
Jak twierdzi, odkupił dług Mariusza Sokołowskiego, żeby teraz móc go ścigać go z windykacją. Na Facebooka wrzuca zdjęcia z drogimi samochodami w tle, kieliszkiem szampana w ręku i podpisem: „Sokołowski, pijemy Twój koniec”. Zbigniew Stonoga, znany z „pierydolenia fiskusa”, rozpoczął krucjatę przeciwko rzecznikowi Komendanta Głównego Policji. O co chodzi znanemu przedsiębiorcy?
To kolejny raz, gdy Stonoga wojuje z państwem. W 2002 roku postawiono mu pierwsze zarzuty i wysłano do więzienia na 2,5 roku. Warto jednak zaznaczyć, że nawet w bardzo dokładnym opisie tej sprawy, dokonanym przez Dominika Ćwikła, nie ma informacji na temat podstaw tych zarzutów. Ostatecznie Stonoga z aresztu wyszedł bez wyroku.
W tej chwili jednak sprawa z podatkiem VAT stała się drugorzędna. Najważniejszy dla Stonogi stał się powrót sprawy z 2002 roku. W 2014 r. skazano go na więzienie w związku z tą starą aferą. Biznesmen opublikował wtedy filmik, na którym przekonuje, że Donald Tusk nakazał prokuratorowi generalnemu Andrzejowi Seremetowi „zamknąć go w więzieniu”. Z filmikiem przedsiębiorcy rozprawił się już jeden z użytkowników Wykopu, wykazując, że Stonoga – wbrew tworzonej wokół siebie aurze – wcale nie musi być taki święty.
Tylko co to ma wspólnego z Mariuszem Sokołowskim? Bezpośrednio – niewiele, pośrednio – wszystko. Stonoga bowiem w swojej internetowej działalności – a dla wielu użytkowników np. Wykopu stał się prawdziwym bohaterem – zaczął poczynać sobie coraz śmielej. Zachęcał fanów do tego, by dzielili się z nim patologiami państwa, z jakimi się stykają. Wielokrotnie zamieszczał na swoim profilu na Facebooku filmiki z wątpliwymi interwencjami Straży Miejskiej czy policji, często nie przebierając w słowach przy komentowaniu poczynań funkcjonariuszy. „Skur...syny” to jedno z używanych przez niego na funkcjonariuszy określeń.
Mamy do czynienia z osobą, której policja postawiła dzisiaj dwa zarzuty dotyczące zniesławienia funkcjonariuszy w związku z interwencją, z której film pojawia się w internecie. Ten człowiek został też skierowany na badania psychiatryczne. Ta osoba jest dobrze znana policji, wielokrotnie łamała prawo: w tej chwili przeciwko niej prowadzonych jest 29 spraw karnych, do tego dochodzą jeszcze sprawy o charakterze cywilnym. Tym razem mamy do czynienia z agresją słowną wobec policjantów, a to jest przestępstwo. Za to będziemy rozliczać każdego, kto dopuszcza się znieważenia bądź zniesławienia funkcjonariuszy na służbie.
Stonoga postanowił „sprostować” wypowiedź Sokołowskiego – i od kilkunastu dni dopytuje rzecznika KGP, jakie to 29 spraw toczy się przeciwko niemu. Odpowiedzi, oczywiście, nie doczekał – być może dlatego rozpoczął szeroko zakrojoną krucjatę. Zaczęło się – a jakże – od filmiku, w którym biznesmen uczy Sokołowskiego... liczyć. I pogardliwie nazywa go „Mańkiem”.
Gdy jednak na jego oburzenie nie było reakcji ze strony policji, Zbigniew Stonoga postanowił przypomnieć aferę z Mariuszem Sokołowskim i Tomaszem Karolakiem w roli głównej. Opublikował nagranie, na którym jakoby kelner opisuje sylwestra z rzecznikiem policji.
Wychodzi jakiś Sokołowski i opowiada głupoty o moich 29 czy 31 sprawach. Jest bezkarny (na razie) tymczasem razem z swoim kolegą aktorem narobili dymu w Dźwirzynie na sylwestrze aż antyterroryści przyjechać musieli. Żałosny jest ten patafian i żałosne ma metody reprezentowania interesów milicji w mediach.
Co na to wszystko rzecznik policji? Twierdzi, że żadnego długu nie ma, bo hotel został opłacony, a on sam był na sylwestrze gościem Tomasza Karolaka – i to w oparciu o umowę z nim rozliczono pobyt. Dodaje przy tym, że na potwierdzenie swoich słów ma dokumenty i świadków.
