścił na swoim profilu na FB filmik z policją w roli głównej – tym razem jednak i sam zainteresowany uczestniczył w zajściu. Radiowóz wjechał wówczas na posiadłość Stonogi, oczywiście bez zgody właściciela, za samochodem, który wcześniej nie zatrzymał się do kontroli. Funkcjonariusze przywitali go słowami „pocałuj mnie w pompkę”, a resztę należy obejrzeć samemu.
Kilka dni później Stonoga zamieścił na Facebooku ogłoszenie o tym, że chce zatrudnić 10 osób do... śledzenia policji. Jego post udostępniło ponad 1500 osób. To wtedy media zaczęły dopytywać policję o reakcję na te rewelacje. Głos zabrał właśnie Mariusz Sokołowski, który w wypowiedzi dla gazeta.pl stwierdził:
Jak walczyć z rzecznikiem policji
Stonoga postanowił „sprostować” wypowiedź Sokołowskiego – i od kilkunastu dni dopytuje rzecznika KGP, jakie to 29 spraw toczy się przeciwko niemu. Odpowiedzi, oczywiście, nie doczekał – być może dlatego rozpoczął szeroko zakrojoną krucjatę. Zaczęło się – a jakże – od filmiku, w którym biznesmen uczy Sokołowskiego... liczyć. I pogardliwie nazywa go „Mańkiem”.
Później biznesmen nagłośnił sprawę serwisu Pressmix.pl, któremu rzekomo Mariusz Sokołowski miał grozić sądem za cytowanie Stonogi i rozpowszechnianie jego filmiku. Biznesmen chce, żeby policja „odp...liła” się od dziennikarzy owego serwisu. Następnie pochwalił się zawiadomieniem o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Sokołowskiego.
Aktor, rzecznik, sylwester
Gdy jednak na jego oburzenie nie było reakcji ze strony policji, Zbigniew Stonoga postanowił przypomnieć aferę z Mariuszem Sokołowskim i Tomaszem Karolakiem w roli głównej. Opublikował nagranie, na którym jakoby kelner opisuje sylwestra z rzecznikiem policji.
Chodzi o przełom lat 2010/2011, kiedy to Sokołowski towarzyszył Karolakowi na imprezie, gdzie aktor prowadził zabawę. Według Stonogi, obaj mężczyźni nie zapłacili za swój pobyt w hotelu i mają wobec niego dług. Ów dług biznesmen postanowił wykupić, by móc prawnie ścigać z windykacją rzecznika policji. Gdy tylko udało mu się „wykupić dług”, pochwalił się tym, już zwyczajowo, na odpowiednim filmiku.
Jednocześnie Stonoga opublikował dokumenty, które mają jasno dowodzić faktu, że dług istnieje i dotyczy Mariusza Sokołowskiego. Zachęcił też swoich fanów, by kupowali od niego mały procent długu rzecznika policji. Według Stonogi, chętnych na to znalazło się już ok. 6 tysięcy osób. Już po wykupieniu długu biznesmen pokazał, że „pije szampana za koniec Sokołowskiego”.
Rzecznik idzie do sądu
Co na to wszystko rzecznik policji? Twierdzi, że żadnego długu nie ma, bo hotel został opłacony, a on sam był na sylwestrze gościem Tomasza Karolaka – i to w oparciu o umowę z nim rozliczono pobyt. Dodaje przy tym, że na potwierdzenie swoich słów ma dokumenty i świadków.
Całą akcję Stonogi Sokołowski nazywa „pomówieniem i oszczerstwem” i zapowiada pozew za zniesławienie i naruszenie dóbr osobistych. W sądzie rzecznik policji chce walczyć o swoje „dobre imię”.
Ile w tej wojnie racji biznesmena, a ile rzecznika – tego dowiemy się zapewne dopiero po rozprawie sądowej. Ale faktem pozostaje, że do dzisiaj nie usłyszeliśmy od Mariusza Sokołowskiego, jakich to 29 spraw karnych toczy się przeciwko Zbigniewowi Stonodze.
Mamy do czynienia z osobą, której policja postawiła dzisiaj dwa zarzuty dotyczące zniesławienia funkcjonariuszy w związku z interwencją, z której film pojawia się w internecie. Ten człowiek został też skierowany na badania psychiatryczne. Ta osoba jest dobrze znana policji, wielokrotnie łamała prawo: w tej chwili przeciwko niej prowadzonych jest 29 spraw karnych, do tego dochodzą jeszcze sprawy o charakterze cywilnym. Tym razem mamy do czynienia z agresją słowną wobec policjantów, a to jest przestępstwo. Za to będziemy rozliczać każdego, kto dopuszcza się znieważenia bądź zniesławienia funkcjonariuszy na służbie.
Zbigniew Stonoga
Wychodzi jakiś Sokołowski i opowiada głupoty o moich 29 czy 31 sprawach. Jest bezkarny (na razie) tymczasem razem z swoim kolegą aktorem narobili dymu w Dźwirzynie na sylwestrze aż antyterroryści przyjechać musieli. Żałosny jest ten patafian i żałosne ma metody reprezentowania interesów milicji w mediach.